środa, 24 czerwca 2015

Rozdział 26



Rozdział 26

- Jezu, jak mnie łeb boli...
Co? Kto to powiedział? Czułam, że mam pod sobą coś bardzo zimnego i mokrego. Kiedy otworzyłam oczy ujrzałam szarą płytę nad sobą. Co? Gdzie ja, do diabła jestem?! Spróbowałam się podnieść, ale uniemożliwiła mi to czyjaś ręką leżąca na moim brzuchu.
- Nie wstawaj Iga! – syknął męski głos. Co? Jaka Iga? – Nie pamiętasz, że nie wolno nam się podnosić? To wszystko przez Agę. – chwila przerwy i bardzo głębokie westchnięcie. – Narobiła zamieszania, przyprowadziła tu te kundle i teraz Adam i jego ojciec wyżywają się na nas.
Już wszystko rozumiałam. Znów byłam w ciele Igi, tylko nie za bardzo wiem, jak się w nim pojawiłam, bo w końcu ja tego nie pragnęłam. Możliwe, że to Iga mnie tu ściągnęła tylko po co? Ręka na moim brzuchu, a raczej na brzuchu Igi zacisnęła się, a właściciel narządu zajęczał, tak jakby z bólu. Znałam ten jęk. Daniel.
- Co jest?! – spytałam i zdałam sobie sprawę, że nie mówię głosem Igi, tak jak poprzednio tylko swoim. No to teraz nic nie rozumiem.
- Co?! Kto tu jest?! – chłopak krzyknął i zabrał dłoń. Chciałam krzyknąć, żeby tego nie robił, ale z mojego tymczasowego gardła nie wydobywał się żaden głos. – Proszę odpowiedzieć! Natychmiast.
Nie mogłam nic powiedzieć… Nic. O co w tym wszystkim chodziło?
- Daniel... To ja. – Jest! Udało mi się wydusić coś z siebie. Katem oka zauważyłam, jak Daniel się poruszył. Wyciągnął gdzieś rękę i szturchnął kogoś. Szturchany warknął. Dylan. Usłyszałam, jak Daniel mówi do brata szeptem, że znów tu jestem, a bliźniak odpowiedział mu, że trudno skoro muszę. Wtedy do dyskusji dołączył się tato i zaczął tłumaczyć chłopcom, że to niemożliwe gdyż czarni założyli czar ochronny i nikt ani nic nie da rady się przez to przedrzeć. Mimo tak racjonalnych tłumaczeń Daniel nadal im nakręcał, że tu jestem i że muszą to sprawdzić.
- Te, Iga – powiedział Dylan lekceważącym głosem. Phi, idiota. – Powiedz, że to ty i pójdziemy dalej spać, bo Daniel tęskni za swoją lalunią i ma zwidy.
 Że co? Laluni? Debil.
- Co mam powiedzieć, idioto? – spytałam. Wiedziałam, że usłyszał mój głos i że teraz sam sobie nie wierzy. Ale z jednej strony nie mogłam uwierzyć, że tato by tak szybko odpuścił. Miałam nadzieję, że on nigdy nie przestanie wierzyć, że kiedyś ich uratujemy. Nie chciałam naprawdę w to wierzyć, ale musiałam. – Wiem, że to jest ogółem nie prawdopodobne, ale musicie uwierzyć, że tu jestem i nie wiem na ile. Nie chciałam tu się pojawić. Nie planowałam tego. Uwierzcie. Naprawdę nie miałam tego w planach. –W tym momencie pomyślałam o tym co działo się w akademii. O tym co miało się zadziać pomiędzy mną a Jankiem. I w tym momencie uświadomiłam sobie, że Daniel czyta w myślach. Boże…
- Aga – zaczął drżącym głosem. – Proszę powiedz co się miało stać między tobą, a jakimś Jankiem? Powiedz!
Proszę pozwólcie mi teraz z powrotem znaleźć się w akademii! Proszę!!! Niestety nikt nie usłyszał moich błagań. W żadnym calu nie zapowiadało się, żebym zaraz miała wrócić do swojego ciała. Ciemno tutaj… Chciałabym patrzeć Danielowi w oczy, kiedy to powiem. Byłam ciekawa, czy dam radę wyczarować ogień z palców. Zaczęłam intensywnie myśleć o ogniu, który wystrzeliwuje z moich rąk. Myślałam, myślałam i udało się. Co prawda był to mały płomyczek, który płonął na moim wskazującym palcu, ale wystarczył, żeby oświetlić twarz chłopaka.
- Daniel – zaczęłam bardzo cicho i poczułam, jak w oczach Igi pojawiają się łzy. – Janek jest jednym z wilkołaków. Poznałam go, jak zostałam porwana przez jego rodziców. Jego dziadek rozorał mi twarz. Jest cała w bliznach. Ale on mnie chroni. Jest bardzo miły. Ma przyjaciółkę Martę, która jest wampirem. Rozumiesz to? Na dodatek mieszkają razem. Wampir i wilkołak. Co za Meksyk.
- Przejdź do rzeczy Agnieszko! – krzyknął przerywając mi. No to czas rozpieprzyć sobie życie.
- I on mnie zauroczył – szepnęłam i poczułam, że łzy płyną. – Ale ja cię Daniel kocham. Nawet nie wiesz jak! Tylko on był tak blisko no i po prostu… Zauroczył mnie. Przepraszam.
- Doszło do czegoś? – spytał, ale ja wolałam milczeć. – Spytałem czy do czegoś doszło!
- Niezupełnie… My się tylko całowaliśmy. – Kiedy to powiedziałam Daniel zaczął kląć i kręcić głową.
- I to wystarczy – powiedział łamiącym się głosem po pięciu minutach. – To wystarczy abyśmy już nie byli parą. Przykro mi, skarbie…  
I wtem zemdlałam.

***

Z bólem jest różnie. Niekiedy pojawia się znikąd. Nagle, nie pytając się o nic. Nieraz pojawia się w dokładnie zaplanowanym przez nas momencie, ale nie trwa zbyt długo. Jeszcze częściej powodem naszego cierpienia jest druga osoba. Ale jest jeden taki ból, a raczej kujące cierpienie, które chowa się po katach. Niby zawsze jest, ale potrafi być niewidzialne. I ten ból jest w każdym z nas. Ukryty. I wyłania się tylko wtedy kiedy jest naprawdę potrzebny. No bo życie bez bólu jest nijakie. Nie można dorastać bez bólu. Ten ból pojawia się w najodpowiedniejszym momencie, ale ma swój haczyk. Niestety jak się już pojawi to nigdy nie odchodzi w kąt. Codziennie wbija w twoje serce po dwie igiełki, żeby przypomnieć o swoim istnieniu. Niektórzy doznają tego bólu w młodości, inni na stare lata. Lecz kiedy już się pojawi to nigdy nie zniknie.
Ocknęłam się leżąc na ziemi. Wokół mnie wszyscy byli zabrani w jedną kupkę, a w tle słyszałam marudzącą Izabel. Ale nie to było w tej chwili najważniejsze. Nie to, że czułam krew w ustach. Nie to że Maja szeptała, że mam rozbitą głowę. Nie to że moja mama płakała. Mnie już ten świat nie obchodził. Najważniejsze były słowa, które usłyszałam chwilę temu. To wystarczy abyśmy już nie byli parą. Przykro mi, skarbie To wystarczy abyśmy już nie byli parą. Przykro mi, skarbie…  To wystarczy abyśmy już nie byli parą. Przykro mi, skarbie…  To wystarczy abyśmy już nie byli parą. Przykro mi, skarbie…  Te słowa krążyły po mojej głowie. Nic innego tylko te siedem słów, które wypowiedziała najważniejsza osoba w moim życiu. Nie czułam nic oprócz bólu, który wywiercał w moim sercu ogromną dziurę. Czułam się pusta od środka. Tak jakby ktoś rozciął moją klatkę piersiową i wyjął z niej serce, a zamiast niego włożył puszkę. Nie mogłam przestać myśleć o tym co powiedział Daniel. To wystarczy abyśmy już nie byli parą. Przykro mi, skarbie… To wystarczy abyśmy już nie byli parą. Przykro mi, skarbie… To wystarczy abyśmy już nie byli parą. Przykro mi, skarbie… To wystarczy abyśmy już nie byli parą. Przykro mi, skarbie… Czułam, że te słowa już nigdy nie wyjdą mi z głowy, a moje serce nie odnajdzie właściwej drogi do jego prawidłowego miejsca.
Nie zauważyłam nawet, jak Olek przeniósł mnie na łóżko, a Katarina zaopatrzyła moje rany. Wokół mnie zabrało się całe moje podstawowe towarzystwo i czekali aż coś powiem. Ale ja czułam się, tak jakby mnie tam wcale nie było. Nie odczuwałam presji, którą pewnie każde z nich na mnie wywierało. Chciałam wyć, krzyczeć, bić. Nie mogłam uwierzyć, że kiedy uratujemy naszych z rąk czarnych, Daniel mnie nie przytuli na przywitanie. Nie pocałuje. Nie mogłam uwierzyć, że to koniec. Chociaż nie tak, że nie mogłam uwierzyć, ja tego nie chciałam. Z mojego krainy rozpaczy wyrwała mnie Maja. Usiadła na jednym boku mojego łóżka i pogłaskała mnie po policzku.
- Aga – zaczęła łkając. – Powiedz coś. Martwimy się.
Widziałam, że jej na tym zależy, ale nagle znów te słowa do mnie wróciły. Niestety tym razem łzy już poleciały zaczęłam wyć. Dosłownie wyć. Wyłam i wiłam się na łóżku. Wrzeszczałam. Biłam pięściami o materac. Po dwudziestu minutach opadłam z sił, ale łzy nie przestały płynąć. Zwinęłam się w kłębek i zaczęłam szeptać słowa, które już nigdy nie wyjdą mi z głowy.
- To wystarczy abyśmy już nie byli parą. Przykro mi, skarbie… To wystarczy abyśmy już nie byli parą. Przykro mi, skarbie… To wystarczy abyśmy już nie byli parą. Przykro mi, skarbie… To wystarczy abyśmy już nie byli parą. Przykro mi, skarbie… To wystarczy abyśmy już nie byli parą. Przykro mi, skarbie… To wystarczy abyśmy już nie byli parą. Przykro mi, skarbie… To wystarczy abyśmy już nie byli parą. Przykro mi, skarbie…

3 komentarze:

  1. Poryczałam się rozumiesz?!
    Poryczłam się!
    Tfu!
    Ja rycze!
    Ja łkam!
    Ja szlocham!

    OdpowiedzUsuń
  2. Troszku się podłamałam. Dylan z nią zerwał? Nieee, to chyba jakiś żart... Uff, muszę to ogarnąć. Nie chcę Janka, chcę Dylana, now!
    Btw., nominowałam Cię do LBA. Szczegóły znajdziesz tutaj: http://tempus-est-relativum.blogspot.com/p/lba.html

    OdpowiedzUsuń