wtorek, 17 listopada 2015

DRUGA CZĘŚĆ. Rozdział 34.



Hej. Minął dokładny rok od założenia bloga. Mam nadzieję, że przez kolejny rok będzie taka aktywność, jaka była teraz. Zaczyna się właśnie druga część książki. Miłego czytania!!!

DRUGA CZĘŚĆ

Rozdział 34.


Minęły cztery miesiące odkąd odbiliśmy naszych z rąk czarnych. Wtedy też zabiłam Sebastiana, byłego najpotężniejszego z rodu czarnych czarowników. Od tamtego dnia żyjemy w niepokoju. Boimy się, że napadnie nas Adam ze swoją armią w poszukiwaniu zemsty. Niestety nie mamy wiedzy o tym, jak zareagował na wieść o swoim ojcu. Baliśmy się, że nie czekając ani chwili nas zaatakuje. A tutaj, minęły już cztery długie miesiące i nasz przeciwnik nie dał znaku życia. Moi znajomi cieszyli się z tego powodu, ale ja wyczuwałam tutaj spisek. Coś było zdecydowanie nie tak. Zbyt dobrze znałam Adama. Wiedziałam, jak bardzo kochał swojego psychopatycznego ojca. I byłam pewna, że nie zostawi tej sprawy. On musiał wygrać. Takie było jego przekonanie. I chciał nam dowieźć swoich racji. Dlatego podejrzewałam, że planuje zemstę, jakiej świat nie widział. Tylko po to abym poczuła, jak to jest naprawdę cierpieć. Był cwanym zawodnikiem, którego nie sposób przewidzieć. Przez ten czas wiele zmieniło się w akademii. Nikt nie może bez pozwolenia mojego i mojej babci opuścić terenu szkoły. Jeżeli jednak ominie nasz zakaz, zostanie poddany kwarantannie. Nie mogliśmy mieć pewności, czy każdy z uczniów, personelu szkoły jest tym, za kogo się podaje. Nikt nikomu nie ufał. I każdy to rozumiał.
Wrzesień, na dworze dało się już odczuwać jesień. Liście zmieniały swoją barwę, a deszcz był naszym coraz częstszym gościem. Zaczynał się nowy, pełen energii, rok szkolny. Do planu lekcji przybyło kilka przedmiotów takich, jak: sztuki walki, obrona przed czarną magią, znajomość Czarnej Księgi, eliksiry. Skoro przybyły nowe przedmioty to i musiało dołączyć do grona pedagogicznego kilku ekspertów. Uroczyste przyjęcie miało się zacząć za trzy godziny, a żadnego z nowych nauczycieli jeszcze nie było. Siedziałam, jak na szpilkach. Do zorganizowania idealnej imprezy babcia wyznaczyła Szczepana, Zuzię i Patrycję. Cieszyłam się, że moi przyjaciele byli już w komplecie. W końcu cztery miesiące wcześniej odbiliśmy z rąk czarnych mojego chłopaka -  Daniela, chłopaka Zuzi – Dylana, mojego ojca – Eryka, moją ciotkę, siostrę mojej matki i drugą córkę mojej babki – Igę i jej córkę – Alicję. Mieli oni miesiąc na oswojenie się z sytuacją, jaka panowała w akademii. Nie oszukujmy się, nie było tutaj kolorowo. Biblioteka się sypała, a dawno było zaplanowane odbudowanie jej. Uczniowie na zwykłe trzaśnięcie drzwiami podskakiwali z piskiem przerażenia, a personel nie ufał już nikomu. Szkoła popadła w bardzo zły stan i zadaniem moim, jak i moich przyjaciół było odbudowanie biblioteki i sformowanie pewności siebie uczniów. Tylko do mnie każdy z tych niewinnych ludzi miał zaufanie. A ja w najmniej nieoczekiwanym momencie nie wiedziałam, co robić. Gubiłam się. Ale oczywiście moja duma nie pozwalała się przyznać. Nie chciałam zawieść, już i tak tych zrujnowanych ludzi. Lecz nie przed wszystkimi mogłam ukryć to jak mocno ta cała sytuacja na mnie oddziałuję. Daniel, Zuza, Szczepan, Olek, tato i mama widzieli moje cierpienie kryjące się za kropkami entuzjazmu w moich oczach. Byłam im wdzięczna za to, że mnie nie forsują i nie każą się zwierzać. Wiedzieli, że wszystko w swoim czasie.
Stałam tak u stóp schodów i czekałam, aż ogromne mahoniowe wrota otworzą się z hukiem i stanie w nich czterech nowych pedagogów wraz ze swoimi dziećmi. Czekałam już godzinę. Nogi mnie straszliwie bolały, więc z przeciągłym westchnięciem usiadłam na trzecim schodku. I dalej wpatrywałam się w drzwi i czekałam. Czekałam, tak jakby od tego zależało moje życie. Nie nudziłabym się tak bardzo gdyby ktokolwiek tędy przechodził. Ale nie! Wszyscy byli zajęci. Uczniowie przygotowywali się do uroczystości, a personel czynił wszystko, aby ona była idealna. Z moich rozmyślań wyrwało mnie ciche chrząknięcie. Odwróciłam głowę i ze szczerym uśmiechem spojrzałam na mojego chłopaka. Stał na najwyższym schodku i przyglądał się mnie się z góry. Nie dostrzegałam pod tym kątem jego twarzy, ale byłam prawie pewna, że w jego oczach kryje się nutka zaniepokojenia. Mrugnęłam do niego porozumiewawczo i wlepiłam wzrok z powrotem w drzwi. Usłyszałam, jego cichutkie kroki. Po krótkiej chwili Daniel siedział już o jeden schodek wyżej ode mnie i muskał wargami moje ucho, pochylając się nade mną.
- Kochanie, długo już tak czekasz? – spytał, a ja tylko mruknęłam. Nie byłam w stanie się skupić, kiedy on mnie dotykał. Tak bardzo za nim tęskniłam, kiedy przez dwa miesiące był uwięziony w obskurnej hurtowni. – Aga, pytałem o coś.
- Aha – odpowiadam nadal rozkoszując się jego dotykiem. – Tak bardzo tęskniłam… - mówię jeszcze krótko i chwytam go za dłoń, po czym przykładam ją do mojego policzka. Nie kłamałam. Wiecie o tym. Myślę, że on też już o tym wiedział, bo powtarzałam to już miliony razy odkąd pierwszej nocy przyszedł do mnie, kiedy byłam całkowicie załamana. Powiedział mi wtedy, że każdego dnia zastanawiał się, co robię i czy znalazłam sobie kogoś na jego miejsce. A zwłaszcza po tym, jak rzekomo ze mną zerwał. Nadal nie wyjaśniłam mu, kto to jest Janek i skrupulatnie pilnowałam tego, aby się w ogóle nie spotkali. Nie byłam pewna, jakby to miało wyglądać. Janek z pewnością rzuciłby się na niego z przesadną agresywnością, a Daniel nie byłby mu dłużny. Nagle ujrzałam przed sobą dłoń mojego chłopaka. Machała. Ups, chyba znowu go nie słuchałam. – Co mówiłeś? – pytam niewinnym głosikiem, a on uśmiecha się smutno.
- Powiedziałem, że ja także. – odpowiada i zsuwa się na mój stopień. – Wiesz, że nie chcę być wścibski, ale się o ciebie martwię. Ostatnio, kiedy z tobą rozmawiam odczuwam, że masz mnie dość. Nie słuchasz mnie. Prawie ignorujesz. Co się dzieje? – Kiedy widzi, że nie za bardzo palę się do odpowiedzi wzdycha i przeciera twarz dłonią, jakby był bardzo zmęczony. – Kocham cię, i chcę wiedzieć, co ci jest. Praktycznie w ogóle cię nie ma. Albo przesiadujesz w książkach, albo gdzieś znikasz, a jeszcze częściej patrzysz w niebo i myśląc, że nikt cię nie widzi płaczesz. Co się dzieje?
Nie byłam pewna, jak mam zaiperytować te słowa. Czy on mnie podgląda?! Tylko to cisnęło mi się na język. Ale oczywiście wiedziałam, że to nieprawda. Że on mnie kocha i chce tylko dla mnie dobrze. Nagle wrota, przed którymi siedzieliśmy otworzyły się z łomotem i stanęli w nich ludzie ociekający wodą. Poderwałam się z miejsca i machnęłam na Daniela, aby też się podniósł. W duchu dziękowałam, że zostałam uratowana od odpowiedzi. W drzwiach stała czwórka dorosłych i doświadczonych czarowników. Dwie kobiety i dwóch mężczyzn. Za nimi kryła się dwójka nastolatków. Uśmiechnęłam się szeroko i wyciągnęłam dłoń w stronę najwyższej kobiety.
- Witam! – powiedziałam, a ona ściskając mi dłoń kiwnęła głową. – Jak mogę się domyślać, jesteście nowymi nauczycielami w akademii? – pytanie było oczywiście retoryczne. Nagle za moimi plecami wyrosło dwóch dryblasów. Druga drobna kobieta zadrżała. – Spokojnie. Oni tylko groźnie wyglądają. Jestem Agnieszka Zalewska, wnuczka Kazimiery Carr – dyrektorki szkoły.
- Oczywiście, że panią znamy! – wykrzyknął tyczkowaty mężczyzna w ogromnych okularach. – Pani, będzie naszą nową najpotężniejszą! Czytałem już o pani dokonaniach i jestem pod głębokim wrażeniem. Wręcz chylę ukłony! – nawijał czarownik, a ja ze śmiechem wręcz połykałam jego słowa. Człowiek, bardzo zabawny. Wręcz komiczny. Wiedzę po jego oczach schowanych za okularami, że warto mu ufać. To dobrze.
- Pani Agnieszka, tak? – pyta drugi mężczyzna. Ten, a mój poprzedni rozmówca to całkiem inne bajki. Czarownik ten jest wysoki, muskularny i z włosami do ramion. Bez wątpienia ma doskonały wzrok. Stoi z założonymi rękoma i mi się przygląda. Kiwam powoli głową chcąc potwierdzić. – A skąd możemy wiedzieć, że nas pani nie okłamuje? Nigdy nie widzieliśmy naszej przyszłej najpotężniejszej i nie możemy stwierdzić, czy nas pani nie oszukuje.
Zrobiło mi się przykro. Nie wiedziałam, dlaczego on mi nie ufał. Nagle w mojej głowie się pojawił głos, który przyprawia mnie o dreszcze.  
Skarbie, on stosuje się do twoich zasad. Pamiętasz? Nie ufać nikomu bezgranicznie. Dopóki nie poda dowodów to nie mamy podstaw, aby stwierdzić, czy nie kłamie. – wyjaśnił mi Daniel. A no tak! Jaka ja głupia! Uśmiechnęłam się do nich szeroko i pokiwałam powoli głową. Muszę im udowodnić, że ja to ja. Więc hm… Wiem! Uniosłam dłonie i sformułowałam z nich kulę, a następnie je rozpostarłam. Objęłam teraz całą naszą grupkę polem, które ma mi umożliwić dotarcie do ich umysłów.
- Teraz możecie mi uwierzyć. Dwóch moich towarzyszy, którzy stoją za mną odprowadzą państwa do pokoi abyście się odświeżyli i za dwie godziny przyjdą znowu i zabiorą was na uroczystość. A młodzieżą zajmę się ja. – powiedziałam do nich w myślach i kiwnęłam na Marka i Arka (faceci za mną), aby wypełnili moją prośbę. Po chwili żadnych dorosłych z nami już nie było. Przyjrzałam się dwójce nastolatków stojących przede mną. Chłopak i dziewczyna cóż za pospolite połączenie. Uśmiechnęłam się do nich. Chłopak był bardzo, ale to bardzo przystojny. A dziewczyna no cóż… Z pewnością grzeszyła pięknością. Poczułam, jak Daniel mnie szturcha i zrozumiałam jego aluzję. – Ha ha. Bardzo śmieszne, zboczeńcu! – mówię i podchodzę do młodych. – Cześć, jestem Aga. Zabiorę was raz z moim chłopakiem do waszych pokojów. Spokojnie będą one obok siebie, więc myślę, że będziecie się czuć trochę raźniej.
Po mojej krótkiej przemowie schyliłam się po bagaż dziewczyny, ale nagle ktoś uniósł mnie w powietrze i okręcając postawił tyłem do naszych gości. Odwróciłam się i spojrzałam surowo na Daniela. On tylko cmoknął mnie w policzek i z lekkością podniósł torby nastolatki. Chłopak wziął swoje i ruszyli za mną po schodach.
- Wasze pokoje będą na trzecim piętrze. – zaczęłam tłumaczyć z ogromnym uśmiechem, bo cały czas słyszałam nieprzyzwoite myśli Daniela o moim tyłku. – To zaraz pierwsze piętro po calach lekcyjnych. Na pierwszym i drugim są one. Na parterze jest stołówka, sala balowa, a w piwnicy sala gimnastyczna. Na drugim piętrze była jeszcze biblioteka, ale niestety została spalona. Pokoje są na trzecim, czwartym i piątym. Na szóstym i strychu będą sale treningowe dla każdego ucznia, ale na razie nawet tam nie wchodźcie, bo to zabronione. – skończyłam mówić akurat, kiedy stanęliśmy przed drzwiami pokoju dziewczyny. Pokój chłopaka był naprzeciwko. – Tutaj dziewczyna – wskazuje na drzwi. – Jak masz na imię? – pytam.
- Rose. – odpowiada zmieszana. Jak ślicznie.
- Super. To jest twój pokój, Rose. – mówię i puszczam do niej oczko. – A drzwi naprzeciw są chłopaka, który się nazywa…?
- Antek. – odpowiada z szerokim uśmiechem i patrzy mi się na biust. Zboczek.
- Znakomicie! No to poproszę was o to abyście się odświeżyli i ubrali jeden z mundurków, które wiszą w waszych szafach. Za jakąś chwilę któryś z moich przyjaciół po was przyjdzie.
Nie pytając o to czy zrozumieli ruszam żwawym krokiem przed siebie i idę po schodach w górę. Weszłam na czwarte piętro tam gdzie był pokój Daniela. Nie szłam do mojego, bo niestety spała tam moja mama. A nie o to mi teraz chodzi. Wiedziałam, że mój ukochany idzie za mną. Zawsze szedł za mną. Kiedy leżałam na wznak na jego łóżku zaczęłam myśleć o jego pytaniu zadanym, przed pojawieniem się naszych nowych znajomych. Nie miałam pojęcia, jak na nie odpowiedzieć. Więc postanowiłam, że jak najszybciej odwrócę jego uwagę, kiedy wejdzie do pokoju. I tak też zrobiłam. Gdy tylko zamknął drzwi z impentem rzuciłam się mu na szyję i zaczęłam go całować. Z początku bardzo natarczywie, ale kiedy on objął mnie w pasie złagodniałam. Od czterech miesięcy zawsze znajdywał powód, dla którego nie posuwaliśmy się dalej. Bo dopiero jestem po straszliwych przeżyciach, albo miałam ciężki dzień i muszę odreagować. Ale on nawet nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo mi go brakowało. Że potrzebuję poczuć jego męskość. Oczywiście nigdy nie dawał mi tego powiedzieć. Jeżeli dzisiaj zrobi tak samo to zaczaruję go w ropuchę. Chyba podniecenie tak na mnie zadziałało, że każdą moją myśl przesłałam mu. O cholera! Widziałam w jego oczach przeprosiny. Nie, nie, nie…
- Przepraszam, słońce – zaczyna, a ja opadam na łóżko z głębokim jękiem. – Nie wiedziałem. Mogłaś mi powiedzieć. Myślałem, że nie jesteś jeszcze gotowa. A ty tylko na to czekasz… Nie wiem…
- Daniel – krzyczę i klękam na łóżku przed nim. Ciągnę go za krawat. – Ja na to czekam od dwóch miesięcy. Wiem, że jesteś facetem i wam trzeba wszystko dokładnie wytłumaczyć, no, ale mogłeś się domyślić.
- Wiem. I moglibyśmy zrobić to teraz. – na pewno widział podniecenie w moich oczach na dźwięk tych słów. – Ale tego nie chcę. I wiem, że później być tego żałowała. Więc zrozum i chodź.
- Ale chociaż pocałuj! – krzyczę i wyciągam się w jego stronę. – Proszę!
Daniel tylko pokręcił głową i popchnął mnie na łóżko. Sam uklęknął nade mną i pocałował mnie w czoło pytając czy tutaj, a ja się zaśmiałam. I robił tak coraz niżej: kąt oka, policzek, kąciki ust, broda, szyja, obojczyk, pierś, brzuch, pępek, ramię. A ja coraz głośniej się śmiałam, Kiedy całował mnie tuż nad zapięciem moich spodni drzwi otworzyły się z hukiem i ujrzałam stojącego w nich Szczepana z moim ojcem. O nie… Gorzej być nie może. Wiedziałam, jak mój tato może to zrozumieć. I wiedziałam, jaka będzie jego reakcja. Z prędkością, o jaką bym się go nie spodziewała rzucił się w stronę Daniela i ściągnął go ze mnie, po czym przyłożył mu w nos. Znowu, że tak wspomnę.  
- Tato! – krzyczę i zaczynam się szaleńczo śmiać. I ojciec i mój chłopak patrzą na mnie, jak na idiotkę. – On tylko sprawdzał gdzie mam łaskotki! – krzyczę nadal dławiąc się śmiechem. Nagle obok Szczepana w drzwiach pojawia się matka. Z początku przygląda się dokładnie sytuacji zastanej w tym pokoju. Po czym także zaczyna się śmiać.
- Chodźcie kochani, bo babcia się niepokoi. – mówi i podchodzi do ojca, chwyta go pod ramię i wyprowadza z pokoju. Szczepan robi podobnie z Danielem. Kiedy są już za drzwiami nagle coś wpada do pokoju. Piszczało niemiłosiernie. Zanim któryś z chłopaków się zorientował, co to bomba wybuchła, a ja oberwałam. Usłyszałam na koniec głuche brzęczenie.

2 komentarze:

  1. Łaskotki 😂😂
    Geniusz. Wow. Ja chce więcej.

    OdpowiedzUsuń
  2. "On tylko sprawdza gdzie mam łaskotki" Serio?! XD Albo Rose? Rozdział lodzio miodzio.
    Kiedy następny?
    Pozdrawiam i życzę weny!
    Franczeska Evans

    OdpowiedzUsuń