Rozdział 11.
Co się działo później pamiętam jak
przez mgłę. Wszyscy oszaleli, dosłownie. Adam zaraz był u mojej babci. Zuzę
odesłano aby odprowadziła mnie do pokoju, Maja postanowiła, że pójdzie z nami,
Daniel i Dylan zostali skierowani do Diany, a Gustaw do Edmunda. Kiedy tylko dotarłyśmy
z dziewczynami do mojego pokoju rozległ się okropny hałas. I wtedy rozpoczęło się
piekło… Maja wybiegła na korytarz aby sprawdzić co się dzieje, a rudowłosa
pomogła mi ukryć dokładnie naszyjnik, który przypadkiem ktoś (Maja) wcisnął mi
do ręki. Usłyszałyśmy warczenie i szczekanie i po chwili do pokoju wpadała
Maja, a za nią Daniel. Spojrzałam na nich pytająco. Ciemne oczy chłopaka wyrażały
strach jakiego nigdy jeszcze nie widziałam, a Maja miała na twarzy wypisane: ,,Matko,
zaraz wszyscy umrzemy.” Nagle nie dlaczego dziewczynka do mnie podbiegła i się
przytuliła. Poczułam uścisk wokół talii jej małych, ale silnych ramion. Nie
pozostawało mi nic innego jak odwzajemnić uścisk. I znowu, krzyk. Tak głośny,
że niewątpliwe było gdyby cała szkoła to usłyszała. Nikt ze zebranych nie
wyrażał chęci ruszenia na zwiady więc sama podbiegłam do drzwi i je otworzyłam.
Naprzeciw mnie były drzwi od pokoju 198. Otwarte, widać na nich było drapania
tak jakby jakieś zwierze z ostrymi pazurami próbowało tam wejść. Nie
zastanawiając się długo zrobiłam trzy, duże kroki do przodu i chwyciłam klamkę,
przełknęłam gulę formującą się w gardle i przekręciłam metalowe kółko. Zobaczyłam
przed sobą zakrwawione ciało. Tak jak w jednej z moich wizji ciało miało
rozorane gardło. Podeszłam do niego
bliżej, była to dziewczyna. Okej, rozumiem. Tylko, że coś mi nie grało. Ja ją
znałam. Znałam tą twarz na, której stale gościł grymas niezadowolenie, kiedy
tylko mnie zobaczyła. Jej platynowe włosy już nie lśniły, a w jej oczach nie
kryło się nieme: ,,Przepraszam za wszystko.” Tą dziewczyną była dobrze mi znana
osoba. Osoba, która zniszczyła życie bliskiej mi osobie. Diana. Dalej nie wiem
co się stało. Pamiętam tylko, że zemdlałam. Znowu.
Obudziło mnie warczenie. Zerwałam się
z łóżka przypominając sobie co i kiedy zobaczyłam. Rozejrzałam się i ujrzałam siedzącego
wilka pod oknem, w pysku trzymał kopertę. On najwyraźniej też mnie zauważył, bo
w mgnieniu oka znalazł się przy mnie i rzucił w nogi mojego łóżka spojrzał na
mnie i kiedy chciałam go pogłaskać podbiegł do okna i przez nie wyskoczył. To
było mega dziwne. Zanim ktoś miałby się znaleźć w moim pokoju wzięłam do ręki
kopertę. Na białym papierze, dokładnie na środku widniało moje imię: ,,Agnieszka” pismo było, piękne. Zdawało mi się,
że gdzieś je kiedyś widziałam. Otworzyłam kopertę i rozłożyłam kremową kartkę,
taką jaką się używa do zaproszeń. I zaczęłam czytać.
,,Droga
Agnieszko!
Jestem niezmiernie zaskoczona twoją zmianą. Od
dawna cię obserwowałam i nie mogę uwierzyć, że nikt ci nie zdradził jaki masz
talent. Oczywiście twoja matka i babka będą się tłumaczyć tym, że chcą cie
chronić, ale czy jest tak na pewno? Wyznaczyłam całej twojej rodzinie jedno,
malutkie zadanie. A mianowicie przygotowanie cię do strasznej śmierci. Niestety
jak na razie nikt ci jeszcze nie zdradził, że niedługo umrzesz (wiem, że teraz
to brzmi drastycznie). Twoja mama nieświadomie złożyła mi przysięgę, której
musi dotrzymać albo to ją zabiję. Niestety nikt ci nie zdradził, że to ja nad tobą
czuwam, i że to ja jestem ,,projektantką” twoich wizji. To dzięki mnie wiesz,
że twój ojciec żyje. Pewnie zastanawiasz się, któż taki do ciebie pisze? Ach,
to prosta odpowiedź. Jestem Izabel. Tak, najstarsza czarownica z rodu. I jestem
bardzo niezadowolona, że ci twoi ,,przyjaciele” nie zdradzili ci, że wraz z
naszyjnikiem i skrzynka z moją krwią do was przybyła. Także faktem jest, że
będziesz moją następczynią i powinnaś być we wszystko wtajemniczona. Więc powiem
ci coś. Iga i twój ojciec są bliżej ciebie niż myślisz. Lecz niestety jak każdy
z was, młodzieży, nie sięgasz wzrokiem po rzeczy, które są zaraz przed tobą.
Musisz wyprężyć duszę! Zdać się na to czego dotąd nienawidziłaś, a mianowicie
na swój dar.
Żegnaj
mała następczyni!
Izabel,
twoja poprzedniczka.”
O co do cholery w tym wszystkim
chodzi? Co ze mną nie tak? I o co chodzi z tą zagadką? Coraz bardziej bolała
mnie od tego wszystkiego głowa. Nie wiedziałam co mam robić. Czy pokazać to
któremuś z moich przyjaciół? A może od razu iść z tym do mamy? Najpierw śmierć
Diany, później ten list, co jeszcze się wydarzy? Mój tata zapuka do drzwi? I
nagle słyszę głośne: ,,Puk, puk.” Co u licha? Chowam list pod poduszkę i ruszam
do drzwi, przekręcam klamkę, otwieram na oścież. Zauważam przed sobą
uśmiechniętą od ucha do ucha Zuzę. Kiwam głową, a ona wślizguje się do mojego
pokoju. Zamykam drzwi i odwracam się do niej. Siedzi na brzegu mojego łóżka i
się śmieje. Ona. Się. Śmieje.
- Co się tak szczerzysz? – pytam, a ona się prostuje. – Hm,
ktoś bierze ślub?
- Nie! – krzyczy uśmiechając się. – Muszę ci powiedzieć.
Domyśliłam się, że już wiesz, że byłam kiedyś z Dylanem – zaczęła, a ja nadal
nie rozumiałam o co chodzi. – I ja przez ten cały czas myślałam, że on wcale
mnie nie kochał dlatego całował Diane. Ale dowiedziałam się, że to ona go
zaczęła całować i ja nigdy nie przestałam kochać Dylana. Jesteśmy znowu razem. –
Skończyła, a ja po prostu ją przytuliłam. Cieszyłam się. I nagle zapragnęłam
aby ona też coś wiedziała. Puściłam ją i sięgnęłam pod poduszkę. Zauważyłam
pytające spojrzenie Zuzi, ale je zignorowałam. Podałam jej list. Wzięła go i
zaczęła czytać. Kiedy skończyła list wypadł z jej rąk i spojrzała na mnie
zdziwiona.
- To niemożliwe – powiedziała słabym głosem. – Przecież Izabel
nie żyje. – mówiąc nie przestawała kręcić głową.
- Wiem, ale może jest jakaś możliwość…
- Nie, nie ma żadnej – rudowłosa mi przerwała ze strachem dźwięczącym
w głosie. – Przecież sama widziałam jak płonie.
No no no!
OdpowiedzUsuńJestem z Dylanem! XD