Hej. Minął dokładny rok od założenia bloga. Mam nadzieję, że przez kolejny rok będzie taka aktywność, jaka była teraz. Zaczyna się właśnie druga część książki. Miłego czytania!!!
DRUGA CZĘŚĆ
Rozdział 34.
Minęły cztery miesiące odkąd
odbiliśmy naszych z rąk czarnych. Wtedy też zabiłam Sebastiana, byłego najpotężniejszego
z rodu czarnych czarowników. Od tamtego dnia żyjemy w niepokoju. Boimy się, że
napadnie nas Adam ze swoją armią w poszukiwaniu zemsty. Niestety nie mamy
wiedzy o tym, jak zareagował na wieść o swoim ojcu. Baliśmy się, że nie
czekając ani chwili nas zaatakuje. A tutaj, minęły już cztery długie miesiące i
nasz przeciwnik nie dał znaku życia. Moi znajomi cieszyli się z tego powodu,
ale ja wyczuwałam tutaj spisek. Coś było zdecydowanie nie tak. Zbyt dobrze
znałam Adama. Wiedziałam, jak bardzo kochał swojego psychopatycznego ojca. I
byłam pewna, że nie zostawi tej sprawy. On musiał wygrać. Takie było jego przekonanie.
I chciał nam dowieźć swoich racji. Dlatego podejrzewałam, że planuje zemstę,
jakiej świat nie widział. Tylko po to abym poczuła, jak to jest naprawdę
cierpieć. Był cwanym zawodnikiem, którego nie sposób przewidzieć. Przez ten
czas wiele zmieniło się w akademii. Nikt nie może bez pozwolenia mojego i mojej
babci opuścić terenu szkoły. Jeżeli jednak ominie nasz zakaz, zostanie poddany
kwarantannie. Nie mogliśmy mieć pewności, czy każdy z uczniów, personelu szkoły
jest tym, za kogo się podaje. Nikt nikomu nie ufał. I każdy to rozumiał.
Wrzesień, na dworze dało się już
odczuwać jesień. Liście zmieniały swoją barwę, a deszcz był naszym coraz
częstszym gościem. Zaczynał się nowy, pełen energii, rok szkolny. Do planu
lekcji przybyło kilka przedmiotów takich, jak: sztuki walki, obrona przed
czarną magią, znajomość Czarnej Księgi, eliksiry. Skoro przybyły nowe
przedmioty to i musiało dołączyć do grona pedagogicznego kilku ekspertów.
Uroczyste przyjęcie miało się zacząć za trzy godziny, a żadnego z nowych
nauczycieli jeszcze nie było. Siedziałam, jak na szpilkach. Do zorganizowania
idealnej imprezy babcia wyznaczyła Szczepana, Zuzię i Patrycję. Cieszyłam się,
że moi przyjaciele byli już w komplecie. W końcu cztery miesiące wcześniej
odbiliśmy z rąk czarnych mojego chłopaka - Daniela, chłopaka Zuzi – Dylana, mojego ojca –
Eryka, moją ciotkę, siostrę mojej matki i drugą córkę mojej babki – Igę i jej
córkę – Alicję. Mieli oni miesiąc na oswojenie się z sytuacją, jaka panowała w
akademii. Nie oszukujmy się, nie było tutaj kolorowo. Biblioteka się sypała, a
dawno było zaplanowane odbudowanie jej. Uczniowie na zwykłe trzaśnięcie
drzwiami podskakiwali z piskiem przerażenia, a personel nie ufał już nikomu.
Szkoła popadła w bardzo zły stan i zadaniem moim, jak i moich przyjaciół było
odbudowanie biblioteki i sformowanie pewności siebie uczniów. Tylko do mnie
każdy z tych niewinnych ludzi miał zaufanie. A ja w najmniej nieoczekiwanym
momencie nie wiedziałam, co robić. Gubiłam się. Ale oczywiście moja duma nie
pozwalała się przyznać. Nie chciałam zawieść, już i tak tych zrujnowanych ludzi.
Lecz nie przed wszystkimi mogłam ukryć to jak mocno ta cała sytuacja na mnie oddziałuję.
Daniel, Zuza, Szczepan, Olek, tato i mama widzieli moje cierpienie kryjące się za
kropkami entuzjazmu w moich oczach. Byłam im wdzięczna za to, że mnie nie
forsują i nie każą się zwierzać. Wiedzieli, że wszystko w swoim czasie.
Stałam tak u stóp schodów i czekałam, aż ogromne mahoniowe
wrota otworzą się z hukiem i stanie w nich czterech nowych pedagogów wraz ze
swoimi dziećmi. Czekałam już godzinę. Nogi mnie straszliwie bolały, więc z
przeciągłym westchnięciem usiadłam na trzecim schodku. I dalej wpatrywałam się
w drzwi i czekałam. Czekałam, tak jakby od tego zależało moje życie. Nie nudziłabym
się tak bardzo gdyby ktokolwiek tędy przechodził. Ale nie! Wszyscy byli zajęci.
Uczniowie przygotowywali się do uroczystości, a personel czynił wszystko, aby
ona była idealna. Z moich rozmyślań wyrwało mnie ciche chrząknięcie. Odwróciłam
głowę i ze szczerym uśmiechem spojrzałam na mojego chłopaka. Stał na najwyższym
schodku i przyglądał się mnie się z góry. Nie dostrzegałam pod tym kątem jego
twarzy, ale byłam prawie pewna, że w jego oczach kryje się nutka
zaniepokojenia. Mrugnęłam do niego porozumiewawczo i wlepiłam wzrok z powrotem
w drzwi. Usłyszałam, jego cichutkie kroki. Po krótkiej chwili Daniel siedział
już o jeden schodek wyżej ode mnie i muskał wargami moje ucho, pochylając się
nade mną.
- Kochanie, długo już tak czekasz? –
spytał, a ja tylko mruknęłam. Nie byłam w stanie się skupić, kiedy on mnie
dotykał. Tak bardzo za nim tęskniłam, kiedy przez dwa miesiące był uwięziony w
obskurnej hurtowni. – Aga, pytałem o coś.
- Aha – odpowiadam nadal rozkoszując
się jego dotykiem. – Tak bardzo tęskniłam… - mówię jeszcze krótko i chwytam go
za dłoń, po czym przykładam ją do mojego policzka. Nie kłamałam. Wiecie o tym.
Myślę, że on też już o tym wiedział, bo powtarzałam to już miliony razy odkąd
pierwszej nocy przyszedł do mnie, kiedy byłam całkowicie załamana. Powiedział
mi wtedy, że każdego dnia zastanawiał się, co robię i czy znalazłam sobie kogoś
na jego miejsce. A zwłaszcza po tym, jak rzekomo ze mną zerwał. Nadal nie
wyjaśniłam mu, kto to jest Janek i skrupulatnie pilnowałam tego, aby się w
ogóle nie spotkali. Nie byłam pewna, jakby to miało wyglądać. Janek z pewnością
rzuciłby się na niego z przesadną agresywnością, a Daniel nie byłby mu dłużny.
Nagle ujrzałam przed sobą dłoń mojego chłopaka. Machała. Ups, chyba znowu go nie
słuchałam. – Co mówiłeś? – pytam niewinnym głosikiem, a on uśmiecha się smutno.
- Powiedziałem, że ja także. –
odpowiada i zsuwa się na mój stopień. – Wiesz, że nie chcę być wścibski, ale
się o ciebie martwię. Ostatnio, kiedy z tobą rozmawiam odczuwam, że masz mnie
dość. Nie słuchasz mnie. Prawie ignorujesz. Co się dzieje? – Kiedy widzi, że
nie za bardzo palę się do odpowiedzi wzdycha i przeciera twarz dłonią, jakby
był bardzo zmęczony. – Kocham cię, i chcę wiedzieć, co ci jest. Praktycznie w
ogóle cię nie ma. Albo przesiadujesz w książkach, albo gdzieś znikasz, a
jeszcze częściej patrzysz w niebo i myśląc, że nikt cię nie widzi płaczesz. Co
się dzieje?
Nie byłam pewna, jak mam zaiperytować
te słowa. Czy on mnie podgląda?! Tylko to cisnęło mi się na język. Ale
oczywiście wiedziałam, że to nieprawda. Że on mnie kocha i chce tylko dla mnie
dobrze. Nagle wrota, przed którymi siedzieliśmy otworzyły się z łomotem i
stanęli w nich ludzie ociekający wodą. Poderwałam się z miejsca i machnęłam na
Daniela, aby też się podniósł. W duchu dziękowałam, że zostałam uratowana od
odpowiedzi. W drzwiach stała czwórka dorosłych i doświadczonych czarowników.
Dwie kobiety i dwóch mężczyzn. Za nimi kryła się dwójka nastolatków.
Uśmiechnęłam się szeroko i wyciągnęłam dłoń w stronę najwyższej kobiety.
- Witam! – powiedziałam, a ona
ściskając mi dłoń kiwnęła głową. – Jak mogę się domyślać, jesteście nowymi
nauczycielami w akademii? – pytanie było oczywiście retoryczne. Nagle za moimi
plecami wyrosło dwóch dryblasów. Druga drobna kobieta zadrżała. – Spokojnie.
Oni tylko groźnie wyglądają. Jestem Agnieszka Zalewska, wnuczka Kazimiery Carr –
dyrektorki szkoły.
- Oczywiście, że panią znamy! –
wykrzyknął tyczkowaty mężczyzna w ogromnych okularach. – Pani, będzie naszą
nową najpotężniejszą! Czytałem już o pani dokonaniach i jestem pod głębokim
wrażeniem. Wręcz chylę ukłony! – nawijał czarownik, a ja ze śmiechem wręcz
połykałam jego słowa. Człowiek, bardzo zabawny. Wręcz komiczny. Wiedzę po jego
oczach schowanych za okularami, że warto mu ufać. To dobrze.
- Pani Agnieszka, tak? – pyta drugi
mężczyzna. Ten, a mój poprzedni rozmówca to całkiem inne bajki. Czarownik ten
jest wysoki, muskularny i z włosami do ramion. Bez wątpienia ma doskonały
wzrok. Stoi z założonymi rękoma i mi się przygląda. Kiwam powoli głową chcąc
potwierdzić. – A skąd możemy wiedzieć, że nas pani nie okłamuje? Nigdy nie
widzieliśmy naszej przyszłej najpotężniejszej i nie możemy stwierdzić, czy nas
pani nie oszukuje.
Zrobiło mi się przykro. Nie wiedziałam,
dlaczego on mi nie ufał. Nagle w mojej głowie się pojawił głos, który
przyprawia mnie o dreszcze.
Skarbie, on stosuje się do twoich zasad. Pamiętasz? Nie ufać nikomu
bezgranicznie. Dopóki nie poda dowodów to nie mamy podstaw, aby stwierdzić, czy
nie kłamie. –
wyjaśnił mi Daniel. A no tak! Jaka ja głupia! Uśmiechnęłam się do nich szeroko
i pokiwałam powoli głową. Muszę im udowodnić, że ja to ja. Więc hm… Wiem!
Uniosłam dłonie i sformułowałam z nich kulę, a następnie je rozpostarłam.
Objęłam teraz całą naszą grupkę polem, które ma mi umożliwić dotarcie do ich
umysłów.
- Teraz
możecie mi uwierzyć. Dwóch moich towarzyszy, którzy stoją za mną odprowadzą
państwa do pokoi abyście się odświeżyli i za dwie godziny przyjdą znowu i
zabiorą was na uroczystość. A młodzieżą zajmę się ja. – powiedziałam do
nich w myślach i kiwnęłam na Marka i Arka (faceci za mną), aby wypełnili moją
prośbę. Po chwili żadnych dorosłych z nami już nie było. Przyjrzałam się dwójce
nastolatków stojących przede mną. Chłopak i dziewczyna cóż za pospolite
połączenie. Uśmiechnęłam się do nich. Chłopak był bardzo, ale to bardzo
przystojny. A dziewczyna no cóż… Z pewnością grzeszyła pięknością. Poczułam,
jak Daniel mnie szturcha i zrozumiałam jego aluzję. – Ha ha. Bardzo śmieszne,
zboczeńcu! – mówię i podchodzę do młodych. – Cześć, jestem Aga. Zabiorę was raz
z moim chłopakiem do waszych pokojów. Spokojnie będą one obok siebie, więc
myślę, że będziecie się czuć trochę raźniej.
Po mojej krótkiej przemowie schyliłam
się po bagaż dziewczyny, ale nagle ktoś uniósł mnie w powietrze i okręcając postawił
tyłem do naszych gości. Odwróciłam się i spojrzałam surowo na Daniela. On tylko
cmoknął mnie w policzek i z lekkością podniósł torby nastolatki. Chłopak wziął
swoje i ruszyli za mną po schodach.
- Wasze pokoje będą na trzecim
piętrze. – zaczęłam tłumaczyć z ogromnym uśmiechem, bo cały czas słyszałam
nieprzyzwoite myśli Daniela o moim tyłku. – To zaraz pierwsze piętro po calach
lekcyjnych. Na pierwszym i drugim są one. Na parterze jest stołówka, sala
balowa, a w piwnicy sala gimnastyczna. Na drugim piętrze była jeszcze
biblioteka, ale niestety została spalona. Pokoje są na trzecim, czwartym i
piątym. Na szóstym i strychu będą sale treningowe dla każdego ucznia, ale na
razie nawet tam nie wchodźcie, bo to zabronione. – skończyłam mówić akurat,
kiedy stanęliśmy przed drzwiami pokoju dziewczyny. Pokój chłopaka był naprzeciwko.
– Tutaj dziewczyna – wskazuje na drzwi. – Jak masz na imię? – pytam.
- Rose. – odpowiada zmieszana. Jak
ślicznie.
- Super. To jest twój pokój, Rose. –
mówię i puszczam do niej oczko. – A drzwi naprzeciw są chłopaka, który się
nazywa…?
- Antek. – odpowiada z szerokim uśmiechem
i patrzy mi się na biust. Zboczek.
- Znakomicie! No to poproszę was o to
abyście się odświeżyli i ubrali jeden z mundurków, które wiszą w waszych
szafach. Za jakąś chwilę któryś z moich przyjaciół po was przyjdzie.
Nie pytając o to czy zrozumieli
ruszam żwawym krokiem przed siebie i idę po schodach w górę. Weszłam na czwarte
piętro tam gdzie był pokój Daniela. Nie szłam do mojego, bo niestety spała tam
moja mama. A nie o to mi teraz chodzi. Wiedziałam, że mój ukochany idzie za
mną. Zawsze szedł za mną. Kiedy leżałam na wznak na jego łóżku zaczęłam myśleć
o jego pytaniu zadanym, przed pojawieniem się naszych nowych znajomych. Nie
miałam pojęcia, jak na nie odpowiedzieć. Więc postanowiłam, że jak najszybciej
odwrócę jego uwagę, kiedy wejdzie do pokoju. I tak też zrobiłam. Gdy tylko
zamknął drzwi z impentem rzuciłam się mu na szyję i zaczęłam go całować. Z
początku bardzo natarczywie, ale kiedy on objął mnie w pasie złagodniałam. Od
czterech miesięcy zawsze znajdywał powód, dla którego nie posuwaliśmy się
dalej. Bo dopiero jestem po straszliwych przeżyciach, albo miałam ciężki dzień
i muszę odreagować. Ale on nawet nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo mi go
brakowało. Że potrzebuję poczuć jego męskość. Oczywiście nigdy nie dawał mi
tego powiedzieć. Jeżeli dzisiaj zrobi tak samo to zaczaruję go w ropuchę. Chyba
podniecenie tak na mnie zadziałało, że każdą moją myśl przesłałam mu. O
cholera! Widziałam w jego oczach przeprosiny. Nie, nie, nie…
- Przepraszam, słońce – zaczyna, a ja
opadam na łóżko z głębokim jękiem. – Nie wiedziałem. Mogłaś mi powiedzieć.
Myślałem, że nie jesteś jeszcze gotowa. A ty tylko na to czekasz… Nie wiem…
- Daniel – krzyczę i klękam na łóżku
przed nim. Ciągnę go za krawat. – Ja na to czekam od dwóch miesięcy. Wiem, że
jesteś facetem i wam trzeba wszystko dokładnie wytłumaczyć, no, ale mogłeś się
domyślić.
- Wiem. I moglibyśmy zrobić to teraz.
– na pewno widział podniecenie w moich oczach na dźwięk tych słów. – Ale tego
nie chcę. I wiem, że później być tego żałowała. Więc zrozum i chodź.
- Ale chociaż pocałuj! – krzyczę i
wyciągam się w jego stronę. – Proszę!
Daniel tylko pokręcił głową i
popchnął mnie na łóżko. Sam uklęknął nade mną i pocałował mnie w czoło pytając
czy tutaj, a ja się zaśmiałam. I robił tak coraz niżej: kąt oka, policzek,
kąciki ust, broda, szyja, obojczyk, pierś, brzuch, pępek, ramię. A ja coraz
głośniej się śmiałam, Kiedy całował mnie tuż nad zapięciem moich spodni drzwi
otworzyły się z hukiem i ujrzałam stojącego w nich Szczepana z moim ojcem. O
nie… Gorzej być nie może. Wiedziałam, jak mój tato może to zrozumieć. I wiedziałam,
jaka będzie jego reakcja. Z prędkością, o jaką bym się go nie spodziewała
rzucił się w stronę Daniela i ściągnął go ze mnie, po czym przyłożył mu w nos.
Znowu, że tak wspomnę.
- Tato! – krzyczę i zaczynam się
szaleńczo śmiać. I ojciec i mój chłopak patrzą na mnie, jak na idiotkę. – On tylko
sprawdzał gdzie mam łaskotki! – krzyczę nadal dławiąc się śmiechem. Nagle obok
Szczepana w drzwiach pojawia się matka. Z początku przygląda się dokładnie
sytuacji zastanej w tym pokoju. Po czym także zaczyna się śmiać.
- Chodźcie kochani, bo babcia się
niepokoi. – mówi i podchodzi do ojca, chwyta go pod ramię i wyprowadza z
pokoju. Szczepan robi podobnie z Danielem. Kiedy są już za drzwiami nagle coś
wpada do pokoju. Piszczało niemiłosiernie. Zanim któryś z chłopaków się zorientował,
co to bomba wybuchła, a ja oberwałam. Usłyszałam na koniec głuche brzęczenie.
Łaskotki 😂😂
OdpowiedzUsuńGeniusz. Wow. Ja chce więcej.
"On tylko sprawdza gdzie mam łaskotki" Serio?! XD Albo Rose? Rozdział lodzio miodzio.
OdpowiedzUsuńKiedy następny?
Pozdrawiam i życzę weny!
Franczeska Evans