Rozdział 36
Minęła
godzina od mojego największego błędu życiowego. Tak. To, że przed chwilą
chamsko wykorzystałem Alicję było błędem. Dopiero teraz do mnie dotarło, co
pomyślałaby teraz o mnie Agnieszka. Jak bardzo skrzywdziłbym ją. Jak teraz
płakałaby. Byłem na siebie bardzo zły, za to, że w tamtej chwili zależało mi
tylko na tym, aby zapomnieć o kimś, o kim nigdy nie powinienem zapomnieć. Tym
kimś była moja malutka, krucha Aga. Moje pół serca. A ja dążyłem tylko do tego,
aby się jej pozbyć z mojej głowy. Jak mogłem być tak bardzo egoistyczny? I to
zaraz po tym, jak ona umarła. Ale to nie była najstraszniejszego. Najbardziej
martwiło mnie, to, że podczas tego okropnego czynu myślałem o niej. Myślałem,
co ona by poczuła. Co z tego, że nie żyła! Ale ja ją zdradziłem. Powinienem
umrzeć. Umrzeć za coś takiego. Zniknąć z
powierzchni ziemi. Nie jestem godny tego życia.
Kiedy tak
wędrowałem po akademii bez celu wpadłem na pewien pomysł. Dlaczego Agnieszka
nie mogłaby być wskrzeszona? W końcu żyjemy w świecie czarów, no nie! Wyjąłem
telefon i napisałem wiadomości do moich przyjaciół: ,,Cześć. Mam plan.
Agnieszka do nas wróci. Za 15 minut w zniszczonej bibliotece. Wszyscy.
Przywrócimy ją do żywych. Daniel.” Pisząc tą wiadomość niezupełnie zdawałem sobie
sprawę gdzie jestem. Biblioteka była w osobnym budynku, po zachodniej stronie
dziedzińca. A ja byłem w budynku mieszkalnym, po wschodniej stronie dziedzińca.
Dzieliło mnie od biblioteki 20 minut biegu. Ale ze mnie palant. Wyjąłem jeszcze
raz małe urządzonko i wysłałem jeszcze jedną, krótką wiadomość: ,,O kurna,
spóźnię się. Nie zdałem sobie sprawy z tego gdzie się aktualnie znajduję. Jak
przyjdę oczekuję, że wszyscy tam już będziecie. Idiota Daniel.” I nie zwlekając ani chwili pognałem do
biblioteki.
Na miejscu
pojawiłem się po okrągłych 18 minutach. Sprężyłem się. W bibliotece byli już
wszyscy, których zwołałem. Na dwóch ocalałych stołach siedziały Zuza, Patrycja,
Alicja, (jak myślę) Amanda i Maja. Wokół nich na krzesłach siedzieli Szczepan,
Olek, Gus, Dylan i Janek. Wszyscy patrzyli na mnie z wyczekiwaniem. I wtedy
olśniło mnie, że nie mam żadnego porządnego planu, a na byle, co żaden z moich
przyjaciół się nie zgodzi. Okej. Chociaż spróbujmy.
- Jak już
zapewne każdy wie, Agnieszka nie żyje. – zacząłem i dopiero teraz zauważyłem, w
jakim stanie są moi znajomi. Każda z dziewczyn, nie wyłączając żadnej, miała
opuchnięte oczy, pogryzione wargi, poobgryzane paznokcie i potargane włosy.
Były w rozsypce. A oczy każdej z nich cały czas lśniły. Z chłopakami nie było
wcale lepiej. Włosy w nieładzie, miny ponure i poważne, dłonie zaciśnięte w
pięści. Byłem pewien, że wyglądam, tak jak połączenie dziewczyny i chłopaka,
czyli włosy potargane, oczy opuchnięte, popękana skóra na knykciach i
zaciśnięte dłonie. Wszyscy wyglądaliśmy, jak kupki nieszczęścia. – I każdemu z
nas będzie jej brakować. Bo wiemy, że była za młoda na śmierć. I wiemy też, kto
za to odpowiada. Ja to wiem i nie boję cię tego powiedzieć. Adam. Adam zabił
naszą przyjaciółkę i dziewczynę. Więc my musimy zabić go.
- To jest
twój plan, idioto?! – warknął Janek. Wyglądał na wkurwionego. Jego oczy
zmieniły barwę na płonące złoto, a zęby wydłużyły się. – Planujesz zabić tego
skurwiela i uważasz, że Aga od tego zmartwychwstanie?! Jesteś debilem! Gdybyś
ją naprawdę kochał to byś się z tym pogodził! Zaakceptował to, że umarła! A nie
teraz planował mordobicie? Może ty tylko chcesz pozbyć się konkurenta? Co? Nie
wmówisz mi, że robisz to tylko, dlatego że chcesz ją pomścić…
- Kochanie,
przestań…- powiedziała cicho Amanda, ale ten posraniec tylko na nią warknął.
- Nie! Niech
wie, że my wiemy! – krzyknął i zbliżył się do mnie. Miał zgarbione plecy i
zaciskał dłonie w pięści, a jego oddech przyśpieszył gwałtownie. – Wiemy, że
pieprzyłeś się z Alicją zaraz po tym, jak Agnieszka umarła! Robiłeś to, kiedy
my rozpaczaliśmy! Gdy matka Agi klęczała przy niej i płakała! Wołała ciebie!
Krzyczała, że powinieneś teraz przy nas być! A ciebie nie było! Nie było cię,
gdy jej przyjaciółki próbowały ją obudzić! Nie było cię, gdy Izabel próbowała
ją wskrzeszać! Nie było cię, gdy na chwilę otworzyła oczy, jej usta otworzyły
się i gdy wypowiedziała twoje imię z nadzieją, że ją ostatni raz pocałujesz!
Nie było cię przy niej! – przerwał na chwilę i przybliżył się do mnie. Staliśmy
teraz twarzą w twarz. Miałem ochotę ukręcić mu głowę, za te wszystkie
pierdolone oskarżenia. – A ja tam stałem! I tak bardzo pragnąłem być tym,
którego imię wtedy wymówiła. Pragnąłem być tym jedynym, którego naiwna
Agnieszka kocha bezgranicznie! Komu oddała swoje już zimne serce! Nie
zasługiwałeś na nią! Nigdy. Powinieneś zdychać! To ja ją kochałem. Ja i tylko
ja. Ty myślałeś, że tak było. Tylko myślałeś. Chcę abyś umarł! I zamierzam
teraz cię zabić!
Nim zdążyłem
cokolwiek zrobić, chłopak zmienił się całkowicie i się na mnie rzucił. Złapał w
swój pysk moją rękę i zacisnął szczęki. Moje ciało przeszył ogromny ból. Mój
napastnik zamachał mną, jak mały szczeniaczek gryzakiem, i rzucił pod ścianę.
Nie podszedł już do mnie. Gdy lekko się podniosłem, a nie było to łatwe, zobaczyłem,
że Janek siedzi na podłodze skulony z niedowierzaniem w oczach, a obok niego
siedziały wszystkie dziewczyny oprócz Alicji i pocieszały go, przytulały. Do
mnie wraz z Alicją biegli wszyscy chłopacy. Nie pamiętam, co było dalej.
Odpadłem.
Obudziłem
się po dwóch dniach, moja ręka była całkowicie wyleczona. Dziwne. Gdy wyszedłem
z naszego szkolnego szpitala dowiedziałem się od brata, że dzisiaj jest
pożegnanie i pogrzeb Agnieszki. Świetnie. Dostałem nakaz od pani Kazi na
pilnowanie trumny z moją ukochaną. No tak, bo wcale nie będzie to dla mnie
dziwne. Ale cóż, jak mus to mus. Pognałem do pokoju, przebrałem się w garnitur
i ruszyłem do pokoju Agi. Gdy znalazłem się przed drzwiami zwątpiłem. Czy aby
na pewno chciałem widzieć, czuć martwe ciało mojej ukochanej? Nagle drzwi same
się otworzyły i z pokoju wyszedł Szczepan. Miał ponurą minę. Kiwnął na mnie i
odszedł. No nic. Trzeba tam wejść. Wszedłem, usiadłem na krześle i chwyciłem
jej małą, zimną dłoń. Jej skóra zawsze była taka delikatna. Właśnie, nigdy jej
tego nie mówiłem.
- Aguś,
kochanie – powiedziałem, a mój głos mimowolnie się załamał. – Wiem, że mnie nie
słyszysz, ale muszę ci to powiedzieć. Musisz znać prawdę. Spotykałem się kiedyś
z Alicją. Twoja niechęć do niej była w zupełności uzasadniona, wiesz? Kochałem
ją. Biliśmy ze sobą bardzo długo. Ale wtedy pojawiłaś się ty. Taka piękna,
nieświadoma tego, kim tak naprawdę jestem. I to mnie w tobie zauroczyło. Twoja
nieświadomość. – zawahałem się czy chcę dalej mówić. A co jeśli jakimś dziwnym
trafem by mnie usłyszała? Obraziłaby się śmiertelnie. Haha, dobre. – Jestem synem,
syna Izabel. Moja matka miała być najpotężniejszą z naszego rodu, ale mój
ojciec ją zabił. A później zabił siebie. Chciał zabić nas, ale wtedy pojawiła
się Izabel i nas uratowała. Wtedy on się zabił. Wiem, że się to kupy nie
trzyma, ale… To jestem ja. I ty zostałaś kolejną najpotężniejszą tylko, dlatego
że moja mama nad tobą czuwała. Wybrała ciebie spośród wszystkich. Wiem, że to
także jest dziwne. Lecz moja mama i twój tata byli kiedyś ze sobą i chyba nigdy
nie przestali się kochać.
Kiedy
chciałem jej powiedzieć, dlaczego odmawiałem jej seksu to ona otworzyła
gwałtownie oczy. Odwróciła głowę, spojrzała na mnie i powiedziała cicho.
- Wiem, że
zdradziłeś mnie z Alicją.
Ej... Jaki Horror! Lel XD ugh... Powaga ;-; Smuteczeg :( Czekam ;)
OdpowiedzUsuńMega =3
#HappyNewYear!