sobota, 27 grudnia 2014

Rozdział 9. cz.2



- Dobrze Maju – odpowiedziała rudowłosa z wielkim, szczerym uśmiechem. – To jest Maja – zwróciła się do mnie i do bliźniaków. – Ma trzynaście lat i uczęszcza do naszej akademii – mówiła, a dziewczynka nadal się szczerzyła. – Jest najmłodszą uczennicą.
Dziewczynka miała długie, kręcone blond włosy, duże niebieskie oczy (cóż za pospolite połączenie) i była bardzo niska jak na swój wiek. Nadal się uśmiechając spojrzała dziwnie na Dylana.
- Twoja blondyna – zaczęła, a wszyscy oprócz niego parsknęli śmiechem. – Kazała ci powiedzieć, że masz przyjść do jej pokoju. – Dylan spojrzał na nią podejrzliwie. – Teraz!
Chłopak najwyraźniej wziął słowa małej do siebie, bo ruszył do drzwi. Przystanął przed nimi na chwilę i spojrzał na Zuzę. Ona tego nie zauważyła, bo była zagłębiona w rozmowie z Mają, ale nie uniknął mi fakt, że w oczach Dylana widać było tęsknotę. Chyba zauważył, że się mu przyglądam, bo wzruszył ramionami i opuścił pokuj. Chciałam wiedzieć, czy on nadal ją kocha. Korciło mnie aby wyjść za nim, ale kiedy tylko o tym pomyślałam Daniel położył mi rękę na ramieniu i spojrzał na mnie wyczekująco. Spojrzałam na dziewczyny, one także wyglądały tak jakby czekały na odpowiedź. Cholera! Zawsze zdarzało mi się mieć takie wpadki, ale wraz z przyjazdem do akademii stały się one porządkiem dziennym.
Zuza się zaśmiała, a Maja przekrzywiła głowę jak pies, któremu się mówi: ,,Spacerek! Idziemy na spacerek?” choć tak na prawdę z nim nie wyjdziemy. W jej wykonaniu ten gest był komiczny. Daniel postanowił zakończyć ciszę, która atakowała nas ze wszystkich stron. Odsunął się kilka kroków do tyłu i zaczął mówić nadal się uśmiechając (jak ja kocham ten uśmiech!!!).
- Mówiliśmy o tym, że twoja mama chce znaleźć naszyjnik – powiedział, a ja westchnęłam i otworzyłam buzię, żeby mu powiedzieć, że to niemożliwe. – Nawet nie mów, że to nie jest wykonalne – rzekł, a ja ponownie się przekonałam, że najwyraźniej ma moc czytania w myślach. – Twoja babcia nic o tym nie będzie wiedziała. Maja ma dokładne instrukcje od twojej mamy jak to zrobimy i kiedy – odparł i spojrzał na Maję. – Mów! Ale powoli, bo wątpię, że Aga zrozumie.
Kiedy to powiedział spojrzałam na niego wzrokiem miejącym na celu przyprawieniem go o skruchę. Niestety tylko się zaśmiał i powiedział nie wydając żadnego dźwięku: ,,Też cię kocham!”, tym załagodził mój chory zapał i ja także posłałam mu nieme: ,,Kocham cię.”. Maja przyjrzała się nam dokładnie i podniosła głowę aby przewrócić oczami do Zuzy. Rudowłosa też wykonała ten ruch dający do zrozumienia, że też jej się nie podoba. Chrząknęła, a ja miałam ochotę walnąć się w czoło. Daniel przybrał oficjalny wyraz twarzy, ale nie wyglądało to tak jakby chciał. Ktoś z zewnątrz mógłby pomyśleć, że stara się powstrzymać kichanie. Maja westchnęła teatralnie i wtedy zwróciła moją uwagę na swoją małą, kudłatą osóbkę. Na jej twarzy widniał uśmiech, który mówił: ,,HAHA, wiem wszystko i musicie mnie słuchać.”.
- Agnieszko – zaczęła, a ja klapnęłam sobie na podłogę aby móc być z nią na równi. – Twoja mama przekazała mi dokładne instrukcje, które miałam ci przekazać – spojrzała na mnie uważnie i przewróciła oczami (hm, czy to choroba wrodzona, a może to przeze mnie?). – Proszę skup się! Więc tak: będzie nam do tego potrzebne miejsce gdzie nikt nie zajrzy – powiedziawszy to spojrzała pytająco na Daniela, kiwnął głową. – Okej, to mamy z głowy. Co do załogi to już wiem kto będzie potrzebny: na bank Agnieszka, Zuzia, ty – spojrzała na Daniela. – twój brat, Gus i Adam – wypowiedziała to imię z niejaką pogardą. Jest! Już ją lubię! – Gus już wie, że będzie nam pomagać. – Kiedy spojrzałam na nią pytająco ona się zaśmiała. – Poinformowałam go, kiedy tu szłam, jego zadaniem jest znalezienie zaklęć, które nam pomogą. On musi to zrobić, bo jest najstarszy z nas wszystkich. – Zakończyła i rozejrzała się po naszych twarzach, zatrzymała się na mojej.
Okej, wszystko rozumiem Daniel, pomyślałam mając nadzieję, że naprawdę czyta w myślach. Spojrzałam na niego, kiwał powoli głową. Zrozumiał! Jejku, mam chłopaka, który czyta w myślach!!! Maja znowu spojrzała po nas i (nie wierzę!!!) uderzyła się otwartą dłonią w czoło! Daniel wyglądał na równie zaskoczonego, jak i rozbawionego pomyślałam, że też tak muszę wyglądać, tylko Zuza zdawała się rozumieć całą sytuację.
- Dobra Majka – powiedziała rudowłosa. – Mów dalej, Aga rozumie.
Dziewczynka wbiła we mnie podejrzliwe spojrzenie. Nagle w mojej głowie rozbrzmiał dobrze znany mi głos: ,,Aga ona ci nie wierzy. Weź się nie uśmiechaj tak głupkowato!”. O, mój Boże! Daniel potrafi do mnie mówić nie mówiąc!!! Maja znów przechyliła głowę w bok, a ja momentalnie się wyprostowałam i pokiwałam głową na znak, że rozumiem.
- Spoko – zaczęła nadal patrząc na mnie podejrzliwie. – Skoro Agnieszka już wszystko rozumie to przechodzimy do dalszych działań. Ty Agnieszka idziesz powiedzieć Adamowi, a Daniel swojemu bratu. Do dzieła! Jutro podejmujemy działania!
Maja kiwnęła głową na Zuzę i obie opuściły pokój. Zostałam sama z Danielem. Spojrzałam na niego. On jednak na mnie nie patrzył tylko spoglądał gdzieś poza okno. Daniel… Pójdziesz ze mną do Adama? zechciałam porozumiewać się telepatycznie, bo dzięki temu naszej rozmowy nikt nie mógł usłyszeć i nabierała intymny wyraz. Aga… Wiesz, że dla ciebie wszystko, ale muszę iść do Dylana. Daniel przesłał mi myśl, która niezbyt mnie zadowoliła. Przecież mógł pójść do niego później! Przecież to jego brat! I znowu ten głos: Wiesz przecież, że to tak nie działa. Muszę mu to powiedzieć t e r a z!
- Dobra! – powiedziałam, ale na głos. – Idź sobie do niego t e r a z! – krzyczałam i doskonale o tym wiedziałam. Wstałam schwyciłam bluzę i ruszyłam ku drzwiom. Zanim wyszłam usłyszałam głośne westchnięcie Daniela. Lecz nie zwracałam na to uwagi i praktycznie wyskoczyłam z pokoju.
***
Szłam przez korytarz jak burza gradowa wszyscy którzy mnie mijali usuwali się z drogi. Byłam zła! Nie, nie zła. Wściekła! Jak on mógł mnie wystawić do wiatru! Przecież wiedział, że wyjątkowo nie trawię Adama i że (nie ukrywam) się go boję. Wiedział to lecz jednak postanowił mnie wystawić na front, bo ważniejszy był jego brat bliźniak.
Nagle na kogoś wpadłam. Podniosłam głowę i ujrzałam Adama. Patrzył na mnie zdziwiony, ale też wyglądał tak jakby się mnie tu spodziewał. Jego oczy jak zwykle wyrażały tą samą pustkę. Brrr!, teraz już wiecie, dlaczego się go boję. Ale fakt faktem, że muszę mu to powiedzieć i wolę zrobić to teraz. No dobra! Dam radę!
- O, cześć – zaczęłam radosnym głosem, jakbym wcale się go nie bała. – Właśnie do ciebie szłam. Słuchaj jest sprawa, ale musielibyśmy przenieść się do pomieszczenia gdzie nikt nie będzie nas słyszał…
Nie dokończyłam, bo chwycił mnie w pasie i pociągnął za sobą do drzwi po lewej. Pchnął je barkiem i wepchnął mnie do ciemnego pomieszczenia, wszedł zaraz za mną i oboje znaleźliśmy się w pokoju, w którym czuć było środki dezynfekujące, było w nim kompletnie ciemno. Jego ręka nadal spoczywała na moim prawym biodrze i obejmowała dolny, tył pleców. Cholera! Muszę jak najszybciej uwolnić się z tej plątaniny.
- Adam – ponownie to ja zaczęłam rozmowę nie on. – Jesteś nam potrzebny. Moja mama kazała mi ciebie powiadomić…
- Nie fatyguj się Agnieszko – przerwał mi cichym szeptem. Co do cholery?! – Wiem co i jak, bo twoja matka sama mi powiedziała. Przed chwilą odnosiłem jej walizki do samochodu.
Nie rozumiałam.  To w takim razie, dlaczego mnie tu wciągnął?!
- Och, to oczywiste – powiedział znienacka. Co?! On też czyta mi w myślach?! – Tak, ale nie przejmuj się. Właśnie, dlatego twoja mama wzięła mnie i Daniela do tej ,,załogi” – kiedy to wypowiedział jego ręka mocniej zacisnęła się na wokół mojej talii. – Zawsze chciałem cię spróbować… - szepnął i mnie pocałował.
On. Mnie. Pocałował. Przez chwilę zupełnie nie wiedziałam co zrobić, ale kiedy zaczął zniżać dłoń ugryzłam go w wargę. Przeklął i cofnął się. Strzepnęłam jego rękę ze swojego ciała, wyminęłam go i wyszłam z pomieszczenia. Wpadłam prosto na… Daniela.   

piątek, 26 grudnia 2014

Rozdział 9. cz. 1



Rozdział 9.

Od nikogo nigdy nie słyszałam tych dwóch słów. Owszem, mama używała tych słów, ale były jak pytanie: ,,Chcesz coś do picia?” tak na prawdę te słowa są mi obce. Daniel patrzył w moje oczy z taką intensywnością, że kompletnie się pogubiłam. Czy ja naprawdę chciałam posunąć się dalej? Z jednej strony pragnęłam aby mnie całował, ale z drugiej chciałam być z nim i się nie śpieszyć. Chciałam mu to powiedzieć, ale on dotykał kciukiem moich warg co kompletnie wytrąciło mnie z równowagi. Pochyliłam się i pocałowałam go lekko. Daniel przesunął dłonie na mój kark i delikatnie go łaskotał. Sięgnęłam do zapinki stanika między piersiami w zamiarze zdjęcia go, ale właśnie w tym momencie do pokoju wkroczyła Zuza. Spojrzała na nas i zaczęła się szaleńczo śmiać. Zwlekłam się z kolan Daniela i usiadłam obok niego. Rudowłosa spojrzała na nas i odkaszlnęła, po czym zamrugała.
- Chyba mi się  nie zdawało, że siedzisz na jego kolanach półgoła? – spytała i usiadła na krześle obok łóżka. – Czy potraficie się skupić i ubrać? Bo zaraz przyjdzie tu Diana i Dylan – mówiła, a ja mimo woli jęknęłam. – Taaak… Niestety przyjdą i nic nie zrobisz z tym faktem – powiedziała i rzuciła mi bluzkę. – Wkładaj to, bo już tu idą…
Niestety nie dokończyła, bo w drzwiach stanęła Diana. Zaraz obok pojawił się Dylan. Kiedy dziewczyna zauważyła, jak ja i Daniel siedzimy rozszerzyły się jej oczy. Chwilę później, kiedy uświadomiła sobie, że na nią patrzę zmrużyła je i ubrała swój kpiący uśmiech. Daniel chwycił moją dłoń i ją ścisnął. Niestety nadal nie miałam na sobie bluzki i wzrok jego brata utkwił na moim biuście. Zuzia momentalnie znalazła się przed nim i wyzywająco podniosła podbródek. Daniel podał mi bluzkę i wstał. Podszedł do brata i dziewczyn, szepnął jej coś do ucha, a ona się zaśmiała. Kiedy bluzka tylko znalazła się na swoim miejscu, spróbowałam się podnieść. Niestety bez skutku. Znalazłam się poza łóżkiem, ale tylko dlatego, że z niego spadłam. Jęknęłam, a Diana się zaśmiała. Bliźniacy spiorunowali ją wzrokiem, a Zuza podbiegła do mnie.
- Daniel powiedział, że jego brat wcale nie chciał tu przyjść – szepnęła, po czym pomogła mi wstać. – Diana go zmusiła, bo twoja babcia kazała jej sprawdzić, czy z tobą wszystko w porządku. – przewróciła oczami. – Daniel! Chodź i mi pomóż! – krzyknęła, a chłopak westchnął teatralnie. – Ta twoja ukochana to straszna niezdara. – Powiedziała, kiedy znalazł się przy nas.
Daniel się zaśmiał, położył jedną rękę na moich plecach, a drugą wsunął pod moje kolana. Podniósł się i po chwili wisiałam w powietrzu. Chłopak jednak nie położył mnie na łóżku tylko delikatnie postawił na ziemi. Poczułam grunt pod stopami. Daniel nie odrywał dłoni z moich pleców, więc postanowiłam mu pokazać, że dam radę i poszurałam do Dylana. Daniel był w szoku, że nie pozwoliłam mu się asekurować, ale się otrząsnął i stanął przy mnie. Dylan poklepał go po ramieniu i spojrzał ponaglająco na Dianę. Dziewczyna wzruszyła ramionami i niechętnie spojrzała na mnie.
- Aga – zaczęła i się skrzywiła. – Twoja babcia kazała mi się spytać jak się czujesz, więc: ,,Jak się czujesz?” – spytała, a ja choć chciałam być grzeczna zaczęłam się śmiać. Dziewczynie rozszerzyły się oczy ze zdumienia, a Daniel i Zuza parsknęli śmiechem. Tak! Cała ja!!! Śmiech roznosił się po całym pomieszczeniu. Diana przewróciła oczami i wyszła z pokoju. Dylan spojrzał w miejsce gdzie zniknęła i także zaczął się śmiać. Świetnie! Teraz wszyscy prawie płakaliśmy ze śmiechu, ale nic na to nie poradziliśmy.
Nagle w drzwiach pojawiła się bardzo mała osóbka. Rozejrzała się i weszła do pokoju. Stanęła obok Dylana. Chrząknęła i wszyscy na nią spojrzeliśmy.
- Cześć – powiedziała, po czym spojrzała na mnie. – Przysyła mnie twoja mama. Chciała tu przyjść i powiedzieć, że jedzie już do domu, ale pani Kazia kazała mi tu przyjść, a jej jechać – mówiła tak szybko jakby od tego zależało nasze życie. – A tak w ogóle to jestem Maja – przedstawiła się i uśmiechnęła się dziwnie. – Będę od teraz ci towarzyszyć. Twoja babcia wybrała mnie do tej roli. Nie ukrywam, że jestem zadowolona. – Dziewczynka się wyszczerzyła i spojrzała na rudowłosą. – O, cześć Zuzia! Co tam u ciebie?  

sobota, 20 grudnia 2014

Rozdział 8



Rozdział 8.


Przyjaciół się nie wybiera, ktoś kiedyś powiedział. Lecz ja jestem innego zdania. To rodziny się nie wybiera, z nimi wychodzi się tylko dobrze na zdjęciach. A przyjaciele? Wybór przyjaciół zależy tylko od nas. To do nas należy decydujący głos. To my jesteśmy przywódcami w tej grze. Lecz, kiedy źle wybierzesz przyjaciół, żałujesz. Czasami, kiedy na prawdę potrzebujemy przyjaciela to go nie ma. Nie przychodzi na nasze zawołanie. Nie reaguje na nasze łzy.

I widzę Zuzę. Ze zdziwieniem w oczach, patrzy jak Daniel nade mną się pochyla. Nie potrafiłam wyczytać z jej twarzy, czy ją to zraniło, czy po prostu zdziwiło. Nie musiałam odpychać Daniela, bo sam się odsunął z wyrazem rozbawienia na twarzy. Spojrzał na Zuzę. Podążyłam za jego wzrokiem i zauważyłam szeroki uśmiech na twarzy mojej przyjaciółki i rozbawienie w oczach. Najzwyczajniej w świecie weszła do wnętrza pokoju i zamknęła za sobą drzwi, tak samo jak Daniel wcześniej, przystawiła je krzesłem, po czym podbiegła do mnie i mocno przytuliła. Zabolało mnie to, ale nie chciałam jej psuć humoru, więc tylko spróbowałam odwzajemnić uścisk. Momentalnie przez większy wysiłek jęknęłam z bólu, a Daniel zaraz był przy mnie. Zuza spojrzała na niego i na mnie z zazdrością, po czym westchnęła i sięgnęła po coś w białej buteleczce. Wysypała z niej dwie różowo – białe tabletki i podała mi je wraz z szklanką wody. Podniosłam rękę, ale ból, który przeciągnął się przez całą moją rękę, przeszedł do klatki piersiowej zmusił mnie do opuszczenia jej na różową pościel. Westchnęłam z zażenowania. Nie cierpiałam, kiedy kompletnie nie mogłam zrobić wszystkiego sama. Zuza kiwnęła na Daniela, a on wsunął delikatnie dłoń pod moją głowę i ją odchylił do przodu. Dziewczyna nakazała mi otworzyć usta i wsypała do nich dwie tabletki, po czym przystawiła brzeg szklanki do dolnej wargi. Odchyliła naczynie i po chwili zimny płyn popłynął do mojego żołądka, wraz z nim tabletki. Spojrzałam na Daniela pytająco.

- Są przeciwbólowe – rzekł i uśmiechnął się rozbrajająco. – Dzięki nim nie będziesz cierpieć przy każdym ruchu – wytłumaczył, po czym spojrzał podejrzliwie na Zuzę. – Chociaż nie jestem pewien, czy ona nie dała ci o jedną za dużo.

Zuza zrobiła taką minę jakby co najmniej oskarżono ją o zjedzenie kota.

- Przepraszam bardzo, ale chyba wiem ile pani Kazia kazała mi jej podać – powiedziała urażona, ale zaraz o tym zapomniała i zaczęła opowiadać podniecona. – Pewnie zastanawia was fakt, dlaczego wam przerwałam w jakże ciekawym momencie?

Spytała, a ja się zarumieniłam. Wiem jak to musiało wyglądać. Jestem tu dopiero od trzech dni, a już obściskuję się z facetami z tej szkoły. Ale co ja poradzę, że Daniel jest niezwykły i że najwyraźniej go kocham? Zuza chrząknęła. Rozejrzałam się i zauważyłam rozbawienie na twarzach moich towarzyszy. Ups.

- Co mówiliście? – spytałam robiąc jedną z min niewinnego kotka.

- Narzekałam na was – powiedziała rudowłosa przewracając oczami. – A tak naprawdę to mówiłam, że podsłuchałam twoją babcię…

- Co zrobiłaś?! – huknęłam, a ona tylko wzruszyła ramionami.

- Spokojnie… Właśnie szłam się jej spytać, czy mam coś zrobić – zaczęła tłumaczyć ściszonym głosem. – Miała akurat zebranie z wszystkimi nauczycielami i usłyszałam twoje imię, więc podeszłam do drzwi i zaczęłam słuchać. Twoja babcia tłumaczyła podniesionym głosem, że nie mogą pozwolić ci znaleźć jakiegoś naszyjnika z głową wilka – mówiła i spojrzała na mnie pytająco. – Co to za naszyjnik? No, ale mniejsza z tym. Była tam też twoja mama i mówiła, że jakiś Eryk kazał ci go znaleźć. – Kiedy wypowiedziała to imię krew w moich żyłach zamarzła, serce stanęło, a w głowie zaszumiało jak po dwóch butelkach wina. – Co jest? Kim jest ten cały Eryk? – spytała dziewczyna najwyraźniej zauważając moją minę.

- Eryk – zaczęłam łamiącym się głosem. – Eryk to mój ojciec. Eryk Zalewski.

Zuza wybałuszyła oczy, a Daniel ścisnął mocniej moją dłoń.

- Och. Nie wiedziałam – powiedziała ze smutkiem, ale zaraz się wyprostowała. – Czekaj… Przecież twój ojciec nie żyje, prawda? – spytała, a ja pokiwałam głową. – To jakim cudem mógł ci powiedzieć, że masz znaleźć ten naszyjnik?

- Kiedy zemdlałam miałam wizję. Na początku widziałam ciebie – spojrzałam na nią uważnie. – Wiem, że chodziłaś z Dylanem. Widziałam jak bardzo cię zranił – kontynuowałam, a w oczach rudej pojawiły się łzy. – I na prawdę postaram się aby i on za to ucierpiał. Ale wracając do wizji. Widziałam, także trzy wilki i napis: ,,Und, Vorsicht!”*, a później pojawił się mój tato – mówiłam, a wraz z słowami poleciały łzy po moich policzkach. – Wyglądał tak jakby żył i chciał mnie skłonić do odnalezienia go.

Daniel podniósł moją dłoń do swoich ust i lekko ją musnął ustami. Zuza przewróciła oczami i prychnęła aby zwrócić na siebie uwagę. Chłopak uśmiechnął się krzywo, a w moim brzuchu do lotu ruszyły motyle. Rudowłosa kichnęła i poklepała w moje udo.

- No to mów, że wreszcie – zaczęła i znowu kichnęła. – Co to za naszyjnik? I dlaczego twój tato kazał ci go znaleźć?

- Naszyjnik – powiedziałam i nagle poczułam okropny ból w płucach, spróbowałam wziąć oddech, ale uniemożliwił mi to ból. – Daniel – słowa nie przypominały słów, raczej charczenie. – Daniel… Nie mogę oddychać!

Kiedy tylko wycharczałam te słowa do pokoju wkroczyła mama, babcia i Adam. Lecz jak zobaczyły moją minę i jak podrywam się do góry próbując złapać oddech, zamarły. Mama momentalnie znalazła się przy mnie, a babcia naradzała się z Danielem i Adamem. Chwilę później przywołała do siebie Zuzę skinieniem głowy. Dziewczyna poderwała się z miejsca i podbiegła do nich. Nagle przed moimi oczami pojawił się obraz naszyjnika z srebrzystą głową wilka. Obraz zniknął, a w zamian niego usłyszałam głos, który mówił: ,,Manhattan. Na Manhattanie jest naszyjnik. Pospiesz się!” i już nie czułam bólu. Zauważyłam mamę, której łzy płynęły po policzkach. Zuzę, która patrzała na mnie przerażona, Daniela zdenerwowanego i patrzącego nerwowo na moją babcię. Babcia, kiedy tylko zauważyła, że już oddycham spokojnie, westchnęła i poklepała Daniela po ramieniu. Odwrócił głowę i jak tylko zauważył mnie leżącą spokojnie uśmiechnął się. Nie wiedziałam, czy to jest uśmiech, który mówi : ,,A ona tylko udawała.”, czy też: ,,Wspaniale! Bałem się, że umrzesz.” Podszedł do mojego łóżka i usiadł na jego boku. Pochylił się do mnie i pogłaskał mój policzek. Na ten gest wszyscy oprócz Zuzy wybałuszyli oczy. Zuzia przewróciła oczami.

- Co nigdy nie widzieliście miłości od pierwszego wejrzenia? – spytała, a Daniel znów się uśmiechnął krzywo. – Zakochali się. I nie zmienicie tego! Wszyscy, kiedyś albo byli zakochani lub są, a może dopiero się zakochają – powiedziała, a babcia prychnęła śmiechem. – Więc zostawmy ich – rzekła i wszyscy zaczęli protestować. – Aga opowiem nam wszystko, ale później.

Mama podjęła spełnienie tej prośby, bo wszystkich wygoniła i zostałam sama z Danielem. Dzięki tabletką przeciwbólowym mogłam się swobodnie ruszać, więc usiadłam na łóżku. Daniel odgarnął nakrycie, które leżało na mnie i położył dłonie na moich biodrach. Uniósł mnie i posadził sobie na kolanach. Odgarnął moje włosy z czoła i uśmiechnął się. Odwzajemniłam ten uśmiech i dotknęłam opuszkami palców jego policzków. On objął mnie w pasie i pogładził po plecach.

- Czy to normalne? – spytał nadal gładząc mnie po plecach. – Raczej nie powinniśmy się zakochiwać. Nie znamy się.

Pogładziłam go kciukiem po policzku. Bredził.

- Daniel – zaczęłam, a on uśmiechnął się krzywo, kiedy usłyszał jak wypowiadam jego imię. – Nie obchodzi mnie co pomyślą sobie inni. Chyba… cię kocham.

Powiedziałam te dwa słowa, które działają jak przysięga. Jeszcze nikt ich ode mnie nie usłyszał. Oczywiście w takim znaczeniu jak te, które wypowiedziałam do Daniela. Chłopak przyciągnął mnie do siebie i pocałował w usta. Nie delikatnie jak za pierwszym razem. Lecz mocno i namiętnie. Odwzajemniłam pocałunek i przybliżyłam się do niego. Chwycił mnie mocniej w pasie i pociągnął głębiej na łóżko. Moje dłonie powędrowały do rąbka jego bluzki. Ugryzł mnie w wargę i oderwał się na chwilę ode mnie. Ściągnął swoją bluzkę i ujrzałam jego nagi tors. Był umięśniony, widać było jeszcze pozostałości po letniej opaleniźnie. Patrzył na moją bluzkę. Postanowiłam się zrewanżować i ściągnęłam ją szybkim ruchem. Daniel zapatrzył się w moje oczy. Widziałam w nich prośbę. Skinęłam głową, a on pocałował mnie delikatnie zniżając się. Całował mnie w dół szczęki, aż doszedł do obojczyka, kiedy zbliżał się do piersi nagle zamarł. Spojrzałam na niego pytająco, a w jego spojrzeniu kryło się pożądanie. Kiedy chciałam go pocałować on uśmiechnął się i pokręcił głową.

- Nie – powiedział i przeciągnął dłońmi w dół moich pleców, aż do bioder. – Kocham cię Agnieszka. 

 *z niemieckiego ,, Strzeż się!”

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Rozdział 7



Rozdział 7.

Czasami zastanawiamy się co będzie po śmierci, większość z nas boi się końca lecz tak naprawdę nikt nie potrafi powiedzieć, kiedy ona nas dotknie. Ja wiem, kiedy umrę. Wiem w jaki sposób i wiem, że to nie będzie moja ostatnia droga. Wierzę w życie po śmierci. Nieraz mówimy, że śmierć jest piękna, że ukazuje się kosarz w ciemnej szacie z kapturem naciągniętym na twarz. Jego kosa lśni srebrnym blaskiem oświetlając nasze zgaśnięte oczy. Ale czy ktoś potrafi zdecydować, kiedy odejść? Żadne żywe stworzenie nie chce zniknąć z powierzchni ziemi. Śmierć jest najgorszym problemem świata. Każdy się jej obawia.
Kiedy otworzyłam oczy poczułam ogromny ból w klatce piersiowej. Znałam go. Pojawiał się on od czasu do czasu. Był spowodowany wspomnieniami przesyłanymi do mojego umysłu. Pojawiał się on od zawsze, kiedy Iga próbowała mi pokazać coś czego nikt inny nie mógł ujrzeć. Ten ból był natarczywy, ale zawsze znikał po dwóch, trzech godzinach. Lecz ten… ten był mocniejszy. Babcia mówiła, że to efekt uboczny mojej mocy, którą posiadam. Nad sobą miałam gwiazdy. Świeciły się, więc było już późno. Z bólem odwróciłam głowę w prawo i ujrzałam drzemiącą na krześle Zuzę. Widziałam, że jej rysy były zupełnie gładkie. Nie widziałam tych małych zmarszczek wokół oczu i nosa, kiedy się śmieje, a także nie zauważyłam jej oczu wąskich jak szparki, kiedy się nad czymś zastanawiała. Była zupełnie nieświadoma. Nieświadoma życia, które na nas poluje. Nagle usłyszałam ciężkie westchnięcie. Odwróciłam głowę i po drugiej stronie pokoju ujrzałam Daniela opierającego się o ścianę. Jego włosy były potargane, a mundurek zmięty. Ile byłam nieprzytomna?! Dlaczego oprócz ich nie ma tu nikogo więcej? I najważniejsze: Czemu nie czuje nic poniżej pasa?! Daniel najwyraźniej wyczuł moje spojrzenie, bo z prędkością światła znalazł się przy moim łóżku. Zdziwiło mnie jak szybko to zrobił i bezdźwięcznie. Chwycił moją dłoń i lekko ścisnął. Chciałam się odwdzięczyć tym samym, ale zamiast uścisnąć jego rękę okropny, rwący ból przepłynął wzdłuż mojej prawej ręki. Najwyraźniej jęknęłam z bólu, bo z drugiej strony łóżka odezwała się sennie Zuza.
- Skarbie – zaczęła i ujrzałam w jej pięknych oczach łzy. – Tak się o ciebie martwiłam. Kiedy Gus na ciebie spojrzał ty po prostu upadłaś tak jakbyś była kukłą, której odcięli sznurki! Bałam się, że już nigdy się nie obudzisz – powiedziała na jednym tchu i wtedy łzy wygrały. – Nie chciałam ciebie stracić! – szepnęła ocierając łzy z policzków. – Potrzebuję cię!
Spojrzałam na jej twarz ściągniętą bólem. Chciałam ją przytulić, ale miałam dziwne wrażenie, że nie dam rady nawet skinąć głową. Postanowiłam sprawdzić jak pójdzie mi z mówieniem.
- Zuza – zaczęłam trochę niezbyt wyraźnie i bardzo cicho. – Ile byłam nieprzytomna?
Dziewczyna nagle spojrzała na mnie jakbym pytała się, czy potrafi latać. Zrozumiałam, że ona kompletnie nie ma pojęcia ile dni jestem odłączona od życia. Odwróciłam głowę i spojrzałam pytająco na Daniela.
- Trzy dni – powiedział i uśmiechnął się przepraszająco. – Nikt nie wiedział, że to tyle potrwa. Twoja babka powiedziała, że trafiały ci się już takie przypadki i że nie mamy się obawiać.
Kiedy skończył mówić spojrzałam na niego pytająco. Daniel ścisnął moją dłoń.
- Tak – odpowiedział. – Twoja mama wie o wszystkim. Była pierwszą dorosłą, która dowiedziała się, że straciłaś przytomność.
Zaskakiwało mnie to, że nawet nie zadałam pytania, a on wiedział o co chodzi. Pamiętałam jego krótki pocałunek i byłam pewna, że mi się to nie przyśniło. Patrząc w jego nieobecną twarz coś zawibrowało na stoliku nocnym. Chłopak chwycił komórkę i odebrał. Mruczał coś do słuchawki i po chwili do drzwi zawitało kilkanaście głosów. Pierwszymi osobami, które weszły do małego pomieszczenia była moja babcia, mama, Adam i Dylan. Na widok dwóch ostatnich zrzędła mi mina. Czemu oni wszyscy przyszli? Mi do szczęścia wystarczał tylko Daniel. Nagle chłopak puścił moją dłoń, a na jego miejsce usiadła babcia, z drugiej strony Zuzy też już nie było lecz siedziała tam mama. Pochyliła się nade mną i odgarnęła moją grzywkę z czoła. Kochałam, kiedy tak robiła. To był jedyny gest, który nakazywał mi się wziąć w garść. Mówił: Nie poddawaj się! Przecież to nie w twoim stylu Agnieszka! Ale teraz czułam pełne prawo aby się poddać. Pamiętałam wizję gdzie widziałam tatę. Tatę, który wcale nie był do niego podobny. Chciałam wszystko powiedzieć mamie, ale nie było to takie proste przy takim tłumie. Poszukałam wzrokiem Daniel. Stał naprzeciwko mnie, opierając się o ścianę. Posłałam mu proszące spojrzenie, a on lekko kiwnął głową.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale moim zdaniem Agnieszka chciałaby odpocząć – powiedział i posłał znaczące spojrzenia po zebranych. – Niech zostanie przy niej pani Zalewska, a my udamy się na kolację.
Babcia spojrzała na niego z dumą. Ścisnęłam jej dłoń tak mocno jak tylko mogłam chcąc jej pokazać, że dam sobie radę. Babcia się podniosła i jak na znak wszyscy wyszli z pokoju. Zostałam sam na sam z moją własną matka. Jeszcze nigdy nie krępowałam się tak jak dziś w jej towarzystwie. Oparła się wygodniej na krześle i mrugnęła do mnie zachęcająco. No to do dzieła!
- Mamo – zaczęłam i zaraz odczułam okropny ból. – Mamo… widziałam tatę. – Kiedy to powiedziałam wybałuszyła oczy jakbym powiedziała, że widziałam jednorożca. Widziałam, że kiedy tylko mowa o tacie mama traci cały swój, niezawodny spokój. Ponagnaliła mnie machając dłonią abym mówiła dalej.
- Tato kazał mi znaleźć naszyjnik z głową wilka – powiedziałam i spojrzałam na nią pytająco. – Dlaczego akurat ten naszyjnik?
- Nie wiem skarbie – odpowiedziała i westchnęła. – Mówił coś jeszcze?
- Tak – odparłam i spróbowałam wyciągnąć do niej dłoń. – Powiedział, że będzie mnie chronił. I widziałam wilki. Zakrwawione.
Na dźwięk tych słów mama wyprostowała się tak jakby połknęła patyk. Nie spojrzała na mnie ani razu i wyszła. Zaraz po niej do pokoju wtargnął Daniel. Zamknał drzwi i przystawił je krzesłem, tak aby nie dało się ich otworzyć. Poszarpał je chwilę sprawdzając swój mechanizm i upewniając się, że nikt tutaj nie wejdzie nie proszony podszedł do mnie, usiadł na skraju łóżka i pochylił się nade mną. Musnął delikatnie mój policzek kciukiem i spojrzał mi w oczy. Wiedziałam, że kryło się w nich pragnienie. P o c a ł u j! Chyba usłyszał to słowo, bo pochylił się jeszcze bardziej i pocałował mnie namiętnie. Jego usta były miękkie. Całował mnie z początku delikatnie, ale z sekundy na sekundę całował coraz pewniej. Nagle krzesło upadło z głuchym trzaskiem na ziemię, a drzwi uderzyły w ścianę. Usłyszałam głuchy krzyk Zuzy.