czwartek, 28 stycznia 2016

Rozdział 38, cz. 1



Rozdział 38


Isaac. Isaac, którego cztery lata temu wygnaliśmy z akademii za nadużywanie swoich mocy. Zabijał niewinne zwierzęta, a następnie je wskrzeszał. Nie dość, że było to z pewnością niemoralne, to czyny te sprawiały mu przyjemność. Uznaliśmy to za coś nie do wybaczenia i wysłaliśmy go na wygnanie. A on teraz tu stoi. Stoi w pokoju mojej ukochanej, jak gdyby nigdy nic. Na jego twarzy widniał ten sam uśmieszek co zwykle, a oczy wlepione miał w Agnieszkę. Nie mam pojęcia dlaczego, ale wkurzał mnie niemiłosiernie.
- Isaac. Na korytarz. Już.
Nie czekałem długo aż intruz się ruszy. Gdy tylko wyszedł przez drzwi, stanął na korytarzu uświadomiłem sobie, że nie za bardzo wiem po co go tam wypędziłem. No cóż. Będę musiał improwizować. Kiedy stanąłem przed nim i ujrzałem te lodowate oczy wszystkie wspomnienie do jego osoby wróciły. Wróciło to, jakim dobrym, a zarazem zakłamanym przyjacielem był. Pomagał mi poderwać dziewczyny, a później na boku je bajerował i obściskiwał się z nimi po kątach. Taki był. Zakłamany szczur, którego bawi ludzkie cierpienie.
- Ładna, ta twoja Aga. – zaczął z obleśnym uśmiechem, a mnie krew zalała. Jak śmiał tak o niej mówić?! Nie myśląc zbyt długo zamachnąłem się na niego. Moja pięść z impentem dotknęła jego twarzy. Odchylił się i przytrzymał dłonią nos, ale po chwili zaczął rechotać. Co do cholery?! – Daniel… Nic się nie zmieniłeś! Cały czas zaborczy i poważny.
- Nic o mnie nie wiesz! – krzyknąłem. Nie wiedziałem, dlaczego byłem taki niemiły. Dlaczego miałem ochotę poćwiartować go, podeptać jego zwłoki i zatańczyć na jego grobie. Ale wiedziałem jedno – nie pozwolę mu praktykować swego jakże chorego hobby na osobach, które są dla mnie ważne. – Co ty tu, do cholery robisz?
- Ratuję twoją Agnieszkę ze szponów śmierci – odparł i wyszczerzył się. – A tak naprawdę przyjechałem na wezwanie pani Kazimiery. Zdziwiony, no nie? – spytał, gdy ujrzał me zszokowane spojrzenie. Nie zdążyłem zareagować, bo Aga jak oparzona wyskoczyła z pokoju, przyjrzała się nam, przewróciła oczami i pokazała mi wiadomość na telefonie, która głosiła, że czym prędzej mamy stawić się w spalonej bibliotece na rozkaz Izabel. Nie zwlekając ani minuty ruszyliśmy, a Isaac podążył za nami. Słyszałem myśli Agnieszki, która nie za bardzo rozumiała kim jest ten niebieskooki chłopak i dlaczego rozkwasiłem mu nos.
Po dwudziestu pięciu minutach szybkiego marszu znaleźliśmy się w umówionym miejscu. Byli tu już praktycznie wszyscy: Olek, Zuza, Dylan, Izabel, Maja, Katarina, August, Szczepan, Janek, Amanda, Gustaw, Patrycja, Iga, ojciec i matka Agnieszki i jej babka. Był tu także nierozpoznawalny dla mnie człowiek. Wysoki mężczyzna o płonących, zielonych oczach, czarnych, jak smoła włosach i nienagannej posturze. Gdy tylko zwrócił się w moją stronę od razu go rozpoznałem. Był to człowiek, który odgrywał w moim życiu ważną rolę. Był niczym ojciec, który nie pragnie cię zabić. Zawsze był gdy życie zaczynało dawać w kość. Wiedziałem, że nie było to dla niego proste wrócić tutaj do nas. Ale jest. I wiem, że już na zawsze będzie. A tym człowiekiem jest mój dziadek.

***

Nie rozumiałam jednego: mianowicie, dlaczego w moim nowym pokoju niewiadomo skąd pojawił się typ imieniem Isaac i z jakiego powodu został pobity przez mojego chłopaka. Naprawdę nie wiedziałam, czym tak ten z pozoru niewinny chłopak, tak zdenerwował Daniela. Ale nieważne. Teraz ważne jest to, że żyję. To że wyjaśniłam sobie wszystko z Danielem. I to że nie jestem już ranna. Stałam teraz wśród najbliższych dla mnie osób (i Isaaca) i zaczynałam rozumieć, jakim skarbem są przyjaciele. Gdzieś kiedyś przeczytałam, że rodzina to nie więzy krwi, ale osoby, które nas wspierają. Więc tak oto stoję wśród mojej rodziny. Mojej prawdziwej rodziny.
- Agnieszka! – usłyszałam krzyk mojej przyjaciółki Zuzy. Spojrzałam na nią pytająco, a ona kiwnęła głową na moją babcię i mężczyznę z włosami tak czarnymi, że śmiem podejrzewać że ukradł je krukowi. – Twoja babka mówiła o tym, że czas najwyższy postawić sprawę jasno. Musisz zadecydować, jako przyszła najpotężniejsza, co mamy dalej robić. Adam zaczyna się mścić za śmierć swojego ojca. Jako że Sebastian umarł, jego syn zyskał całą moc. Ty nie masz jej tak wiele, jakbyś chciała. Aby dorównać Adamowi musiałabyś uśmiercić Izabel. Wiemy, że tego nie zrobisz i cieszymy się z tego, lecz potrzebujemy planu. Planu tak dobrego, że jak najmniej z nas umrze. Musimy zabić Adama. Lecz przepowiednia głosi, że ktoś bardzo ważny dla ciebie umrze. Umrze śmiercią tak okropną, że zostanie zapomniany.

Cdn.

sobota, 9 stycznia 2016

Rozdział 37



Rozdział 37


Tego chyba nikt się nie spodziewał. Agnieszka, której serce stanęło wiele godzin temu, teraz oddycha i mówi. Żyje. Wydawało się to wręcz niemożliwe, ale że żyjemy w świecie magii, to raczej stało się możliwym. I myślę, że przez to kim jestem i jak żyję, teraz mam ogromny problem, którego rozwiązania nie znam. Otóż muszę powiedzieć mojej ukochanej o moim prawdziwym ja, wytłumaczyć dlaczego zdradziłem ją z jej kuzynką. Nie będzie to proste zadania, patrząc też na jej kiepskie samopoczucie spowodowane zmartwychwstaniem.
- Kochaaaniee – wyjąkałem, a na jej twarzy pojawił się grymas zniesmaczenia na dźwięk tego słowa. – Wyjaśnię ci wszystko, obiecuję. Lecz najpierw muszę wszystkim uświadomić, że żyjesz i masz się dobrze.
Już się podnosiłem i ruszałem w kierunku drzwi, kiedy niewidzialna siła ściągnęła mnie z powrotem na miejsce, które przed chwilą zajmowałem. Spojrzałem na moją, jeszcze niedawno martwą, wybrankę. Była bardzo wkurzona, a jej oczy dosłownie strzelały piorunami. Dobrze, że nie ma mocy zabijania spojrzeniem, bo bym już na pewno nie żył. – pomyślałem, a Aga zaśmiała się gorzko. No tak… Ona odczytuje bezbłędnie moje myśli.
- Nie trudź się. – wycedziła przez zęby. – Pozostali już wiedzą, że żyję.  Wiedzą także, że mają nas niepokoić bo musimy pilnie pogadać. – powiedziała i usiadła. Jęknąłem cicho. Nie wyglądało to zbyt dobrze. – Więc, słucham. Dlaczego zdradziłeś mnie z Alicją?
I tu się zaczynały schodki. Co miałem jej powiedzieć? Bo chciałem sobie ulżyć? Bez wątpienia była to trafna odpowiedź, ale wiedziałem że tak naprawdę zrobiłem to z innego powodu. Tylko nie do końca wiedziałem, czy Agnieszka zaakceptuje takie tłumaczenie. Lecz, jak to mówią: Raz kozie śmierć.
- Zrobiłem to z nienawiści do siebie. Nienawidziłem się za to, że ty umarłaś bo ja nie potrafiłem zapewnić ci należytej ochrony. Zrobiłem to, dlatego że chciałem zapomnieć, że już nigdy nie powiem ci, jak cię kocham. Że już nigdy cię nie pocałuję, nie poczuję ciepła twojego ciała. Nie usłyszę twojego perlistego śmiechu, płaczu który łamie moje serce, sarkazmu w głosie, gdy rozmawiasz z Dylanem. Nie chciałem pamiętać, że ciebie zabraknie tuz obok mnie. Zrobiłem to, dlatego że połowa mojego serca właśnie umarła. – odpowiedziałem praktycznie na jednym wdechu. Patrzyłem na nią wyczekująco. Widziałem, że wewnątrz siebie toczy zażartą walkę o zaufanie do mnie. I chyba ja ją wygrałem.
- Okej. Wierzę ci. Też bym tam zrobiła. – powiedziała i uśmiechnęłam się ponuro. – Pozwól, że zadam ci serie pytań, a ty po prostu, bez żadnych wymówek, odpowiesz mi na nie szczerze. Pierwsze pytanie: Co miałeś na myśli mówiąc: Taka piękna, nieświadoma tego, kim tak naprawdę jestem. I to mnie w tobie zauroczyło?
- Och, myślałem że to jest oczywiste. Nie wiedziałaś kim tak naprawdę jestem, nie mogłaś się we mnie zakochać tylko ze względu na moje korzenia. Byłaś taka czysta. Nigdy nawet bym nie mógł podejrzewać, że zechcesz być już tylko moja, dlatego że jestem czystej krwi.
- Okej… - rzekła i przyjrzała mi się uważnie. – Dlaczego jesteś taki brutalny podczas seksu?
To pytanie zbiło mnie z pantałyku. Skąd ona to wiedziała? Przecież nie zdążyłem jej tego ujawnić. Czyżby cały czas przyglądała się sytuacji, która działa się wśród żywych. Spojrzałem na nią i ujrzałem ponaglające spojrzenie. Obiecałem jej, że odpowiem na każde pytanie. I zamierzam tej obietnicy dotrzymać.
- Trudne pytanie, skarbie. – mimowolnie zauważyłem jej grymas obrzydzenia. Zabolało. – Nie wiem, czy wystarczająco jasno to wyjaśnię, ale tylko tak potrafię. Przez cały mój okres ,,dojrzewania” poznawałem wiele dziewczyn. Wiesz, każda wiedziała kim jestem i miałem wrażenie, że są skore do spotykania się ze mną tylko, dlatego że jestem kim jestem. Nigdy przy żadnej z nich nie czułem, tego co powinienem czuć. Zero pociągu fizycznego. Miałem już 16 lat i takie odczucia powinny być na porządku dziennym, a ja tego nie czułem. Przez pewien czas myślałem z Dylanem, że jestem gejem, ale to też się nie potwierdziło. Byłem kompletnie zagubiony. Nigdy nie poczułem pożądania, a tak bardzo chciałem go doświadczyć. I gdy miałem 17 lat poznałem Alicję. Przy nie czułem się inaczej niż przy innych dziewczynach. Była dojrzalsza. Lubiłem ją bardzo, ale pociągu fizycznego nadal nie odczuwałem. Lecz nie chcąc się do tego przyznać przed nikim wmawiałem sobie, że czuję do niej coś czego nigdy nie czułem. Podniecała mnie. Tak myślałem. Po czterech miesiącach naszego związku nadszedł dzień, kiedy zrobiłem to pierwszy raz. Byłem strasznie nieczuły i brutalny, ale Ali to nie przeszkadzało, a mi dawało zapomnieć. Tak, odkryłem że kiedy najprawdopodobniej robię jej krzywdę, zapominam o wszystkich problemach i przestaję czuć ból. Byłem zachwycony, że znalazłem w końcu swój prywatny narkotyk. Nie minęło dużo czasu od pierwszego razu, a robiliśmy to kolejny raz. I tak w niewielkich odstępach czasowych pieprzyłem się z Alicją i zapominałem. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że nie odczuwam podczas seksu żadnej przyjemności, za to Ala czuła ją i to bardzo. Przez ten przykry fakt stałem się jeszcze bardziej brutalny. Widziałem w jej myślach, że wiele osób jej mówiło, że nasz związek ją niszczy, ale ona się upierała, że ją kocham. A to było gówno prawda. Nie chciałem jej dłużej zwodzić. Robiłem to przez dwa lata. Miesiąc przed twoim przyjazdem zerwałem z nią. Jak się okazało ona o tym myślała. Nie miała mi za złe, że po prostu ją zostawiłem.
Zakończyłem swoja opowieść i ciężko westchnąłem. Spojrzałem na Agnieszkę i zobaczy – łem, że czeka na więcej. Co chciała wiedzieć? Nagle usłyszałem jej myśl, że nadal nie wie dlaczego odmawiałem jej seksu.
- To proste, dlaczego to robiłem! – rzuciłem zirytowany, ale po zobaczeniu jej skruszonej miny uspokoiłem się i zacząłem łagodniejszym głosem. – Kochanie, odmawiałem ci bo cię kocham. Kiedy wpadłem na ciebie pod akademią, wszystkie emocje, jakie powinny się obudzić kilka lat wcześniej, właśnie ruszyły do akcji. W jednej minucie poczułem pożądanie i byłem gotów cię tam bez opamiętania całować. Ty, jakaś dziewczyna z ulicy, to ty mnie pobudziłaś. Moim celem było rozkochanie cię w sobie. Im dłużej słuchałem, jak mówisz, tym bardziej się w tobie zakochiwałem. Po dniu, już kochałem cię bezgranicznie. I dopiero, kiedy byliśmy już para uświadomiłem sobie, że nie powinienem cię ranić swoją brutalnością podczas seksu. I postanowiłem dojść dlaczego tak się dzieje. A dopóki tego nie wiedziałem, nie mogłem pozwolić aby cokolwiek zaszło za daleko.
-  Wiesz już, czym to było spowodowane? – spytała, a ja zaśmiałem się gorzko.
- Tak. Miałem sporo czasu na przemyślenie tego wszystkiego i doszedłem do wniosku, że to przez brak miłości. Nigdy nie kochałem żadnej dziewczyny. Ty byłaś tą pierwszą i najpewniej podczas seksu byłbym dla ciebie najdelikatniejszy na świecie. Teraz tylko musimy to potwierdzić.
Agnieszka zaśmiała się i puściła do mnie oczko. To ona. Moja najcudowniejsza ukochana. Moje całe życie było szczęśliwe, a jej oczy świeciły się. Kiedy ona była szczęśliwa to cały świat był szczęśliwy. Nagle okno jej nowego pokoju otworzyło się, a chwile później w pokoju pojawił się chłopak o burzy brązowych, kręconych włosów. Jego oczy były blado niebieskie. Nie, nie, nie.
- O! Daniel, co za miła niespodzianka! – krzyknął sarkastycznie. Po czym spojrzał na Agnieszkę. Chwilę na nią patrzył, a następnie oblizał usta. Nie podobało mi się to spojrzenie. Jego mocą było rozbieranie kogoś wzrokiem. Dosłownie i w przenośni. Tym chłopakiem był nikt inny, jak mój dawny ex przyjaciel.
- Isaac.

sobota, 2 stycznia 2016

Rozdział 36




Rozdział 36



Minęła godzina od mojego największego błędu życiowego. Tak. To, że przed chwilą chamsko wykorzystałem Alicję było błędem. Dopiero teraz do mnie dotarło, co pomyślałaby teraz o mnie Agnieszka. Jak bardzo skrzywdziłbym ją. Jak teraz płakałaby. Byłem na siebie bardzo zły, za to, że w tamtej chwili zależało mi tylko na tym, aby zapomnieć o kimś, o kim nigdy nie powinienem zapomnieć. Tym kimś była moja malutka, krucha Aga. Moje pół serca. A ja dążyłem tylko do tego, aby się jej pozbyć z mojej głowy. Jak mogłem być tak bardzo egoistyczny? I to zaraz po tym, jak ona umarła. Ale to nie była najstraszniejszego. Najbardziej martwiło mnie, to, że podczas tego okropnego czynu myślałem o niej. Myślałem, co ona by poczuła. Co z tego, że nie żyła! Ale ja ją zdradziłem. Powinienem umrzeć. Umrzeć za coś takiego.  Zniknąć z powierzchni ziemi. Nie jestem godny tego życia.
Kiedy tak wędrowałem po akademii bez celu wpadłem na pewien pomysł. Dlaczego Agnieszka nie mogłaby być wskrzeszona? W końcu żyjemy w świecie czarów, no nie! Wyjąłem telefon i napisałem wiadomości do moich przyjaciół: ,,Cześć. Mam plan. Agnieszka do nas wróci. Za 15 minut w zniszczonej bibliotece. Wszyscy. Przywrócimy ją do żywych. Daniel.” Pisząc tą wiadomość niezupełnie zdawałem sobie sprawę gdzie jestem. Biblioteka była w osobnym budynku, po zachodniej stronie dziedzińca. A ja byłem w budynku mieszkalnym, po wschodniej stronie dziedzińca. Dzieliło mnie od biblioteki 20 minut biegu. Ale ze mnie palant. Wyjąłem jeszcze raz małe urządzonko i wysłałem jeszcze jedną, krótką wiadomość: ,,O kurna, spóźnię się. Nie zdałem sobie sprawy z tego gdzie się aktualnie znajduję. Jak przyjdę oczekuję, że wszyscy tam już będziecie. Idiota Daniel.”  I nie zwlekając ani chwili pognałem do biblioteki.
Na miejscu pojawiłem się po okrągłych 18 minutach. Sprężyłem się. W bibliotece byli już wszyscy, których zwołałem. Na dwóch ocalałych stołach siedziały Zuza, Patrycja, Alicja, (jak myślę) Amanda i Maja. Wokół nich na krzesłach siedzieli Szczepan, Olek, Gus, Dylan i Janek. Wszyscy patrzyli na mnie z wyczekiwaniem. I wtedy olśniło mnie, że nie mam żadnego porządnego planu, a na byle, co żaden z moich przyjaciół się nie zgodzi. Okej. Chociaż spróbujmy.
- Jak już zapewne każdy wie, Agnieszka nie żyje. – zacząłem i dopiero teraz zauważyłem, w jakim stanie są moi znajomi. Każda z dziewczyn, nie wyłączając żadnej, miała opuchnięte oczy, pogryzione wargi, poobgryzane paznokcie i potargane włosy. Były w rozsypce. A oczy każdej z nich cały czas lśniły. Z chłopakami nie było wcale lepiej. Włosy w nieładzie, miny ponure i poważne, dłonie zaciśnięte w pięści. Byłem pewien, że wyglądam, tak jak połączenie dziewczyny i chłopaka, czyli włosy potargane, oczy opuchnięte, popękana skóra na knykciach i zaciśnięte dłonie. Wszyscy wyglądaliśmy, jak kupki nieszczęścia. – I każdemu z nas będzie jej brakować. Bo wiemy, że była za młoda na śmierć. I wiemy też, kto za to odpowiada. Ja to wiem i nie boję cię tego powiedzieć. Adam. Adam zabił naszą przyjaciółkę i dziewczynę. Więc my musimy zabić go.
- To jest twój plan, idioto?! – warknął Janek. Wyglądał na wkurwionego. Jego oczy zmieniły barwę na płonące złoto, a zęby wydłużyły się. – Planujesz zabić tego skurwiela i uważasz, że Aga od tego zmartwychwstanie?! Jesteś debilem! Gdybyś ją naprawdę kochał to byś się z tym pogodził! Zaakceptował to, że umarła! A nie teraz planował mordobicie? Może ty tylko chcesz pozbyć się konkurenta? Co? Nie wmówisz mi, że robisz to tylko, dlatego że chcesz ją pomścić…
- Kochanie, przestań…- powiedziała cicho Amanda, ale ten posraniec tylko na nią warknął.
- Nie! Niech wie, że my wiemy! – krzyknął i zbliżył się do mnie. Miał zgarbione plecy i zaciskał dłonie w pięści, a jego oddech przyśpieszył gwałtownie. – Wiemy, że pieprzyłeś się z Alicją zaraz po tym, jak Agnieszka umarła! Robiłeś to, kiedy my rozpaczaliśmy! Gdy matka Agi klęczała przy niej i płakała! Wołała ciebie! Krzyczała, że powinieneś teraz przy nas być! A ciebie nie było! Nie było cię, gdy jej przyjaciółki próbowały ją obudzić! Nie było cię, gdy Izabel próbowała ją wskrzeszać! Nie było cię, gdy na chwilę otworzyła oczy, jej usta otworzyły się i gdy wypowiedziała twoje imię z nadzieją, że ją ostatni raz pocałujesz! Nie było cię przy niej! – przerwał na chwilę i przybliżył się do mnie. Staliśmy teraz twarzą w twarz. Miałem ochotę ukręcić mu głowę, za te wszystkie pierdolone oskarżenia. – A ja tam stałem! I tak bardzo pragnąłem być tym, którego imię wtedy wymówiła. Pragnąłem być tym jedynym, którego naiwna Agnieszka kocha bezgranicznie! Komu oddała swoje już zimne serce! Nie zasługiwałeś na nią! Nigdy. Powinieneś zdychać! To ja ją kochałem. Ja i tylko ja. Ty myślałeś, że tak było. Tylko myślałeś. Chcę abyś umarł! I zamierzam teraz cię zabić!
Nim zdążyłem cokolwiek zrobić, chłopak zmienił się całkowicie i się na mnie rzucił. Złapał w swój pysk moją rękę i zacisnął szczęki. Moje ciało przeszył ogromny ból. Mój napastnik zamachał mną, jak mały szczeniaczek gryzakiem, i rzucił pod ścianę. Nie podszedł już do mnie. Gdy lekko się podniosłem, a nie było to łatwe, zobaczyłem, że Janek siedzi na podłodze skulony z niedowierzaniem w oczach, a obok niego siedziały wszystkie dziewczyny oprócz Alicji i pocieszały go, przytulały. Do mnie wraz z Alicją biegli wszyscy chłopacy. Nie pamiętam, co było dalej. Odpadłem.

Obudziłem się po dwóch dniach, moja ręka była całkowicie wyleczona. Dziwne. Gdy wyszedłem z naszego szkolnego szpitala dowiedziałem się od brata, że dzisiaj jest pożegnanie i pogrzeb Agnieszki. Świetnie. Dostałem nakaz od pani Kazi na pilnowanie trumny z moją ukochaną. No tak, bo wcale nie będzie to dla mnie dziwne. Ale cóż, jak mus to mus. Pognałem do pokoju, przebrałem się w garnitur i ruszyłem do pokoju Agi. Gdy znalazłem się przed drzwiami zwątpiłem. Czy aby na pewno chciałem widzieć, czuć martwe ciało mojej ukochanej? Nagle drzwi same się otworzyły i z pokoju wyszedł Szczepan. Miał ponurą minę. Kiwnął na mnie i odszedł. No nic. Trzeba tam wejść. Wszedłem, usiadłem na krześle i chwyciłem jej małą, zimną dłoń. Jej skóra zawsze była taka delikatna. Właśnie, nigdy jej tego nie mówiłem.
- Aguś, kochanie – powiedziałem, a mój głos mimowolnie się załamał. – Wiem, że mnie nie słyszysz, ale muszę ci to powiedzieć. Musisz znać prawdę. Spotykałem się kiedyś z Alicją. Twoja niechęć do niej była w zupełności uzasadniona, wiesz? Kochałem ją. Biliśmy ze sobą bardzo długo. Ale wtedy pojawiłaś się ty. Taka piękna, nieświadoma tego, kim tak naprawdę jestem. I to mnie w tobie zauroczyło. Twoja nieświadomość. – zawahałem się czy chcę dalej mówić. A co jeśli jakimś dziwnym trafem by mnie usłyszała? Obraziłaby się śmiertelnie. Haha, dobre. – Jestem synem, syna Izabel. Moja matka miała być najpotężniejszą z naszego rodu, ale mój ojciec ją zabił. A później zabił siebie. Chciał zabić nas, ale wtedy pojawiła się Izabel i nas uratowała. Wtedy on się zabił. Wiem, że się to kupy nie trzyma, ale… To jestem ja. I ty zostałaś kolejną najpotężniejszą tylko, dlatego że moja mama nad tobą czuwała. Wybrała ciebie spośród wszystkich. Wiem, że to także jest dziwne. Lecz moja mama i twój tata byli kiedyś ze sobą i chyba nigdy nie przestali się kochać.
Kiedy chciałem jej powiedzieć, dlaczego odmawiałem jej seksu to ona otworzyła gwałtownie oczy. Odwróciła głowę, spojrzała na mnie i powiedziała cicho.
- Wiem, że zdradziłeś mnie z Alicją.