piątek, 1 kwietnia 2016

Rozdział 39

Rozdział 39


  Wiem tylko jedno – z tej bitwy nie wszyscy wyjdą żywi. Po moim przemówieniu i okazaniu mej słabości społeczność zaczęła obmyślać plan zniszczenia naszego jedynego wroga. Wiem od Daniela, że gdy zobaczyli mnie z cierpieniem w oczach w ich umysłach pojawiła się żądza mordu. Chcieli zabijać za to, że ja cierpiałam. Czy tak będzie do końca wyglądać moje życie? Czy jeżeli będę cierpieć inni, całkiem obcy mi ludzie, będą chcieli pomścić moje męczarnie?

 Następnego dnia w akademii był ogromny tłok. Zaczęli się zjeżdżać jedni z najsłynniejszych białych czarowników na tej planecie. Wszyscy witali się, jak starzy przyjaciele. Najstarsi witali młodszych z radością, a najmłodsi przyglądali się im, jak kosmitom. Chociaż żadne z nich nie pytało się, jak będzie wyglądać wojna, wiedziałam, że martwią się o to, co będzie jutro. Czy dożyją pokoju na świecie? A może nie będzie im dane zobaczyć, jak czarni i biali stają się znowu jednością? Czułam, że większość z nich mnie znienawidzi za mój plan. Lecz ktoś musiał dać im do zrozumienia, że będzie to druga najbardziej krwawa bitwa w historii czarowników.


  Śpieszyłam właśnie do biblioteki, która nawiasem mówiąc była właśnie odbudowywana. Miałam się tam spotkać z moimi przyjaciółmi. Nie tylko nowoprzybyli do akademii będą musieli nauczyć się wielu rzeczy. Nie chciałam ich okłamywać, ale niewiele umiałam. Nie wiedziałam zbyt dużo o ,,Bitwie Pokoju”, nie znałam wielu zaklęć i kompletnie nie potrafiłam walczyć w ręcz. Powiem tak – miałam trzy dni na przygotowanie się do przedstawienia mojego planu starszyźnie. Jeżeli nie będzie on zbyt dobry, poddamy się. A na to nie chciałam pozwolić. 

  Kiedy byłam coraz bliżej celu podróży, dopadały mnie kolejne wątpliwości. Miałam tak codziennie. Nie dość, że byłam cała obolała po wczorajszych ćwiczeniach, to dzisiaj jeszcze czekało mnie odbudowywanie biblioteki i nauka o poprzedniej wojnie. Ten dzień nie zapowiadał się zbyt dobrze. Nagle w kogoś wpadłam. Gdy uniosłam głowę by spojrzeć na mojego towarzysza, jeszcze bardziej zniechęciłam się do wszystkiego. Isaac. Nie za bardzo wiedziałam, jaką rolę odgrywał ten chłopak w naszej historii, ale niemiłosiernie mnie denerwował. Ten jego wieczny uśmieszek na twarzy był niczym bicz na plecy. On nigdy nie widział w niczym problemu. Zawsze był pewien, że wszystko pójdzie dobrze. I jeszcze ta jego cholerna pewność, że jest przystojny. Myślał, że może zdobyć każdą. Włącznie ze mną. W ciągu jego pobytu tutaj przystawiał się do mnie z milion razy, po każdej próbie poderwania mnie obrywał od Daniela. Z jednej strony dawało mi to pewność, że mój chłopak mnie kocha, ale z drugiej cała ta sytuacja narażała go na niepotrzebny stres. A wiecie, jaki Dan jest, gdy jest zestresowany – zaborczy i nieprzyjemny. Tak, więc to wszystko nie stawiało nas w zbyt dobrej sytuacji. 

  - Dokąd to śpieszysz, moja piękna? – spytał Isaac, znowu z tym uśmieszkiem na twarzy. Przez chwilę rozważałam, czy nie uderzyć go.
  
  - Po pierwsze: nie nazywaj mnie tak. Po drugie: czyżbym cię nie przydzieliła do remontowania piwnicy? I po trzecie: dlaczego kręcisz się w obszarach zabronionych, dla ciebie? – rzuciłam mu wyzywające spojrzenie. Chłopak cofnął się o krok do tyłu i uśmiechnął się arogancko.

  - Ach, tak? Zgrywamy szefową? – powiedział z nutką ironii w głosie. Zmarszczyłam czoło i założyłam ręce na piersi. Isaac uniósł ręce w obronnym geście i puścił mi oczko. – Spokojnie. Twoja babcia kazała mi się przenieść do biblioteki. Powiedziała, że będziesz miała tam jakąś naradę i że się wam przydam. 

  Czy ja się nie przesłyszałam? Moja babcia przydzieliła go do nas? Czy to są jakieś żart? Przecież mówiłam jej, że Daniel źle na niego reaguje. Zresztą nie tylko Daniel. Spojrzałam na drzwi pomieszczenia, do którego oboje zmierzaliśmy. Już dawno ktoś miał je wyjąć z nawiasów. Czekali tam moi przyjaciele. Moja jedyna nadzieja. I ja miałam wprowadzić tam tego idiotę? Chłopaka, który doskonale wie, jak wkurzyć setkę ludzi? No chyba nie… Lecz z drugiej strony zdaniem babci, jest on naprawdę potężnym czarownikiem. Potrafi wskrzeszać. To on mnie wskrzesił. Powinnam mu być wdzięczna. 

  - No dobrze, chodź. – powiedziałam z żalem, a on wyszczerzył się. – Tylko jeżeli mnie wkurzysz, od razu wyrzucam cię do kuchni. Jasne? – spytałam, a on tylko machnął na mnie ręką i ruszył ku drzwiom. Doskonale, już widzę minę Daniela. 

  Gdy weszłam do biblioteki uderzył mnie zapach farby i widok Daniela, Gusa i Szczepana bez koszulek. Oparłam głowę o futrynę i przyjrzałam się im dokładnie. Dopiero teraz zauważyłam, jak różni są od siebie. Najwyższy był Gus, zaraz po nim Daniel, a na końcu Szczepan. Za to najbardziej umięśniony był Daniel. W sumie, nie za bardzo rozumiałam, dlaczego akurat Szczepana przydzielili do przenoszenia mebli. Przecież na pierwszy rzut oka widać, że on jest raczej mózgowcem, a nie siłaczem. Postanowiłam to zmienić. Lecz jeszcze chwilę postoję i popatrzę. 

  - Baczność! – ktoś krzyknął za moimi plecami. Gdy się odwróciłam, ujrzałam moją mamę wraz z Patrycją. Śmiały się i to najwyraźniej ze mnie. Puściłam im oczko i wróciłam do ponownego przyglądania się chłopcom. Lecz ich już tam nie było, zdążyli gdzieś odejść. Na powrót oparłam się o futrynę i głęboko westchnęłam. – Ciężkie to życie, powiadasz? 

  - Mamo, wiesz że tak. – zażartowałam. Spojrzałam na nią, wcale nie wyglądała lepiej ode mnie. Sińce pod oczami, pogryzione wargi i potargane włosy. Była zmęczona, ale nadal nie dawała za wygraną. To w niej najbardziej ceniłam. Przeniosłam wzrok na Patrycję. Moja najlepsza przyjaciółka. Dziewczyna, która zerwała z miłością swojego życia, gdy dowiedziała się że ta przyczyniła się do mojego porwania. Byłam przeszczęśliwa, że akurat mi trafił się ktoś taki. – Dobra, chodźmy odbudować tą bibliotekę, a także naszą przyszłość! – wykrzyknęłam i ruszyłam w kierunku pudeł z farbami. Zauważyłam, że od mojego wczorajszego malowania ich nie ruszał. A przecież była druga zmiana. Jeżeli w takim tempie będziemy to robić, to nigdy nie zdążę wyszkolić ludzi do walki. Westchnęłam głęboko i wzięłam się za malowanie.

  Nie była to najgorsza praca, lecz mimo wszystko wolałabym być w grupie segregującej książki. Owszem, mogłam się tam przydzielić, ale nie chciałam podważać decyzji mojej babki. Byłam święcie przekonana, że wie co robi. Zaczęłam zastanawiać się nad moją mową. Musiałam wymyślić coś co da im stuprocentową nadzieję, że wiem co robię. Bo w gruncie rzeczy nie miałam pojęcia, jak zachęcić ich do walki i jak sprawić, że zaufają mi i moim decyzjom. Wiedziałam, że chcę im opowiedzieć co działo się gdy byłam w zaświatach. Chciałabym znaleźć osoby, które są doświadczone w dziedzinach walki w ręcz, a także w rzucaniu zaklęć. Potrzebowałam grupę informatyków, którzy mogliby się włamać do systemu bezpieczeństwa czarnych. Okej wiem co myślicie: ,,To czarownicy używają komputerów?” Oczywiście, że tak. Przecież to nic dziwnego. W zamyśleniu nie zauważyłam, że obok mnie stoją chłopcy nadal bez koszulek. W ich oczach pojawiły się iskry rozbawiania. W sumie cieszyłam się, że mimo wszystko są szczęśliwi. 

  - Aga, kochanie czas abyś poznała historię ,,Bitwy Pokoju”. Odłóż ten pędzel i chodź. 

  Posłusznie ruszyłam za nimi. Niestety po drodze założyli koszulki. Zaprowadzili mnie w najbardziej odległe miejsce w bibliotece, czyli też jedyne, które zostało skończone. Byli już tam wszyscy, jak zwykle tylko mnie brakowało. Na ziemi leżała ogromna księga, a wokół niej siedzieli moi przyjaciele i Isaac. Gdy Daniel tylko ujrzał swego byłego przyjaciela, cały się napiął, a jego myśli krążyły cały czas wokół jednego słowa: Sadysta. Nie poznałam jeszcze całej historii tego tajemniczego chłopaka, chociaż wiele razy prosiłam Daniela aby mi ją opowiedział. Zawsze mnie zbywał jakimś głupstwem i na tym się kończyło. Postanowiłam, że po dzisiejszym spotkaniu porozmawiam z nim na poważnie. Muszę wiedzieć, czy można ufać temu chłopakowi. 

  Gustaw poprosił mnie abym usiadła pomiędzy Zuzą, a Patrycją. Sam zajął miejsce naprzeciwko mnie, a dwóch jego towarzyszy usadziło się po jego bokach. Księga była otwarta na trzy setnej stronie. Widniał na niej ogromny napis: ,,Bitwa Pokoju. Dzieje mężnych wojowników.” Widziałam, że na kolejnej stronie znajduje się opis krwawej wojny i spis osób, które walczyły. Przejechałam delikatnie palcami po złotych literach. Wiedziałam, że nie będzie to zwykła lektura. Ten tekst da mi natchnienie na walkę o lepsze jutro. Ta historia to nasza nadzieja.
  - Agnieszko, to ty będziesz osobą, która będzie czytać nam ten tekst. Nie mogę być, to ja, czy Patrycja. Jeżeli chcesz w pełni zrozumieć, jak zwalczyć wroga, musisz sama zagłębić się w tą historię. Musisz się tam przenieść. Musisz poczuć to co oni czuli. Gotowa? To zaczynaj.
  - ,,Historia ta nie jest przeznaczona, dla osób o słabych nerwach. Lecz każdy szanowany biały czarownik musi dokładnie znać tą historię. Możliwe, że kiedyś w przyszłości da ona wam wskazówki, jak stoczyć walkę, w której nie ucierpi zbyt wielu białych. Tak więc, jeżeli jesteś osobą o nerwach wręcz godnych dziecka, zamknij tą księgę i nigdy do niej nie wracaj. Zaczynam naszą opowieść.
Jak każdemu czarownikowi wiadomo czarni i biali czarownicy, kiedyś żyli w zupełnej zgodzie. Od 1000 roku kolejni najpotężniejsi zyskiwali władzę. Był to ciągle ten sam ród, najczęściej najpotężniejszymi stawali się mężczyźni, w wielu przypadkach byli braćmi. Aż w roku 1900 najpotężniejszą została kobieta. Jej brat nie chciał dopuścić, aby to ona w połowie rządziła czarownikami. Uważał ją za bardzo nieodpowiedzialną i lekkomyślną. Lecz ona nie chciała opuścić swojego stanowiska. Postanowił najpotężniejszy, że lud zadecyduje kto będzie miał stuprocentową władzę. Mężczyzna był święcie przekonany, że nikt o zdrowych zmysłach nie wybierze jego siostry. Lecz ludzie z uparciem wybierali młodą kobietę. I tak mężczyzna sam pozbawił się swoich rządów. Nie chciał pogodzić się z tym faktem, więc w akcie rozpaczy wyzwał swą siostrę na walkę. Zgodziła się ona, bo nie miała innego wyboru. Lecz postawiła jeden warunek, nie będą walczyć sami. Pozwolą walczyć także zwykłym ludziom. I tak społeczność czarowników podzieliła się na czarnych i białych. Czarni należeli do popleczników najpotężniejszego, a biali zaś do zaufanych ludzi najpotężniejszej. Walka miała odbyć się w przeddzień maja. Wszyscy wiedzieli, że to będzie walka na śmierć i życie.
W dzień wyznaczony na ostateczną walkę, to jest 31 maja, najpotężniejsza zdała sobie sprawę, że naraża swoich ludzi na niebezpieczeństwo. Uświadomiła sobie, że wysyła niewinnych ludzi na śmierć. Postanowiła, że uratuje ich przed tą walką. Wczesnym rankiem wyruszyła do swego brata w celu zawarcia pokoju. Była nawet gotowa oddać mu swoją moc. Lecz w drodze do królestwa czarnych, przypomniała sobie słabą stronę jej brata. Wiedziała, że tylko jedna osoba jest w stanie go powstrzymać. Więc zboczyła z drogi i ruszyła po swoją ostatnią nadzieję.
Kiedy załatwiła już wszystko z ,,ostatnią deską ratunku” ruszyła prosto na pole bitwy. Zostało jej okropnie mało czasu. Będąc na Wielkiej łące, przy akademii zauważyła setki uzbrojonych ludzi, gotowych na walkę. Tych w białej i w czarnej zbroi. Każdy z nich myślał o swojej rodzinie, swoim życiu. Walczyli tylko dla pokoju na świecie. Najpotężniejsza przyrzekła sobie, że uratuje ich od konieczności zabijania. Gdy znalazła się na czele swojej armii podniosła się dyskusja wśród czarnych. Nigdzie nie było ich przywódcy. Gdy byli już prawie przekonani, że ich opuścił, nagle wyskoczył z nicości wraz z człowiekiem przytroczonym do konia. Gdy najpotężniejsza ich ujrzała, zamarła. Niewolnikiem jej brata był jej ukochany. Wiedziała po co najpotężniejszy go tu przyprowadził. Chciał aby ona poddała się bez walki. I wtedy, w nagłym przypływie gniewu, rzuciła ona w stronę swego brata śmiertelne zaklęcie. Lecz ono nie trafiło w niego, tylko w jej ukochanego. Gdy tylko zdała sobie z tego sprawę z jej gardła wydobył się krzyk. Krzyk tak głęboki, tak pełen cierpienia, że obie armie, które już zdążyły się zacząć ze sobą potykać, zastygły. Wszyscy skupili wzrok na najpotężniejszej. A ona delikatnie zsunęła się z konia. Usiadła na ziemi i z cichym płaczem skierowała twarz do nieba. Prosiła Boga o sprowadzenie z powrotem do żywych jej ukochanego. Chciała znowu go objąć. Żałowała tego co zrobiła. I kiedy w głębokiej rozpaczy nadal patrzyła w niebo podszedł do niej jej brat. Zaoferował, że wskrzesi jej wybranka. Ale coś za coś. Chciał w zamian za jego życie całkowitej władzy. Najpotężniejsza mimo swej ogromnej rozpaczy, wiedziała że nie może pozwolić na to aby jej brat panował nad światem. I poświęciła życie swej jedynej miłości. Sięgnęła za siebie i schwyciła się ,,swojej jedynej deski ratunku” jaką była mała wróżka Julietta. Miała ona moc zatrzymania czasu i stworzenia bariery pomiędzy dobrem, a złem. Pomiędzy czarnymi, a białymi. Tylko ona jedna mogła powstrzymać wszystkich ludzi zebranych na ,,Wielkiej łące” przed zabijaniem. Lecz nie robiła tego za darmo. Jedno z najpotężniejszych musiało oddać swoje życie. Życie za pokój na świecie. I chociaż najpotężniejsza oddała swoje życie to wojna i tak się odbyła. Tym razem wojna o terytorium. I zaraz po zakończeniu jej Julietta zbudowała mur, który miał na długi czas odseparować od siebie czarnych i białych.
Przepowiednia mówi, że za ponad 1000 lat urodzi się najpotężniejsza, która na zawsze zlikwiduje podział na czarnych i białych. Zniszczy dobro i zło. Zostanie tylko dobro. Lecz ona także będzie musiała za to zapłacić ogromną cenę. A Julietta będzie czekać, aż ona wezwie pomoc. Wtedy wkroczy i stworzy świat na nowo.”
 
  Gdy skończyłam czytać wszyscy siedzieli spięci, ich spojrzenia były skupione na mnie. Chyba oczekiwali, że jakoś to skomentuję, ale nie mogłam tego zrobić. W mojej głowie na nowo pojawiły się te głosy. Skrzeczące głosy, które cały czas mówiły to samo: ,,Oddaj swoją moc, a nikt nie ucierpi. Zrób to!” Lecz tym razem, gdzieś tam głęboko usłyszałam głos, który wszędzie poznam. Mówił on drwiąco w kółko to samo: „Agnieszko, wiesz że nie ma odwrotu. Musisz się poznać. Wtedy nikt nie umrze!” Adam. Zaczęłam krzyczeć. Krzyczałam tylko przez ten głos. Przez te słowa. Chciałam, jak najszybciej przestać słyszeć. Przestać czuć. Przed straceniem przytomności usłyszałam, jak Daniel krzyczy do Isaaca co się dzieje. Do końca życia zapamiętam jego odpowiedź.

  - Agnieszka umiera. Powrót z zaświatów nie był dobrym pomysłem. Ktoś tam się o nią domaga. Musimy wezwać moją matkę.

1 komentarz: