niedziela, 11 stycznia 2015

Rozdział 11



Rozdział 11.

Co się działo później pamiętam jak przez mgłę. Wszyscy oszaleli, dosłownie. Adam zaraz był u mojej babci. Zuzę odesłano aby odprowadziła mnie do pokoju, Maja postanowiła, że pójdzie z nami, Daniel i Dylan zostali skierowani do Diany, a Gustaw do Edmunda. Kiedy tylko dotarłyśmy z dziewczynami do mojego pokoju rozległ się okropny hałas. I wtedy rozpoczęło się piekło… Maja wybiegła na korytarz aby sprawdzić co się dzieje, a rudowłosa pomogła mi ukryć dokładnie naszyjnik, który przypadkiem ktoś (Maja) wcisnął mi do ręki. Usłyszałyśmy warczenie i szczekanie i po chwili do pokoju wpadała Maja, a za nią Daniel. Spojrzałam na nich pytająco. Ciemne oczy chłopaka wyrażały strach jakiego nigdy jeszcze nie widziałam, a Maja miała na twarzy wypisane: ,,Matko, zaraz wszyscy umrzemy.” Nagle nie dlaczego dziewczynka do mnie podbiegła i się przytuliła. Poczułam uścisk wokół talii jej małych, ale silnych ramion. Nie pozostawało mi nic innego jak odwzajemnić uścisk. I znowu, krzyk. Tak głośny, że niewątpliwe było gdyby cała szkoła to usłyszała. Nikt ze zebranych nie wyrażał chęci ruszenia na zwiady więc sama podbiegłam do drzwi i je otworzyłam. Naprzeciw mnie były drzwi od pokoju 198. Otwarte, widać na nich było drapania tak jakby jakieś zwierze z ostrymi pazurami próbowało tam wejść. Nie zastanawiając się długo zrobiłam trzy, duże kroki do przodu i chwyciłam klamkę, przełknęłam gulę formującą się w gardle i przekręciłam metalowe kółko. Zobaczyłam przed sobą zakrwawione ciało. Tak jak w jednej z moich wizji ciało miało rozorane gardło.  Podeszłam do niego bliżej, była to dziewczyna. Okej, rozumiem. Tylko, że coś mi nie grało. Ja ją znałam. Znałam tą twarz na, której stale gościł grymas niezadowolenie, kiedy tylko mnie zobaczyła. Jej platynowe włosy już nie lśniły, a w jej oczach nie kryło się nieme: ,,Przepraszam za wszystko.” Tą dziewczyną była dobrze mi znana osoba. Osoba, która zniszczyła życie bliskiej mi osobie. Diana. Dalej nie wiem co się stało. Pamiętam tylko, że zemdlałam. Znowu.

Obudziło mnie warczenie. Zerwałam się z łóżka przypominając sobie co i kiedy zobaczyłam. Rozejrzałam się i ujrzałam siedzącego wilka pod oknem, w pysku trzymał kopertę. On najwyraźniej też mnie zauważył, bo w mgnieniu oka znalazł się przy mnie i rzucił w nogi mojego łóżka spojrzał na mnie i kiedy chciałam go pogłaskać podbiegł do okna i przez nie wyskoczył. To było mega dziwne. Zanim ktoś miałby się znaleźć w moim pokoju wzięłam do ręki kopertę. Na białym papierze, dokładnie na środku widniało moje imię: ,,Agnieszka” pismo było, piękne. Zdawało mi się, że gdzieś je kiedyś widziałam. Otworzyłam kopertę i rozłożyłam kremową kartkę, taką jaką się używa do zaproszeń. I zaczęłam czytać.

,,Droga Agnieszko!

Jestem niezmiernie zaskoczona twoją zmianą. Od dawna cię obserwowałam i nie mogę uwierzyć, że nikt ci nie zdradził jaki masz talent. Oczywiście twoja matka i babka będą się tłumaczyć tym, że chcą cie chronić, ale czy jest tak na pewno? Wyznaczyłam całej twojej rodzinie jedno, malutkie zadanie. A mianowicie przygotowanie cię do strasznej śmierci. Niestety jak na razie nikt ci jeszcze nie zdradził, że niedługo umrzesz (wiem, że teraz to brzmi drastycznie). Twoja mama nieświadomie złożyła mi przysięgę, której musi dotrzymać albo to ją zabiję. Niestety nikt ci nie zdradził, że to ja nad tobą czuwam, i że to ja jestem ,,projektantką” twoich wizji. To dzięki mnie wiesz, że twój ojciec żyje. Pewnie zastanawiasz się, któż taki do ciebie pisze? Ach, to prosta odpowiedź. Jestem Izabel. Tak, najstarsza czarownica z rodu. I jestem bardzo niezadowolona, że ci twoi ,,przyjaciele” nie zdradzili ci, że wraz z naszyjnikiem i skrzynka z moją krwią do was przybyła. Także faktem jest, że będziesz moją następczynią i powinnaś być we wszystko wtajemniczona. Więc powiem ci coś. Iga i twój ojciec są bliżej ciebie niż myślisz. Lecz niestety jak każdy z was, młodzieży, nie sięgasz wzrokiem po rzeczy, które są zaraz przed tobą. Musisz wyprężyć duszę! Zdać się na to czego dotąd nienawidziłaś, a mianowicie na swój dar.

Żegnaj mała następczyni!

Izabel, twoja poprzedniczka.”

O co do cholery w tym wszystkim chodzi? Co ze mną nie tak? I o co chodzi z tą zagadką? Coraz bardziej bolała mnie od tego wszystkiego głowa. Nie wiedziałam co mam robić. Czy pokazać to któremuś z moich przyjaciół? A może od razu iść z tym do mamy? Najpierw śmierć Diany, później ten list, co jeszcze się wydarzy? Mój tata zapuka do drzwi? I nagle słyszę głośne: ,,Puk, puk.” Co u licha? Chowam list pod poduszkę i ruszam do drzwi, przekręcam klamkę, otwieram na oścież. Zauważam przed sobą uśmiechniętą od ucha do ucha Zuzę. Kiwam głową, a ona wślizguje się do mojego pokoju. Zamykam drzwi i odwracam się do niej. Siedzi na brzegu mojego łóżka i się śmieje. Ona. Się. Śmieje.

- Co się tak szczerzysz? – pytam, a ona się prostuje. – Hm, ktoś bierze ślub?

- Nie! – krzyczy uśmiechając się. – Muszę ci powiedzieć. Domyśliłam się, że już wiesz, że byłam kiedyś z Dylanem – zaczęła, a ja nadal nie rozumiałam o co chodzi. – I ja przez ten cały czas myślałam, że on wcale mnie nie kochał dlatego całował Diane. Ale dowiedziałam się, że to ona go zaczęła całować i ja nigdy nie przestałam kochać Dylana. Jesteśmy znowu razem. – Skończyła, a ja po prostu ją przytuliłam. Cieszyłam się. I nagle zapragnęłam aby ona też coś wiedziała. Puściłam ją i sięgnęłam pod poduszkę. Zauważyłam pytające spojrzenie Zuzi, ale je zignorowałam. Podałam jej list. Wzięła go i zaczęła czytać. Kiedy skończyła list wypadł z jej rąk i spojrzała na mnie zdziwiona.

- To niemożliwe – powiedziała słabym głosem. – Przecież Izabel nie żyje. – mówiąc nie przestawała kręcić głową.

- Wiem, ale może jest jakaś możliwość…

- Nie, nie ma żadnej – rudowłosa mi przerwała ze strachem dźwięczącym w głosie. – Przecież sama widziałam jak płonie.

1 komentarz: