Rozdział 15.
Nie mogłam uwierzyć. Iga. Prawdziwa
Iga. W pierwszym momencie tylko wyciągnęłam rękę aby sprawdzić, czy to nie
duch. Moja dłoń trafiła na jej udo, nie przeleciała przez nie. Następnie po
prostu wstałam i się do niej przytuliłam. Nie wiedziałam, kiedy zaczęłam
płakać. Ona żyje!!! Czyli mój tato może też żyć.
- Iga – zaczęłam drżącym głosem. – Czy mój tato… - urwałam,
bo nie dałam rady mówić dalej. Zawsze uważałam, że siła niewypowiedzianych słów
jest magią, której nie da się złamać.
Iga się zaśmiała. Przepraszam, co? Jak ona może się śmiać, to
niedorzeczne! Ciotka najwyraźniej zauważyła moją minę, bo przestala się śmiać.
- Kochanie – powiedziała uśmiechając się. – Twój ojciec żyje
i przybył tu ze mną. Twoja babka go zatrzymała, a mi udało się wymsknąć do
ciebie – mówiła, ale ja już nie słuchałam. Mój ojciec żyje!!! Naprawdę żyje!
Dalej słyszałam tylko ple, ple, ple, ple. Nic więcej. Szczęście zaszumiało w
mojej głowie. Zanim się obejrzałam upadłam i walnęłam głową w róg stołu.
***
Otworzyłam oczy. Obraz był zamazany
tak jakbym patrzyła przez plastik. Wokół mnie widziałam tylko dziwne zarysy
postaci. Wszystko było normalne. Zbyt normalne. Nie słyszałam, żeby ktokolwiek coś
mówił. Spróbowałam coś powiedzieć. Nic. Jeszcze raz. Nadal nic. Co do diabła?!
Nagle mój wzrok wyostrzył się. Zobaczyłam przed sobą Daniela. Nie patrzył na
mnie. Rozmawiał z Alicją. Po chwili dziewczyna się do niego przytuliła. On ją
pocałował w czubek głowy. Poczułam się zdradzona. Nie miałam pojęcia jak
zwrócić na siebie uwagi. Wszyscy, którzy znajdowali się w moim pokoju byli
pogrążeni w rozmowach. Chrząknęłam. Nic. Poruszyłam się. Nadal nic. Czy do
diabła tak trudno mnie zauważyć?! Spojrzałam na Daniela w nadziei, że na mnie
patrzy. Ale on… On i Ala chyba zamierzali się pocałować. P o c a ł o w a ć!
Nie, nie, nie.
- Czy nie możecie znaleźć sobie innego pomieszczenia na te
wasze dyskusje?! – krzyknęłam na cały głos. Wszyscy spojrzeli na mnie jak na
wariatkę.
Daniel natychmiastowo znalazł się przy mnie i zamierzał mnie pocałować
w policzek. Kiedy był wystarczająco blisko odwróciłam głowę, że trafił na moje
włosy. Chrząknął zdziwiony. Dobrze mu tak. Zrzuciłam nogi z łóżka i spróbowałam
wstać. Niestety nie był to zbyt dobry pomysł, bo bym wylądowała na ziemi gdyby
nie Gustaw. Złapał mnie w ostatniej chwili.
- Uważaj – powiedział i się zaśmiał. – Już masz wystarczające
obrażenia. – dotknął opuszkami palców mojego czoła. – Kiedy upadałaś w
sanktuarium walnęłaś głową w kant stołu – wyjaśnił i pokręcił głową. – Na
szczęście trzeba było tylko szwy założyć. Nie było innych obrażeń.
Spojrzałam w jego oczy. Nie były takie jak jego siostry. Były
wąskie, rozświetlone i zza okularów wyglądały sztucznie. Chciałam mu podziękować,
ale nagle ktoś wyjął mnie z jego objęć. Spojrzałam do góry na… Daniela. Trzymał
kurczowo moich ramion i patrzał na Gusa. Z jego oczu wystrzeliwały pioruny,
które były gotowe zabić. Zmusiłam go wzrokiem, żeby na mnie spojrzał. Puść mnie! – przesłałam mu myśl, jednak
on nie posłuchał. Jego dłonie bardziej zacisnęły się na moich ramionach. Puść mnie! Idź sobie do swojej Alicji!!!
– krzyknęłam do niego w myślach, a on nie myśląc uderzył mnie w twarz. Nie
mogłam w to uwierzyć. On mnie uderzył! Uderzył! Dotknęłam kącika ust, gdzie
przed chwilą jego ręka spoczęła. Dość! DOŚĆ! Nie dam sobą pomiatać!
- Jakim prawem?! – krzyknęłam do niego. – Jakim prawem
traktujesz mnie jak swoją własność?!
Daniel nie patrzał już na mnie. Jego wzrok powędrował gdzieś
w bok, a do mnie dotarła jego myśl Agnieszka,
nie rób scen. Och, doprawdy?! To nazywasz sceną?!
- Patrz na mnie jak do ciebie mówię! –
powiedziałam już nieco ciszej. Nie spojrzał na mnie. Gnojek. – Ach, tak? Nie
masz odwagi?! Nie masz odwagi nawet na mnie spojrzeć? – spytałam i w tym
momencie ktoś objął mnie w talii. – Nie masz odwagi na mnie spojrzeć po tym jak
mnie uderzyłeś! – krzyknęłam z furią, ale pozwoliłam się odciągnąć od niego. –
Nigdy ci tego nie wybaczę! Rozumiesz?! Nigdy! – krzyknęłam na odchodne i chwilę
później znalazłam się za drzwiami mojego własnego pokoju.
Obejrzałam się na osobę, która mnie
wyciągnęła z miejsca, które od zawsze było moją ucieczką. Nie spodziewałam się
kogo tam zobaczę. Tato. Mój tata! Rzuciłam mu się na szyję. To naprawdę on!
Pachnie tak samo! Nie mogłam w to uwierzyć. Ze szczęścia, aż łzy spływały
ciurkiem po moich policzkach. Tata oderwał mnie od siebie na długość jego
ramion. Obejrzał mnie dokładnie, od stóp do głów.
- Ale wyrosłaś, królewno – powiedział, a ja się zaśmiałam. –
Widzę, że masz powodzenie u chłopców, tylko nie rozumiem, dlaczego tamten cię
uderzył – rzekł, a ja ujrzałam w jego oczach zmartwienie. – Mam nadzieję, że
nic ci się nie stało.
Nic nie odpowiedziałam. Po prostu go przytuliłam.
***
Kolejne kilkanaście dni spędziłam w
moim pokoju rozmawiając z tatą. Nasze pogawędki były głównie o moim życiu.
Jedna z nich wprowadziła nowo – stary rozdział w moim życiu.
- Królewno, a jak tam twoi normalni przyjaciele? – spytał, a
ja nie zrozumiałam. – No Olek i Patrycja? Nadal z nimi utrzymujesz kontakt?
Kiedy tato wypowiedział te imiona nieświadomie wywołał u mnie
spazmatyczny płacz. Całkiem o nich zapomniałam, ale teraz, kiedy tato mi
uświadomił ich istnienie zapragnęłam znaleźć się w ramionach Olka i wypłakać
się mu, a Patrycji opowiedzieć o wszystkich problemach. Ale to było niemożliwe.
Oni byli śmiertelnikami i nie mieli prawa wiedzieć niczego o naszym świecie.
- Tato – zaczęłam nadal płacząc. – Ja bardzo bym chciała aby
teraz przy mnie byli, ale to niemożliwe! – powiedziałam, a tata spojrzał na
mnie zdziwiony. – No bo oni są śmiertelnikami, a ja czarownicą. Oni nie mogą
nic o naszym świecie wiedzieć, prawda? – wytłumaczyłam, a tato zaczął się
śmiać.
- Widzę, mała że nikt ci jeszcze nie powiedział, że rodzina
Olka też jest z białych czarowników i to z rodu samej Izabel – odparł, a mnie
zamurowało. Nieświadomie spojrzałam na niego błagalnie aby powiedział, że
Patrycja też jest czarownicą. – Niestety Pati nie jest czarownicą, ale jako
wybranka Olka wie wszystko o naszym świecie.
Nie do wiary! Moi najlepsi przyjaciele mogą mi teraz pomóc.
Spojrzałam na tatę pytająco. Chciałam wiedzieć, czy Olek znajduje się w tej
szkole. Tata tylko pokiwał głową i bezgłośnie powiedział: 100. Nie zwlekając
ani chwili wybiegłam z pokoju.
***
Kiedy stanęłam przed pokojem z
numerem 100 nie wiedziałam co zrobić. Zapukać? A co jeśli tato pomylił pokoje?
A jeżeli Olek nie chce mnie już znać za to, że przestałam się z nimi
kontaktować? Gdy wyciągnęłam rękę aby zapukać drzwi same się otworzyły, a w
nich pojawił się wysoki chłopak. Był zbudowany jak pływak. Podniosłam głowę aby
zobaczyć twarz. Usta pełne i jasno różowe, piegi, złote oczy i karmelowa burza
fali na głowie. Olek!
- Agnieszka?! – usłyszałam pytanie. Dźwięk tego głosu był jak
śpiew ptaków. – Halo? Aga powiedz, że to ty! – powiedział błagalnie, a ja ze śmiechem
się do niego przytuliłam.
- Tak! – krzyknęłam lecz mój głos był zatłumiony, gdyż
wtulałam głowę w jego tors. – Tak! To ja Aga. Matko Olek, jak ja cię kocham!!!
Niestety wypowiedziałam te słowa za głośno i w niewłaściwym
czasie. Olek otrzymał porządny cios w nos od… Nikogo innego jak Daniela.
Odwróciłam się i spiorunowałam go wzrokiem. To
mój przyjaciel idioto! Czy ty musisz wszystkim łamać nosy?! – przesłałam mu
myśl pełną jadu. Ja wszystkim łamię
nosy?! Przepraszam cię bardzo, ale to ty mi dwa razy złamałaś nos jakbyś nie
pamiętała! – Daniel również odpowiedział mi w myślach.
- A idź do diabła! – krzyknęłam i w tym momencie Olek
wciągnął mnie do swojego pokoju po czym zatrzasnął drzwi.
Usłyszeliśmy jeszcze stek przekleństw
i chwilę później słychać było kroki. Spojrzałam na mojego przyjaciela. Jego nos
był czerwony, ale nie aż tak. Patrzał na mnie z tym krzywym uśmieszkiem, od
którego każdej dziewczynie miękły nogi. Podbiegłam do niego i go przytuliłam.
Uwielbiałam zapach jego ubrań. Przypominał mi, że każdy dzień może mi dać w
kość, ale zawsze on będzie i stawi ze mną czoła wyzwaniom.
- Och, Aga – szepnął. – Tak nam ciebie brakowało. Myśleliśmy,
że umarłaś – powiedział, a ja wiedziałam, że teraz łzy balansują na krawędzi
jego oczu. – Ja myślałem, że cię porwali. A to by było gorsze od śmierci.
Tymi słowami Olek wywołał u mnie łzy. Ale jak się okazało nie
łzy smutku, tylko łzy szczęścia. Cieszyłam się, że jestem tutaj z nim i że mnie
przytula.
- A swoją drogą – rzekł już trochę szczęśliwszy. – Co to był za
koleś? – spytał ze zwątpieniem. – I dlaczego u licha chciał mi złamać nos?!
- Ha, też mu mówiłam, że miał w zamiarze to zrobić! – Olek posłał
mi pytające spojrzenie. – Ja i Daniel potrafimy wysyłać sobie myśli. Taki tam
trik, który chciałyśmy zrobić z Pati jak miałyśmy po dziesięć lat, pamiętasz?
Olek spojrzał na mnie z wyższością. Jasne, że pamiętał. W
końcu wszyscy pamiętaliśmy nasze przygody.
- A jak tam z Patrycją? – spytałam i spojrzałam znacząco na
niego. – Jak wam idzie?
Olek zaczął się krztusić śmiechem.
- Gdybyś chciała wiedzieć to już dawno przestaliśmy się
starać – odparł i pociągnął mnie na łóżko. Zaczął mnie gilgotać, a ja nie
mogłam ze śmiechu. - A ty księżniczko?
Jak ci idą łowy? Mam nadzieję, że tan Daniel to tylko przygoda, bo jest trochę
zbyt….
Nie dokończył, bo w tym samym momencie drzwi upadły z
trzaskiem na ziemię, a w dziurze pojawili się bliźniacy z Zuzą i Mają. Daniel
momentalnie znalazł się przy nas i odciągnął mnie od Olka.
- Dość! – krzyknęłam i w tym samym momencie szyby w oknach
wybuchły. Olek szybko znalazł się przy mnie i ochronił mnie przed odłamkami
szkła.
Ej pamierasz jak mowial cos ze ktostam jest moj? Zmienuam zdanie. Zabij Patrycje. Biore Olka
OdpowiedzUsuńNikt nie bierze Olka!
Usuń