sobota, 20 grudnia 2014

Rozdział 8



Rozdział 8.


Przyjaciół się nie wybiera, ktoś kiedyś powiedział. Lecz ja jestem innego zdania. To rodziny się nie wybiera, z nimi wychodzi się tylko dobrze na zdjęciach. A przyjaciele? Wybór przyjaciół zależy tylko od nas. To do nas należy decydujący głos. To my jesteśmy przywódcami w tej grze. Lecz, kiedy źle wybierzesz przyjaciół, żałujesz. Czasami, kiedy na prawdę potrzebujemy przyjaciela to go nie ma. Nie przychodzi na nasze zawołanie. Nie reaguje na nasze łzy.

I widzę Zuzę. Ze zdziwieniem w oczach, patrzy jak Daniel nade mną się pochyla. Nie potrafiłam wyczytać z jej twarzy, czy ją to zraniło, czy po prostu zdziwiło. Nie musiałam odpychać Daniela, bo sam się odsunął z wyrazem rozbawienia na twarzy. Spojrzał na Zuzę. Podążyłam za jego wzrokiem i zauważyłam szeroki uśmiech na twarzy mojej przyjaciółki i rozbawienie w oczach. Najzwyczajniej w świecie weszła do wnętrza pokoju i zamknęła za sobą drzwi, tak samo jak Daniel wcześniej, przystawiła je krzesłem, po czym podbiegła do mnie i mocno przytuliła. Zabolało mnie to, ale nie chciałam jej psuć humoru, więc tylko spróbowałam odwzajemnić uścisk. Momentalnie przez większy wysiłek jęknęłam z bólu, a Daniel zaraz był przy mnie. Zuza spojrzała na niego i na mnie z zazdrością, po czym westchnęła i sięgnęła po coś w białej buteleczce. Wysypała z niej dwie różowo – białe tabletki i podała mi je wraz z szklanką wody. Podniosłam rękę, ale ból, który przeciągnął się przez całą moją rękę, przeszedł do klatki piersiowej zmusił mnie do opuszczenia jej na różową pościel. Westchnęłam z zażenowania. Nie cierpiałam, kiedy kompletnie nie mogłam zrobić wszystkiego sama. Zuza kiwnęła na Daniela, a on wsunął delikatnie dłoń pod moją głowę i ją odchylił do przodu. Dziewczyna nakazała mi otworzyć usta i wsypała do nich dwie tabletki, po czym przystawiła brzeg szklanki do dolnej wargi. Odchyliła naczynie i po chwili zimny płyn popłynął do mojego żołądka, wraz z nim tabletki. Spojrzałam na Daniela pytająco.

- Są przeciwbólowe – rzekł i uśmiechnął się rozbrajająco. – Dzięki nim nie będziesz cierpieć przy każdym ruchu – wytłumaczył, po czym spojrzał podejrzliwie na Zuzę. – Chociaż nie jestem pewien, czy ona nie dała ci o jedną za dużo.

Zuza zrobiła taką minę jakby co najmniej oskarżono ją o zjedzenie kota.

- Przepraszam bardzo, ale chyba wiem ile pani Kazia kazała mi jej podać – powiedziała urażona, ale zaraz o tym zapomniała i zaczęła opowiadać podniecona. – Pewnie zastanawia was fakt, dlaczego wam przerwałam w jakże ciekawym momencie?

Spytała, a ja się zarumieniłam. Wiem jak to musiało wyglądać. Jestem tu dopiero od trzech dni, a już obściskuję się z facetami z tej szkoły. Ale co ja poradzę, że Daniel jest niezwykły i że najwyraźniej go kocham? Zuza chrząknęła. Rozejrzałam się i zauważyłam rozbawienie na twarzach moich towarzyszy. Ups.

- Co mówiliście? – spytałam robiąc jedną z min niewinnego kotka.

- Narzekałam na was – powiedziała rudowłosa przewracając oczami. – A tak naprawdę to mówiłam, że podsłuchałam twoją babcię…

- Co zrobiłaś?! – huknęłam, a ona tylko wzruszyła ramionami.

- Spokojnie… Właśnie szłam się jej spytać, czy mam coś zrobić – zaczęła tłumaczyć ściszonym głosem. – Miała akurat zebranie z wszystkimi nauczycielami i usłyszałam twoje imię, więc podeszłam do drzwi i zaczęłam słuchać. Twoja babcia tłumaczyła podniesionym głosem, że nie mogą pozwolić ci znaleźć jakiegoś naszyjnika z głową wilka – mówiła i spojrzała na mnie pytająco. – Co to za naszyjnik? No, ale mniejsza z tym. Była tam też twoja mama i mówiła, że jakiś Eryk kazał ci go znaleźć. – Kiedy wypowiedziała to imię krew w moich żyłach zamarzła, serce stanęło, a w głowie zaszumiało jak po dwóch butelkach wina. – Co jest? Kim jest ten cały Eryk? – spytała dziewczyna najwyraźniej zauważając moją minę.

- Eryk – zaczęłam łamiącym się głosem. – Eryk to mój ojciec. Eryk Zalewski.

Zuza wybałuszyła oczy, a Daniel ścisnął mocniej moją dłoń.

- Och. Nie wiedziałam – powiedziała ze smutkiem, ale zaraz się wyprostowała. – Czekaj… Przecież twój ojciec nie żyje, prawda? – spytała, a ja pokiwałam głową. – To jakim cudem mógł ci powiedzieć, że masz znaleźć ten naszyjnik?

- Kiedy zemdlałam miałam wizję. Na początku widziałam ciebie – spojrzałam na nią uważnie. – Wiem, że chodziłaś z Dylanem. Widziałam jak bardzo cię zranił – kontynuowałam, a w oczach rudej pojawiły się łzy. – I na prawdę postaram się aby i on za to ucierpiał. Ale wracając do wizji. Widziałam, także trzy wilki i napis: ,,Und, Vorsicht!”*, a później pojawił się mój tato – mówiłam, a wraz z słowami poleciały łzy po moich policzkach. – Wyglądał tak jakby żył i chciał mnie skłonić do odnalezienia go.

Daniel podniósł moją dłoń do swoich ust i lekko ją musnął ustami. Zuza przewróciła oczami i prychnęła aby zwrócić na siebie uwagę. Chłopak uśmiechnął się krzywo, a w moim brzuchu do lotu ruszyły motyle. Rudowłosa kichnęła i poklepała w moje udo.

- No to mów, że wreszcie – zaczęła i znowu kichnęła. – Co to za naszyjnik? I dlaczego twój tato kazał ci go znaleźć?

- Naszyjnik – powiedziałam i nagle poczułam okropny ból w płucach, spróbowałam wziąć oddech, ale uniemożliwił mi to ból. – Daniel – słowa nie przypominały słów, raczej charczenie. – Daniel… Nie mogę oddychać!

Kiedy tylko wycharczałam te słowa do pokoju wkroczyła mama, babcia i Adam. Lecz jak zobaczyły moją minę i jak podrywam się do góry próbując złapać oddech, zamarły. Mama momentalnie znalazła się przy mnie, a babcia naradzała się z Danielem i Adamem. Chwilę później przywołała do siebie Zuzę skinieniem głowy. Dziewczyna poderwała się z miejsca i podbiegła do nich. Nagle przed moimi oczami pojawił się obraz naszyjnika z srebrzystą głową wilka. Obraz zniknął, a w zamian niego usłyszałam głos, który mówił: ,,Manhattan. Na Manhattanie jest naszyjnik. Pospiesz się!” i już nie czułam bólu. Zauważyłam mamę, której łzy płynęły po policzkach. Zuzę, która patrzała na mnie przerażona, Daniela zdenerwowanego i patrzącego nerwowo na moją babcię. Babcia, kiedy tylko zauważyła, że już oddycham spokojnie, westchnęła i poklepała Daniela po ramieniu. Odwrócił głowę i jak tylko zauważył mnie leżącą spokojnie uśmiechnął się. Nie wiedziałam, czy to jest uśmiech, który mówi : ,,A ona tylko udawała.”, czy też: ,,Wspaniale! Bałem się, że umrzesz.” Podszedł do mojego łóżka i usiadł na jego boku. Pochylił się do mnie i pogłaskał mój policzek. Na ten gest wszyscy oprócz Zuzy wybałuszyli oczy. Zuzia przewróciła oczami.

- Co nigdy nie widzieliście miłości od pierwszego wejrzenia? – spytała, a Daniel znów się uśmiechnął krzywo. – Zakochali się. I nie zmienicie tego! Wszyscy, kiedyś albo byli zakochani lub są, a może dopiero się zakochają – powiedziała, a babcia prychnęła śmiechem. – Więc zostawmy ich – rzekła i wszyscy zaczęli protestować. – Aga opowiem nam wszystko, ale później.

Mama podjęła spełnienie tej prośby, bo wszystkich wygoniła i zostałam sama z Danielem. Dzięki tabletką przeciwbólowym mogłam się swobodnie ruszać, więc usiadłam na łóżku. Daniel odgarnął nakrycie, które leżało na mnie i położył dłonie na moich biodrach. Uniósł mnie i posadził sobie na kolanach. Odgarnął moje włosy z czoła i uśmiechnął się. Odwzajemniłam ten uśmiech i dotknęłam opuszkami palców jego policzków. On objął mnie w pasie i pogładził po plecach.

- Czy to normalne? – spytał nadal gładząc mnie po plecach. – Raczej nie powinniśmy się zakochiwać. Nie znamy się.

Pogładziłam go kciukiem po policzku. Bredził.

- Daniel – zaczęłam, a on uśmiechnął się krzywo, kiedy usłyszał jak wypowiadam jego imię. – Nie obchodzi mnie co pomyślą sobie inni. Chyba… cię kocham.

Powiedziałam te dwa słowa, które działają jak przysięga. Jeszcze nikt ich ode mnie nie usłyszał. Oczywiście w takim znaczeniu jak te, które wypowiedziałam do Daniela. Chłopak przyciągnął mnie do siebie i pocałował w usta. Nie delikatnie jak za pierwszym razem. Lecz mocno i namiętnie. Odwzajemniłam pocałunek i przybliżyłam się do niego. Chwycił mnie mocniej w pasie i pociągnął głębiej na łóżko. Moje dłonie powędrowały do rąbka jego bluzki. Ugryzł mnie w wargę i oderwał się na chwilę ode mnie. Ściągnął swoją bluzkę i ujrzałam jego nagi tors. Był umięśniony, widać było jeszcze pozostałości po letniej opaleniźnie. Patrzył na moją bluzkę. Postanowiłam się zrewanżować i ściągnęłam ją szybkim ruchem. Daniel zapatrzył się w moje oczy. Widziałam w nich prośbę. Skinęłam głową, a on pocałował mnie delikatnie zniżając się. Całował mnie w dół szczęki, aż doszedł do obojczyka, kiedy zbliżał się do piersi nagle zamarł. Spojrzałam na niego pytająco, a w jego spojrzeniu kryło się pożądanie. Kiedy chciałam go pocałować on uśmiechnął się i pokręcił głową.

- Nie – powiedział i przeciągnął dłońmi w dół moich pleców, aż do bioder. – Kocham cię Agnieszka. 

 *z niemieckiego ,, Strzeż się!”

1 komentarz: