Rozdział 14.
Nic nie będzie takie jak dawniej… To koniec i ty o tym powinnaś wiedzieć.
Nic nie będzie takie jak dawniej… To koniec i ty o tym powinnaś wiedzieć. Nic
nie będzie takie jak dawniej… To koniec i ty o tym powinnaś wiedzieć. Nic nie
będzie takie jak dawniej… To koniec i ty o tym powinnaś wiedzieć. Te słowa to przekleństwo! Dość!
Poderwałam się z łóżka, na którym
leżałam i moje czoło niechcący rozkwasiło nos Daniela. Usłyszałam okropny syk i
mój chłopak odchylił głowę do tyłu klnąc jak szewc. Spojrzałam na niego.
Zakrywał ręką nos, ale widać było, że okropnie krwawi. Nagle w pokoju rozległ
się śmiech. Spojrzałam na prawo i ujrzałam Zuzę, Maję i Alicję. Rudowłosa i
najmłodsza się śmiały, a Alicja krzywo na nie patrzyła. Dziewczyny zauważając,
że patrzę na nie bardziej się roześmiały. Co w tym śmiesznego? Przecież Daniel
krwawi. Nie zdałam sobie sprawy, ale wypowiedziałam te słowa na głos.
- To w tym śmiesznego – zaczęłam Zuzia nadal chichocząc. – Że
on – wskazała na Daniela. – zamierzał cię pocałować, a ty mu nos rozwaliłaś.
Maja wciągnęła gwałtownie powietrze i zarechotała.
- Wiesz to nie jest w porządku – wykrztusiła mała. – On chciał
cię tylko obudzić, a ty go oszpeciłaś.
Rudowłosa ponownie się roześmiała, a ja przewróciłam oczami.
Mój wzrok powędrował ku Ali, która była już przy Danielu i przyglądała się jego
twarzy. Widziałam jak ona na niego patrzyła. I od razu zapragnęłam, żeby
pojawiły się tutaj małe chochliki i zawiązały na jej włosach tysiące supełków. Daniel
najwyraźniej usłyszał moją myśl, bo zaczął chichotać. Alicja spojrzała na niego
zdziwiona, ale z jej oczu nadal nie znikało światełko pożądania. A więc to co
mi się śniło to była prawda? Że stracę Daniela przez Alicję? Nie zastanawiając
się ani chwili podbiegłam do nich i odepchnęłam Alicję od mojego chłopaka. Spojrzałam
w jego oczy. Były ciemne, nie widziałam w nich ani odrobiny smutku. Tylko
świetliki radości. Objęłam jego twarz dłońmi i pochyliłam się nad nim aby go
pocałować. Niestety w drzwiach akurat pojawiła się babcia, a wraz z nią Adam.
Kiedy tylko go zobaczyła wszystko do mnie wróciło. Przypomniałam sobie, że
widziałam wszystko co działo się w miejscu gdzie przetrzymywana jest Iga i mój ojciec.
Nagle w mojej głowie rozbrzmiał głos: ,,Twoja córeczka poszła w ślady swojej ukochanej
matki i całowała się z moim synem”. Adam to syn najpotężniejszego czarnego
czarownika. On mnie pocałował! Powiedział o tym swojemu ojcu! Na pewno
wiedział, że Eryk to mój ojciec. On wie gdzie on jest! Wszyscy patrzeli na
Daniela. Była okazja. Nie zwlekając rzuciłam się na Adama. Upadliśmy razem na
podłogę tak, że ja siedziałam na nim okrakiem. Nie tracąc czasu zaczęłam
okładać go pięściami. Przez chwilę chłopak się bronił, ale kiedy celnym ruchem
dotknęłam jego nosa odpuścił. Nagle na mojej talii zatrzasnęły się silne
ramiona i w mgnieniu oka wisiałam w powietrzu. Spojrzałam na Adama, leżał
nieprzytomny, zakrwawiony i spuchnięty.
- Puść mnie! – krzyknęłam i celnym
kopnięciem trafiłam w splot słoneczny trzymającej mnie osoby. Niestety nie
puściła mnie tylko zaczęła wyrzucać z siebie bardzo niecenzuralne słowa. – Puść
mnie do jasne cholery!!! Adam to zdrajca! On wie gdzie jest mój ojciec!
Krzyczałam i kopałam na oślep.
Czułam, że brakuje mi sił, ale walczyłam do końca. Kiedy moje nogi opadły
bezsilne, a trzymający poluźnił uścisk wszyscy na mnie spojrzeli.
- On jest synem najpotężniejszego –
szepnęłam ze łzami w oczach. – On wie gdzie mój tato… Brakuje mi go. Nie mogę
bez niego żyć – łzy zaczęły spływać po moich policzkach. – Adam musi umrzeć.
Inaczej my umrzemy.
I po tych słowach znowu film mi
się urwał.
***
Kolejne trzy dni spędziłam w zamknięciu
pod nadzorem babci i pan Magu. Adam zresztą też spędzał tak czas. Tylko, że go
przesłuchiwali, a ja miałam się uspokoić. Lecz to nie było takie proste.
Tęskniłam za moim tatą i świadomość, że ten dupek przez cały czas wiedział
gdzie on jest mnie dobijała. Babcia, kiedy do mnie przychodziła mówiła mi, że
to że pobiłam Adama było niedorzeczne i że wcale nie pomogło, ale ja byłam
innego zdania. Cieszyłam się, że wyglądał jak pół dupy zza krzaka po spotkaniu
ze mną. A kiedy przychodził do mnie Edmund to pytał się mnie, czy chciałam go
zabić. Lecz ja sama tego nie wiem. Wiem tylko, że chciałam aby cierpiał tak jak
ja cierpiałam, kiedy dowiedziałam się, że mój tata rzekomo nie żyje. I chyba mi
się nie udało.
Czwartego dnia z rzędu u drzwi stanął
Daniel. Nie spojrzałam w jego oczy, bo bałam się dowiedzieć się jak wszyscy
będą na mnie patrzeć. Chłopak zauważył, że go ignoruję więc po prostu wyszedł.
Resztę dnia spędziłam na płakaniu. Piąty dzień był dniem, który odmienił moje
życie. A mianowicie nagle przede mną pojawiła się Iga. Prawdziwa Iga.
- Cześć Agnieszko – powiedziała, a mi opadła szczęka ze
zdziwienia. – Jestem prawdziwa. Izabel mnie uratowała.
Dziewczyno nie wiem co ty knujesz ale knuj dalej bo idzie ci to wcześniej. A i nigdy nie lubiłam Adamów. Adamy to zło. Np. Ten z "Szatana z 7 klasy".
OdpowiedzUsuńZło