piątek, 14 listopada 2014

Rozdział 2.



Rozdział 2.


Intruz wyglądał jak młody Bóg. Miał czarne oczy, czarną czuprynę, którą chce się dotykać, był bardzo umięśniony i miał przepiękny uśmiech. Może i miał ogromny, nieodparty urok, ale ja dzisiaj już nie miałam ochoty na żadne żarty, a zwłaszcza kiedy nie są one śmieszne. Spojrzałam na niego wciąż się uśmiechającego i trzymającego moją patelnię. Denerwowałam się przy nim i czułam się beznadziejnie słabe, dlatego coraz bardziej byłam wściekła. Oczywiście nie uszło to jego uwagi.
  - Spokojnie! – krzyknął ze śmiechem. – Może mnie wpuścisz do domu to ci wszystko wyjaśnię.
  - Nie chcę wyjaśnień – odparłam. – Chcę żebyś zniknął tak ja się pojawiłeś!!
  Uśmiechnął się i przeciągnął ręką po swoich cudnych włosach. Ten ruch bardziej mnie zmiękczył.
  - Aga, posłuchaj – powiedział i spojrzał na mnie z drwiącym uśmiechem. – Twoja babcia kazała mi po ciebie przyjść – wyjaśnił po czym podał mi patelnię. – Ale jeśli chcesz to pójdę sobie i przybędzie po ciebie Adam. – I tutaj trafił w mój czuły punkt. Chociaż mnie denerwowało to, że przy nim czuję się jak ostatnia idiotka to wolałam go bardziej niż Adam. Chyba to zauważył, bo zaśmiał się i poprowadził mnie na taras. Tam wszedł i ruszył do kuchni. W kuchni odłożył patelnię na blat i wziął wodę.
  - Jasne, częstuj się. – mruknęłam i opadłam na kanapę.
 Dylan usiadł na fotelu i przyjrzał mi się dokładnie. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że jestem nieuczesana, że mam na sobie wytarte dresy i starą bluzkę. Nagle poczułam się jak brzydula przy samych pięknościach oczywiście spowodowane było to pojawieniem się Dylana. Poczułam, że się rumienię i od razu bardziej się na siebie wkurzyłam. I po co Aga? Po co mu pokazujesz, że się denerwujesz? Spojrzałam na niego, ale ona już na mnie nie patrzał. Właśnie przybiegła do niego Kira i obowiązkowo musiała go obwąchać i sprawdzić. Kiedy on pieścił Kirę, ja toczyłam ze sobą walkę. Niestety wygrała ciekawość co do jego przybycia.
- Co tu robisz? – zaczęłam, a on i Kira podnieśli jak na znak głowy. – Dlaczego kiedy przybyłeś usłyszałam krzyk i poczułam zimne powietrze?
- Zawsze zadajesz takie trudne pytania? – spytał z uśmiechem lecz kiedy zobaczył, że mi nie jest do śmiechu spoważniał. – Przybyłem tu, żeby cię zabrać do akademii – zaczął i usiadł wygodniej, zapowiadało się na dłuższą opowieść. – Krzyk? Ciekawe… Posłuchaj jeszcze nikt nigdy nie powiedział, że słyszał krzyk – przerwał i się zamyślił. – Może rzeczywiście jesteś wyjątkowa… - Powiedziawszy to umilkł i spojrzał na Kirę.
- Nie sądzę… Nie jestem pod żadnym względem wyjątkowa – powiedziałam, a on spojrzał na mnie jak na wariatkę. – No tak nic nie ma. Jedynie oczy.
- Ty jesteś tego całkowicie pewna? – spytał nie czekając na odpowiedź. – Skoro tak to nie będę ci nic opowiadać. Idź się spakować! – Rozkazał i zajął się na powrót Kirą.
Ruszyłam do pokoju i wyjęłam walizkę. Co mam spakować? Dlaczego nie mogę skończyć mojej szkoły? Te i inne pytania krążyły po mojej głowie. Spakowałam wszystkie ubrania i buty, po czym poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic. Kochałam wodę, ale czasami kompletnie nie mogłam się w niej odnaleźć. Kiedy wyszłam z pod prysznica usłyszałam odgłos włączonego telewizora. Wysuszyłam włosy, zrobiłam mój podstawowy makijaż  i ruszyłam do pokoju się ubrać. Wciągnęłam na siebie jasną spódniczkę, kremową bluzeczkę, którą włożyłam do spódniczki, włożyłam jasne buty na koturnie i byłam gotowa. Może i był kwiecień, ale na dworze nadal było niezbyt ciepło. Chwyciłam walizkę i ruszyłam schodami w dół. Kiedy stanęłam u stóp schodów Dylan oglądał telewizję. Spojrzał na mnie, z początku przelotnie, ale gdzieś w okolicach biustu zaczął przyglądać się dokładniej i tak w dół, obejrzał sobie moje zgrabne nogi i dopiero wtedy się podniósł. Spojrzał na moją walizkę i uśmiechnął się.
- Dasz sobie z tym rade? – spytał kiwając na moją walizkę. – Mogę ci pomóc jeśli chcesz.
- Nie dzięki – odparłam i zacisnęłam dłoń na rączce od walizki. – Daj mi jeszcze chwilę tylko napiszę do mamy krótką wiadomość.
Poszłam do kuchni i wzięłam kartkę i długopis. Pisząc poczułam łzę lecącą w dół po moim policzku. Kończąc wytarłam łzę drżącą ręką i przykleiłam karteczkę do szafki. Poszłam do przedpokoje gdzie Dylan już był gotowy, jego piękna twarz wyrażała ignorancję. Dupek! Wzięłam z wieszaka moje klucze, torbę i kurteczkę skórzaną. Dylan uśmiechnął się do mnie zachęcająco i podałam mu dłoń. Wymówił coś po języku czarowników i poczułam znowu zimny wiatr. Chwilę później staliśmy przed ogromnym budynkiem akademii. Kochałam tu przyjeżdżać z tatą jak byłam mała, ale kiedy on umarł przestałam odwiedzać akademie. A teraz stoję tu w zamiarze uczęszczania do niej. Dylan oświadczył, że pójdzie po babcię, a ja mam poczekać. Czekając zamyśliłam się i nie zauważyłam podążającego ku mnie chłopaka. On najwyraźniej też mnie nie zauważył, bo wpadł na mnie.
- Przepraszam!! – krzyknął i spojrzał w moje oczy. – Nic ci nie jest?     

3 komentarze: