Rozdział 2.
Intruz wyglądał jak młody Bóg. Miał
czarne oczy, czarną czuprynę, którą chce się dotykać, był bardzo umięśniony i
miał przepiękny uśmiech. Może i miał ogromny, nieodparty urok, ale ja dzisiaj
już nie miałam ochoty na żadne żarty, a zwłaszcza kiedy nie są one śmieszne.
Spojrzałam na niego wciąż się uśmiechającego i trzymającego moją patelnię.
Denerwowałam się przy nim i czułam się beznadziejnie słabe, dlatego coraz
bardziej byłam wściekła. Oczywiście nie uszło to jego uwagi.
- Spokojnie! – krzyknął ze śmiechem. – Może mnie wpuścisz do domu to ci
wszystko wyjaśnię.
- Nie chcę wyjaśnień – odparłam. – Chcę żebyś zniknął tak ja się
pojawiłeś!!
Uśmiechnął się i przeciągnął ręką po swoich cudnych włosach. Ten ruch bardziej
mnie zmiękczył.
- Aga, posłuchaj – powiedział i spojrzał na mnie z drwiącym uśmiechem. –
Twoja babcia kazała mi po ciebie przyjść – wyjaśnił po czym podał mi patelnię. –
Ale jeśli chcesz to pójdę sobie i przybędzie po ciebie Adam. – I tutaj trafił w
mój czuły punkt. Chociaż mnie denerwowało to, że przy nim czuję się jak
ostatnia idiotka to wolałam go bardziej niż Adam. Chyba to zauważył, bo zaśmiał
się i poprowadził mnie na taras. Tam wszedł i ruszył do kuchni. W kuchni
odłożył patelnię na blat i wziął wodę.
- Jasne, częstuj się. – mruknęłam i opadłam na kanapę.
Dylan usiadł na fotelu i przyjrzał mi się dokładnie.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że jestem nieuczesana, że mam na sobie
wytarte dresy i starą bluzkę. Nagle poczułam się jak brzydula przy samych
pięknościach oczywiście spowodowane było to pojawieniem się Dylana. Poczułam,
że się rumienię i od razu bardziej się na siebie wkurzyłam. I po co Aga? Po co
mu pokazujesz, że się denerwujesz? Spojrzałam na niego, ale ona już na mnie nie
patrzał. Właśnie przybiegła do niego Kira i obowiązkowo musiała go obwąchać i
sprawdzić. Kiedy on pieścił Kirę, ja toczyłam ze sobą walkę. Niestety wygrała
ciekawość co do jego przybycia.
- Co tu robisz? – zaczęłam, a on i Kira podnieśli jak na znak
głowy. – Dlaczego kiedy przybyłeś usłyszałam krzyk i poczułam zimne powietrze?
- Zawsze zadajesz takie trudne pytania? – spytał z uśmiechem
lecz kiedy zobaczył, że mi nie jest do śmiechu spoważniał. – Przybyłem tu, żeby
cię zabrać do akademii – zaczął i usiadł wygodniej, zapowiadało się na dłuższą opowieść.
– Krzyk? Ciekawe… Posłuchaj jeszcze nikt nigdy nie powiedział, że słyszał krzyk
– przerwał i się zamyślił. – Może rzeczywiście jesteś wyjątkowa… -
Powiedziawszy to umilkł i spojrzał na Kirę.
- Nie sądzę… Nie jestem pod żadnym względem wyjątkowa – powiedziałam,
a on spojrzał na mnie jak na wariatkę. – No tak nic nie ma. Jedynie oczy.
- Ty jesteś tego całkowicie pewna? – spytał nie czekając na
odpowiedź. – Skoro tak to nie będę ci nic opowiadać. Idź się spakować! –
Rozkazał i zajął się na powrót Kirą.
Ruszyłam do pokoju i wyjęłam walizkę.
Co mam spakować? Dlaczego nie mogę skończyć mojej szkoły? Te i inne pytania
krążyły po mojej głowie. Spakowałam wszystkie ubrania i buty, po czym poszłam
do łazienki wziąć szybki prysznic. Kochałam wodę, ale czasami kompletnie nie
mogłam się w niej odnaleźć. Kiedy wyszłam z pod prysznica usłyszałam odgłos
włączonego telewizora. Wysuszyłam włosy, zrobiłam mój podstawowy makijaż i ruszyłam do pokoju się ubrać. Wciągnęłam na
siebie jasną spódniczkę, kremową bluzeczkę, którą włożyłam do spódniczki,
włożyłam jasne buty na koturnie i byłam gotowa. Może i był kwiecień, ale na
dworze nadal było niezbyt ciepło. Chwyciłam walizkę i ruszyłam schodami w dół.
Kiedy stanęłam u stóp schodów Dylan oglądał telewizję. Spojrzał na mnie, z
początku przelotnie, ale gdzieś w okolicach biustu zaczął przyglądać się
dokładniej i tak w dół, obejrzał sobie moje zgrabne nogi i dopiero wtedy się
podniósł. Spojrzał na moją walizkę i uśmiechnął się.
- Dasz sobie z tym rade? – spytał kiwając na moją walizkę. –
Mogę ci pomóc jeśli chcesz.
- Nie dzięki – odparłam i zacisnęłam dłoń na rączce od
walizki. – Daj mi jeszcze chwilę tylko napiszę do mamy krótką wiadomość.
Poszłam do kuchni i wzięłam kartkę i długopis. Pisząc
poczułam łzę lecącą w dół po moim policzku. Kończąc wytarłam łzę drżącą ręką i
przykleiłam karteczkę do szafki. Poszłam do przedpokoje gdzie Dylan już był
gotowy, jego piękna twarz wyrażała ignorancję. Dupek! Wzięłam z wieszaka moje
klucze, torbę i kurteczkę skórzaną. Dylan uśmiechnął się do mnie zachęcająco i
podałam mu dłoń. Wymówił coś po języku czarowników i poczułam znowu zimny
wiatr. Chwilę później staliśmy przed ogromnym budynkiem akademii. Kochałam tu
przyjeżdżać z tatą jak byłam mała, ale kiedy on umarł przestałam odwiedzać
akademie. A teraz stoję tu w zamiarze uczęszczania do niej. Dylan oświadczył,
że pójdzie po babcię, a ja mam poczekać. Czekając zamyśliłam się i nie
zauważyłam podążającego ku mnie chłopaka. On najwyraźniej też mnie nie
zauważył, bo wpadł na mnie.
- Przepraszam!! – krzyknął i spojrzał w moje oczy. – Nic ci
nie jest?
Powiedz ze to Daniel...
OdpowiedzUsuńPowiedz ze to Daniel...
Plis!
Tak. To Daniel :)
UsuńYea! Moj monsz! xD
OdpowiedzUsuń