czwartek, 12 lutego 2015

Rozdział 15



Rozdział 15.



Nie mogłam uwierzyć. Iga. Prawdziwa Iga. W pierwszym momencie tylko wyciągnęłam rękę aby sprawdzić, czy to nie duch. Moja dłoń trafiła na jej udo, nie przeleciała przez nie. Następnie po prostu wstałam i się do niej przytuliłam. Nie wiedziałam, kiedy zaczęłam płakać. Ona żyje!!! Czyli mój tato może też żyć.

- Iga – zaczęłam drżącym głosem. – Czy mój tato… - urwałam, bo nie dałam rady mówić dalej. Zawsze uważałam, że siła niewypowiedzianych słów jest magią, której nie da się złamać.

Iga się zaśmiała. Przepraszam, co? Jak ona może się śmiać, to niedorzeczne! Ciotka najwyraźniej zauważyła moją minę, bo przestala się śmiać.

- Kochanie – powiedziała uśmiechając się. – Twój ojciec żyje i przybył tu ze mną. Twoja babka go zatrzymała, a mi udało się wymsknąć do ciebie – mówiła, ale ja już nie słuchałam. Mój ojciec żyje!!! Naprawdę żyje! Dalej słyszałam tylko ple, ple, ple, ple. Nic więcej. Szczęście zaszumiało w mojej głowie. Zanim się obejrzałam upadłam i walnęłam głową w róg stołu.



***


Otworzyłam oczy. Obraz był zamazany tak jakbym patrzyła przez plastik. Wokół mnie widziałam tylko dziwne zarysy postaci. Wszystko było normalne. Zbyt normalne. Nie słyszałam, żeby ktokolwiek coś mówił. Spróbowałam coś powiedzieć. Nic. Jeszcze raz. Nadal nic. Co do diabła?! Nagle mój wzrok wyostrzył się. Zobaczyłam przed sobą Daniela. Nie patrzył na mnie. Rozmawiał z Alicją. Po chwili dziewczyna się do niego przytuliła. On ją pocałował w czubek głowy. Poczułam się zdradzona. Nie miałam pojęcia jak zwrócić na siebie uwagi. Wszyscy, którzy znajdowali się w moim pokoju byli pogrążeni w rozmowach. Chrząknęłam. Nic. Poruszyłam się. Nadal nic. Czy do diabła tak trudno mnie zauważyć?! Spojrzałam na Daniela w nadziei, że na mnie patrzy. Ale on… On i Ala chyba zamierzali się pocałować. P o c a ł o w a ć! Nie, nie, nie.

- Czy nie możecie znaleźć sobie innego pomieszczenia na te wasze dyskusje?! – krzyknęłam na cały głos. Wszyscy spojrzeli na mnie jak na wariatkę.

Daniel natychmiastowo znalazł się przy mnie i zamierzał mnie pocałować w policzek. Kiedy był wystarczająco blisko odwróciłam głowę, że trafił na moje włosy. Chrząknął zdziwiony. Dobrze mu tak. Zrzuciłam nogi z łóżka i spróbowałam wstać. Niestety nie był to zbyt dobry pomysł, bo bym wylądowała na ziemi gdyby nie Gustaw. Złapał mnie w ostatniej chwili.

- Uważaj – powiedział i się zaśmiał. – Już masz wystarczające obrażenia. – dotknął opuszkami palców mojego czoła. – Kiedy upadałaś w sanktuarium walnęłaś głową w kant stołu – wyjaśnił i pokręcił głową. – Na szczęście trzeba było tylko szwy założyć. Nie było innych obrażeń.

Spojrzałam w jego oczy. Nie były takie jak jego siostry. Były wąskie, rozświetlone i zza okularów wyglądały sztucznie. Chciałam mu podziękować, ale nagle ktoś wyjął mnie z jego objęć. Spojrzałam do góry na… Daniela. Trzymał kurczowo moich ramion i patrzał na Gusa. Z jego oczu wystrzeliwały pioruny, które były gotowe zabić. Zmusiłam go wzrokiem, żeby na mnie spojrzał. Puść mnie! – przesłałam mu myśl, jednak on nie posłuchał. Jego dłonie bardziej zacisnęły się na moich ramionach. Puść mnie! Idź sobie do swojej Alicji!!! – krzyknęłam do niego w myślach, a on nie myśląc uderzył mnie w twarz. Nie mogłam w to uwierzyć. On mnie uderzył! Uderzył! Dotknęłam kącika ust, gdzie przed chwilą jego ręka spoczęła. Dość! DOŚĆ! Nie dam sobą pomiatać!

- Jakim prawem?! – krzyknęłam do niego. – Jakim prawem traktujesz mnie jak swoją własność?!

Daniel nie patrzał już na mnie. Jego wzrok powędrował gdzieś w bok, a do mnie dotarła jego myśl Agnieszka, nie rób scen. Och, doprawdy?! To nazywasz sceną?!

- Patrz na mnie jak do ciebie mówię! – powiedziałam już nieco ciszej. Nie spojrzał na mnie. Gnojek. – Ach, tak? Nie masz odwagi?! Nie masz odwagi nawet na mnie spojrzeć? – spytałam i w tym momencie ktoś objął mnie w talii. – Nie masz odwagi na mnie spojrzeć po tym jak mnie uderzyłeś! – krzyknęłam z furią, ale pozwoliłam się odciągnąć od niego. – Nigdy ci tego nie wybaczę! Rozumiesz?! Nigdy! – krzyknęłam na odchodne i chwilę później znalazłam się za drzwiami mojego własnego pokoju.

Obejrzałam się na osobę, która mnie wyciągnęła z miejsca, które od zawsze było moją ucieczką. Nie spodziewałam się kogo tam zobaczę. Tato. Mój tata! Rzuciłam mu się na szyję. To naprawdę on! Pachnie tak samo! Nie mogłam w to uwierzyć. Ze szczęścia, aż łzy spływały ciurkiem po moich policzkach. Tata oderwał mnie od siebie na długość jego ramion. Obejrzał mnie dokładnie, od stóp do głów.

- Ale wyrosłaś, królewno – powiedział, a ja się zaśmiałam. – Widzę, że masz powodzenie u chłopców, tylko nie rozumiem, dlaczego tamten cię uderzył – rzekł, a ja ujrzałam w jego oczach zmartwienie. – Mam nadzieję, że nic ci się nie stało.

Nic nie odpowiedziałam. Po prostu go przytuliłam.



***



Kolejne kilkanaście dni spędziłam w moim pokoju rozmawiając z tatą. Nasze pogawędki były głównie o moim życiu. Jedna z nich wprowadziła nowo – stary rozdział w moim życiu.

- Królewno, a jak tam twoi normalni przyjaciele? – spytał, a ja nie zrozumiałam. – No Olek i Patrycja? Nadal z nimi utrzymujesz kontakt?

Kiedy tato wypowiedział te imiona nieświadomie wywołał u mnie spazmatyczny płacz. Całkiem o nich zapomniałam, ale teraz, kiedy tato mi uświadomił ich istnienie zapragnęłam znaleźć się w ramionach Olka i wypłakać się mu, a Patrycji opowiedzieć o wszystkich problemach. Ale to było niemożliwe. Oni byli śmiertelnikami i nie mieli prawa wiedzieć niczego o naszym świecie.

- Tato – zaczęłam nadal płacząc. – Ja bardzo bym chciała aby teraz przy mnie byli, ale to niemożliwe! – powiedziałam, a tata spojrzał na mnie zdziwiony. – No bo oni są śmiertelnikami, a ja czarownicą. Oni nie mogą nic o naszym świecie wiedzieć, prawda? – wytłumaczyłam, a tato zaczął się śmiać.

- Widzę, mała że nikt ci jeszcze nie powiedział, że rodzina Olka też jest z białych czarowników i to z rodu samej Izabel – odparł, a mnie zamurowało. Nieświadomie spojrzałam na niego błagalnie aby powiedział, że Patrycja też jest czarownicą. – Niestety Pati nie jest czarownicą, ale jako wybranka Olka wie wszystko o naszym świecie.

Nie do wiary! Moi najlepsi przyjaciele mogą mi teraz pomóc. Spojrzałam na tatę pytająco. Chciałam wiedzieć, czy Olek znajduje się w tej szkole. Tata tylko pokiwał głową i bezgłośnie powiedział: 100. Nie zwlekając ani chwili wybiegłam z pokoju.



***



Kiedy stanęłam przed pokojem z numerem 100 nie wiedziałam co zrobić. Zapukać? A co jeśli tato pomylił pokoje? A jeżeli Olek nie chce mnie już znać za to, że przestałam się z nimi kontaktować? Gdy wyciągnęłam rękę aby zapukać drzwi same się otworzyły, a w nich pojawił się wysoki chłopak. Był zbudowany jak pływak. Podniosłam głowę aby zobaczyć twarz. Usta pełne i jasno różowe, piegi, złote oczy i karmelowa burza fali na głowie. Olek!

- Agnieszka?! – usłyszałam pytanie. Dźwięk tego głosu był jak śpiew ptaków. – Halo? Aga powiedz, że to ty! – powiedział błagalnie, a ja ze śmiechem się do niego przytuliłam.

- Tak! – krzyknęłam lecz mój głos był zatłumiony, gdyż wtulałam głowę w jego tors. – Tak! To ja Aga. Matko Olek, jak ja cię kocham!!!

Niestety wypowiedziałam te słowa za głośno i w niewłaściwym czasie. Olek otrzymał porządny cios w nos od… Nikogo innego jak Daniela. Odwróciłam się i spiorunowałam go wzrokiem. To mój przyjaciel idioto! Czy ty musisz wszystkim łamać nosy?! – przesłałam mu myśl pełną jadu. Ja wszystkim łamię nosy?! Przepraszam cię bardzo, ale to ty mi dwa razy złamałaś nos jakbyś nie pamiętała! – Daniel również odpowiedział mi w myślach.

- A idź do diabła! – krzyknęłam i w tym momencie Olek wciągnął mnie do swojego pokoju po czym zatrzasnął drzwi.

Usłyszeliśmy jeszcze stek przekleństw i chwilę później słychać było kroki. Spojrzałam na mojego przyjaciela. Jego nos był czerwony, ale nie aż tak. Patrzał na mnie z tym krzywym uśmieszkiem, od którego każdej dziewczynie miękły nogi. Podbiegłam do niego i go przytuliłam. Uwielbiałam zapach jego ubrań. Przypominał mi, że każdy dzień może mi dać w kość, ale zawsze on będzie i stawi ze mną czoła wyzwaniom.

- Och, Aga – szepnął. – Tak nam ciebie brakowało. Myśleliśmy, że umarłaś – powiedział, a ja wiedziałam, że teraz łzy balansują na krawędzi jego oczu. – Ja myślałem, że cię porwali. A to by było gorsze od śmierci.

Tymi słowami Olek wywołał u mnie łzy. Ale jak się okazało nie łzy smutku, tylko łzy szczęścia. Cieszyłam się, że jestem tutaj z nim i że mnie przytula.

- A swoją drogą – rzekł już trochę szczęśliwszy. – Co to był za koleś? – spytał ze zwątpieniem. – I dlaczego u licha chciał mi złamać nos?!

- Ha, też mu mówiłam, że miał w zamiarze to zrobić! – Olek posłał mi pytające spojrzenie. – Ja i Daniel potrafimy wysyłać sobie myśli. Taki tam trik, który chciałyśmy zrobić z Pati jak miałyśmy po dziesięć lat, pamiętasz?

Olek spojrzał na mnie z wyższością. Jasne, że pamiętał. W końcu wszyscy pamiętaliśmy nasze przygody.

- A jak tam z Patrycją? – spytałam i spojrzałam znacząco na niego. – Jak wam idzie?

Olek zaczął się krztusić śmiechem.

- Gdybyś chciała wiedzieć to już dawno przestaliśmy się starać – odparł i pociągnął mnie na łóżko. Zaczął mnie gilgotać, a ja nie mogłam ze śmiechu. -  A ty księżniczko? Jak ci idą łowy? Mam nadzieję, że tan Daniel to tylko przygoda, bo jest trochę zbyt….

Nie dokończył, bo w tym samym momencie drzwi upadły z trzaskiem na ziemię, a w dziurze pojawili się bliźniacy z Zuzą i Mają. Daniel momentalnie znalazł się przy nas i odciągnął mnie od Olka.

- Dość! – krzyknęłam i w tym samym momencie szyby w oknach wybuchły. Olek szybko znalazł się przy mnie i ochronił mnie przed odłamkami szkła.

2 komentarze:

  1. Ej pamierasz jak mowial cos ze ktostam jest moj? Zmienuam zdanie. Zabij Patrycje. Biore Olka

    OdpowiedzUsuń